Hejka! 🙂 Jak już wiecie przeprowadzam właśnie rewolucję drożdżową w swoim organizmie. Jednak chociaż jest to najbardziej głośna kuracja i gadam o niej wszystkim moim znajomym, to jednak nie jest jedyną rzeczą, którą robię dla swoich włosów. W październiku spędziłam kilka godzin nad szukaniem różnych dobrych sposobów na porost włosów i znalazłam kilka, które tanim i łatwym sposobem podobno pobudzają cebulki 🙂
Nie ze wszystkich korzystam od razu, kilka zostawiam na za dwa miesiące, kiedy to będę robiła sobie przymusową przerwę od drożdży.
No to lecimy:
1. Pierwszym najważniejszym punktem jest olejek łopianowy, o którym pisałam TUTAJ. Aktualnie zmieniłam jedynie zapach na taki z różową nakrętką i uwierzcie, że jest o niebo lepszy! Delikatniejszy i w sumie w ogóle go nie czuć! 🙂 Aktualnie używam go dwa razy w tygodniu.
2. Chyba najtrudniejsze do zrealizowania, ale po miesiącu mogę śmiało stwierdzić, że wykonalne, mianowicie- rzadkie mycie włosów. Okey, teraz możecie sobie pomyśleć, że jestem głupia, ale rzadkie nie oznacza raz na miesiąc 😉 To zależy od człowieka i jego włosów. Dla niektórych będzie to co dwa dni, dla niektórych co cztery. Ja kiedy miałam długie loki mogłam myć włosy dwa razy w tygodniu, posiadając dredy oczywiście w ogóle ich nie myłam, bo po co? ( ŻART OCZYWIŚCIE!!! Jeżeli ktoś jest nowym czytelnikiem fioletowego-serca i nie czytał notek, kiedy miałam dredy, to chciałabym oświadczyć, że dredy się myje i jest to całkowicie normalne! ) tak więc- dredy byłam jakoś raz w tygodniu zazwyczaj, no czasami rzadziej, ale to już w skrajnych przypadkach… natomiast krótkie włosy były na tyle uciążliwe, że w wakacje myłam je codziennie. Kiedy poszłam do szkoły było to niezwykle problematyczne, ale robiłam to nadal. Teraz przyszła jesień, więc musiałam zrezygnować z porannego mycia, a wieczorne nie dawało efektu, który chciałam uzyskać- ponieważ każdy włos niby stał w swoją stronę. Postanowiłam, że loki już są coraz dłuższe i mogę przyzwyczaić moją skórę głowy go mycia włosów dwa razy w tygodniu, jak za dawnych dobrych czasów. I przyzwyczajała się naprawdę długo, było ciężko- ale w końcu osiągnęłam to co chciałam. Tutaj również liczy się systematyczność i dzięki temu dwa razy w tygodniu bez problemu nie zapominam o oleju łopianowym. WAŻNA INFORMACJA: nie każdy może sobie pozwolić na tego rodzaju przerwy w myciu włosów. Pamiętajcie, że każdy z nas jest inny i każdy ma inne włosy. Nie powiem Wam teraz, że każde z włosów przyzwyczają się do rzadkiego mycia, bo tak nie jest… jednak spróbujcie na sobie i sprawdźcie. Może dla osoby myjącej włosy codziennie- nagle super rozwiązaniem okażę się mycie ich co drugi dzień? JESZCZE WAŻNIEJSZA INFORMACJA: włosów nie można przetłuszczać! O widzę tutaj mądre rady Karoliny ^^ A tak na serio- przetłuszczone włosy osłabiają cebulki włosa… więc jeżeli chciałybyście dla lepszego porostu włosa przemęczyć się z tłustymi włosami związanymi w kitka- to nic z tego! Dlatego po raz kolejny polecam znaleźć swój złoty środek. Znalezienie idealnego odstępu czasu może Wam zająć nawet dwa/ trzy tygodnie- ale warto to zrobić 🙂 Trzymam za Was kciuki ! 😀
3. Masaż głowy- pięciominutowy masaż głowy podczas mycia włosów. Dosyć mocny masaż niesamowicie pobudza cebulki, dzięki temu włosy rosną szybciej i są zdrowsze. Tak więc- wykorzystajcie dodatkowe pięć minut na chwilowy relaks pod prysznicem ! 😀
4. ZIELONA HERBATA- na mnie czas jeszcze nie przyszedł, ale planuję zrobić to właśnie w mojej przerwie z drożdżami. Picie codziennie przynajmniej jednej szklanki zielonej herbaty podobno jest bardzo wskazane i oczywiście bardzo zdrowe. Jestem na tak! Wyobrażacie sobie jak przez ten miesiąc za 8 tygodni będę szczęśliwa? Picie pysznej herbaty zamiast drożdży? BAJKA! 😀
5. Owoce i warzywa- to u mnie nie była wielka zmiana w diecie. Mama jakoś tak mi wbiła do głowy od dziecka, że bez jabłka do szkoły się nie wybieram, a i po szkole jem co nie co dla zdrowia. Także cieszę się, że normalna czynność w moim życiu również dobrze wpływa na moje włosy 🙂
6. Dieta- nie od dzisiaj wiadomo, że zdrowe odżywianie świetnie wpływa na cały organizm, również na włosy. Oczywiście nie należę do osób, które zbytnio przesadzają ze zdrową żywnością ( gluten toleruję i będę jeść ! 😀 Do Mc również lubię czasami zajść! ) ale moje 10 zmian w nawykach żywieniowych, o których kiedyś pisałam nadal istnieją w moim życiu i mają się świetnie. Niewątpliwie doszło jeszcze kilka nowych punktów. O nich może niedługo?!:)
7. Odżywki do włosów- ja nie używam niestety nic na porost włosów, ale używam od miliona lat tego samego Jedwabiu, który serdecznie polecam. Co nie co o nim TUTAJ ( dobra jednak nie, znalazłam tę notkę- pisałam ją jak miałam jakieś piętnaście lat… i nie, to nie był dobry post! ^^ Nie będę do nich wracać. ! 😀 ) No ale polecam, tak! ^^
8. No i oczywiście dobra na wszystko WODA! Nawodniony organizm również idealnie pomaga w poroście włosów! 😉 Nad tym nawodnieniem jeszcze muszę mocno popracować. Niedawno miałam nawyk brania do szkoły dużej butelki wody, ale aktualnie jakoś zapominam. Obiecuję zmianę w najbliższym czasie 😀
No i tyle… na razie! 😀
Zdjęcie wrzesień/ październik. 🙂
Buziaki! :*
+ właśnie zobaczyłam jaka jest różnica w bransoletkach na mojej lewej ręce. Wszystkie same odpadają! 🙁 Muszę chyba zrobić nowe! A tak bardzo nie lubię nowych przez około dwa miesiące. No nic, trzeba zrobić- to zrobię! 😉 I taka mała kolejna refleksja- ileż to ja już lat je noszę! Tak do nich przywykłam, że zupełnie ich nie zauważam. Niesamowicie moje! Lubię, chociaż nie zawsze zdaję sobie z nich sprawę. Macie coś takiego na swoim ciele? Może kolczyki lub naszyjnik? Kurcze… skoro nie zauważam na nadgarstku mnóstwa kolorowych bransoletek, to może jakiegoś tatuażu też bym nie zauważała? Nie, spokojnie- nie zamierzam sobie nic takiego robić… tak sobie jedynie głośno myślę ^^ Buziaki x2 :*
Też nosiłam kiedyś namiętnie bransoletki z muliny. Przestałam, kiedy zaczęłam trenować siatkówkę, bo od węzełków i odbijania dołem robiły mi się straszne siniaki. Nie trwało to długo, ale po tych dwóch latach się odzwyczaiłam i nie umiem już nosić czegoś "przyczepionego" na stałe do ręki XD
stelciak.blogspot.com <– klik
Ja nie umiem nie nosić 😉
Jeeeej Karolina i niebieskie cienie, czyli czego nie zobaczyłaś wczoraj, zobaczysz dzisiaj xD Chyba zacznę nosić tą wodę tak jak ty 🙂 zaskoczyłaś mnie z tą zieloną herbatą, aż poszukam więcej w internecie 😀
hahahhaha, te cienie to tak tylko dla picu do zdjęć… myślałam, że dam radę w nich iść do kina, ale jednak nie- u mnie bez makijażu lub z brązowymi cieniami inaczej czuję się za sztucznie 🙁
Dlaczego z tym tatuazem mamy byc spokojni? Nie podobaja ci sie?
Czytam ksiazke gdzie dziewczyna ma wlasnie jako znak rozpoznawczy naszyjnik… to jest mega super! A co do bransoletek kojarzy mi sie ten twoj opis ze jestes dziewczyna z dredami i trzynastoma (?) bransoletkami na lewej rece…
Od sześciu lat zawsze było 13… muszę to naprawić! W weekend siadam z muliną i robię. Zmotywowałaś mnie 😀
Tatuaże mi się podobają… sama też bym niby chciała, ale przede wszystkim zraża mnie do tego ból. Cieszę się z tego. Nie chcę mieć tatuaży. Mam nadzieję, że mi nigdy nie odbije 😉