Hejka! 🙂
Przyznaję, nie mam żadnego usprawiedliwienia na swoją nieobecność. Nie robiłam nic ciekawego, nigdzie nie wyjeżdżałam (w sumie wyjeżdżałam, ale zapominałam karty pamięci do aparatu. Szkoda gadać -.-), nikogo u mnie nie było i nikt nie ukradł mi internetu. Po prostu najzwyczajniej w świecie zapomniałam, że mam bloga. Można? Można. Zapomniałam, ale na szczęście dzisiaj sobie przypomniałam.
W sobotę wyjeżdżam na ponad dziesięć dni do Krynicy Morskiej, więc postanowiłam, że już dzisiaj zacznę się pakować. Z racji tego, że wracać będę prawdopodobnie autobusem wziąć wszystkiego muszę jak najmniej. Jednak przez fakt, że jadę tam na bardzo długo, muszę czuć się komfortowo i nie wiem jak to wszystko ze sobą pogodzić. Wiele razy oglądałam różne filmiki na youtube, w których dziewczyny mówią jak pakować minimum rzeczy. Wtedy wydaje się to dla mnie takie rozsądne i normalnie. No wiecie- branie białych koszulek, czarnych spodni i sportowych butów- tak żeby zawsze wszystko do siebie pasowało. To serio bardzo mądre…. tylko gdybym na co dzień chodziła w czarno-białych ciuchach może nawet bym się na to skusiła. A tak? Pakowanie zaczęłam od wyjęcia z szafy dziesięciu par kolorowych spodni, do których pasuje mi tylko po jednej konkretnej bluzce i swetrze. Robi się z tego trzydzieści szmatek- gdzie tu rozsądne pakowanie? Nie, to nazywa się pakowanie według Karoliny- robię tak zawsze i muszę z tym walczyć! ^^ No więc po kolei wyrzucałam jedno po drugim. Powoli osiągałam sukces. Będzie nudno i nie po mojemu- ale przynajmniej plecak nie będzie tak ciężko, a moje plecy może nawet mi za to podziękują. Weszłam do swojego pokoju i podeszłam do książek… zaczęłam obliczać, brać wszystko co mnie interesuje- wyliczać, że skoro będę odpoczywać na plaży, to na czytanie będę miała bardzo dużo czasu (+ 10 kg!). Najgorszy policzek w twarz, kiedy chcesz wziąć najmniej rzeczy… i musisz spakować obcasy hahahhahaa. To się nie dzieje naprawdę, błagam! ^^ No ale cóż- to jedna z tych rzeczy obowiązkowych, więc pakuję (tylko tym razem, nie jestem uzależniona od obcasów). Później, z powodu jesieni tego lata, pakowanie kurtek, szalików, czapek i bluz. Tiaaaa….. Kalosze, laptop, aparat, ładowarki.
I to nie chodzi, że nie umiem się zapakować w malutką torbę. Umiem, kiedyś Wam nawet o tym mówiłam…. ale czuję się wtedy tak niedobrze, że unikam tych sytuacji. Nie cierpię korzystać z tych małych buteleczek na żele i szampony! I mam bzika na punkcie okularów przeciwsłonecznych i na każdy wyjazd biorę ich tyle ile dni. SUKCES: dzisiaj spakowała jedne (!), z bólem serca ^^
Pomijając nawet to pakowanie… to chylę czoła wszystkim, którzy umieją zrobić idealne instagramowe, poukładane zdjęcie na instagrama hahahhaa. Tyle się przy tym namęczyłam, a i tak wyszło bezsensu- więc poddałam się i nie będzie idealnej fotografii tuż przed wyjazdem. Wybaczcie ^^
Takie moje przemyślenia w trakcie pakowania.
Buziaaaczki! :*
No już się zaczynałam martwić co z Tobą! ^^
Jak przeczytałam, że na 10 dni pakujesz 10 par okularów, to się zaczęłam zastanawiać, co ze mną jest nie tak i dlaczego jestem aż tak "męska", że totalnie nie mam takich problemów? Kobieto, ja 10 par okularów to nawet w całym domu nie mam XDDDD Generalnie Ci współczuję, nienawidzę się pakować, ale osobiście mam z tym coraz mniej problemów. Dobrym rozwiązaniem jest… posiadanie niewielu ubrań xDDD Polecam, Tina.
Ale z jednym się zgodzę – też nienawidzę tych małych buteleczek. Ale Ty nie płacz, masz krótkie włosy, a ja? Jedna buteleczka to mi ledwo starcza na umycie samych włosów, a co z resztą ciała? Musiałabym chyba ze 30 ich ze sobą mieć, żeby starczyło na 2 tygodnie, więc zabieram je tylko wtedy, gdy wyjeżdżam gdzieś na 2-4 dni XD Aczkolwiek mimo wszystko uważam, że te buteleczki są urocze. Ale ich nienawidzę. Nie pytaj xd
Masz poduszkę w kształcie świnki :O Kocham ♥
Ja mam takie "kobiece" problemy jedynie z okularami. Serio, uwielbiam mieć codziennie inne i cały czas kupuję nowe. Mam na tym punkcie bzika… ale np. całe lato mogę przechodzić w jednych, lipnych japonkach i sprawi to, że będę najszczęśliwsza na świecie ^^ Także spokojnie- mimo wszystko jestem trochę normalna 😀 A mało ubrań posiadać nie umiem. Tym bardziej, że bardzo przywiązuję się do ciuchów z historią, czyli ubrań mojej mamy i babci, które sentymentu nie mają żadnego i często mają wietrzenie szaf i wpadają na głupie pomysły wyrzucania pięknych rzeczy! Ja je wtedy zabieram, noszę i kocham… i nigdy nie wyrzucam! 😀 Kiedyś nawet z tym walczyłam i sprzedawałam te kupione przeze mnie w internecie (pisałam o tym kiedyś tutaj), ale co z tego, skoro sprzedałam chyba ze 100 rzeczy i kupiłam dra razy więcej -.- Eh 😀 No trudno, już taka jestem ^^Ale nie czuję się winna.
Racja, mam krótkie włosy i taka mała buteleczka spokojnie starcza mi na dwa tygodnie 🙂 Ale ja też uważam, że są urocze (te buteleczki). Kiedy tak sobie naleję do nich wszystkie swoje kosmetyki, to zachwycam się jak to ładnie i minimalistycznie wygląda 😀 Bez żadnych etykiet, wszystko w jednym kolorze- cudo! Zapewne gdyby były w normalnych rozmiarach, to kupiłabym je i po powrocie z zakupów przelała wszystko co posiadam hahahha 😀
Świnia nie jest poduszką tylko pluszakiem! Pół roku nosił imię Świnia, ale później uznałam, że musi mieć normalnie imię i zmieniłam…na takie ludzkie 😀 Polecam, można ją dostać w IKEA i kosztuje chyba niecałe 20 zł. A jest idealna do przytulania…. i fantastycznie ogrzewa w zimę… np. wsadzona pod kark (eh, czyli po tym długim wywodzie jednak doszłam do tego, że jest poduszką hahahhaa )
Ja jedyne, czego mogłabym mieć miliony i nie narzekałabym ani trochę, to swetry. Zawsze wchodząc do sklepu z ciuchami, chcę kupić połowę swetrów, ale budżet i mama mi nie pozwalają XD I mam w sumie tak z 5, więc nie jest to bardzo dużo. Ostatnio też szaleję na punkcie ciuchów we wzorki itd., ale i tak mam mało ciuchów, bo nie lubię chodzić na zakupy (choć lubię mieć nowe ubrania… zwłaszcza swetry ^^).
O rany, świetny pomysł! Ja w sumie kiedyś też mega jarałam się mini perfumami, takimi próbkami co dają za darmo w sklepach. Ale żadnej takiej mini buteleczki od perfum nie mam, choć kilka od szamponu się znajdzie ^^
Ach… jednak mam jeden problem – obsesja na puncie pudełek XD Ostatnio większość wyrzuciłam, więc to nie jest duży problem, ale kiedyś miałam miliony pudełek różnej wielkości haha. I najpierw wszystkie stały puste, ale potem znalazłam do nich zastosowanie i cieszyłam się, że nie pozbyłam się wszystkich. Pudełka to jedyna rzecz w sumie, przy której powiedzenie "a może kiedyś się przyda" działa (przynajmniej u mnie tak to wygląda).
No to Świnia jest wielofunkcyjną przytulanką 😀
Super post! Boskie zdjecia, takie instagramowe 😀
Ale już nigdy więcej nie zapominaj że masz bloga, bo jakoś pusto było w moim życiu bez Twoich postów ;>
Udanego wyjazdu, Karolinka! <3
Aa, i Krynica Morska leży nad morzem czy w górach? XD bo ja już sama nie wiem :ć
MORSKA- całkiem morska nazwa ^^ Nad morzem 😉