Dokładnie rok temu dodałam tekst o ostatnim na tym blogu przeglądzie prasy. Rok bez zakupów sprawił, że w pierwszej kolejności zrezygnowałam z wydawania pieniędzy właśnie na magazyny. Czy to dobrze? Myślę, że tak. Zawsze czuję pewne wyrzuty sumienia, gdy w całej gazecie podobają mi się tylko niektóre fragmenty. Czuję, że przepłacam, gdy nie chłonę całości, a poza tym zawsze mam wrażenie, że mimo wszystko lepiej jest poświęcić czas na książkę.
Jednak co by nie psioczyć na magazyny- ZNAK interesował mnie już od dawna. Mocno ciekawiła mnie ta forma, przepiękne okładki i miałam nadzieję, że wreszcie przyjdzie moment na temat na tyle dobry, abym się skusiła. Pierwsze spotkanie przyszło kilka miesięcy temu, gdy dostałam magazyn poświęcony tematowi, który zupełnie mnie nie interesował. Męczyłaś się próbując przez dwa wieczory przebrnąć przez artykuły, więc odłożyłam uznając, że to nie dla mnie.
Ale gdy dostałam informację, że najnowszy numer poświęcony jest fotografii wojennej musiałam spróbować! I dobrze zrobiłam! Pierwsze 50 stron to genialny zbiór różnych form opowiedzenia o wojnie i rejestrowaniu jej zarówno na papierze w formie pisemnej jak i tej fotograficznej. Znajdziecie tam wywiad z reporterem Wojciechem Jagielskim, poznacie ikony światowego reportażu i zobaczycie najsłynniejsze fotografie wojenne z ciekawym i bardzo nieoczywistym komentarzem- co dla mnie było najlepszym fragmentem całego magazynu. Jest również jeszcze kilka fajnych artykułów o korespondentach wojennych, by nagle… bez żadnego ostrzeżenia przejść do tematu pedofilii w Kościele.
I ja rozumiem, że numer magazynu dotyka niemiłych spraw jakimi jest wojna, ale poczułam się trochę oszukana ilością stron, która mówiła mi: „będzie dużo o reportażu wojennym!”. Nie twierdzę, że te wywiady i artykuły są złe. Dowiedziałam się z nich wielu rzeczy, skonfrontowałam to z samą sobą. Mówienie o tym jest ważne, ale czy aby na pewno jest potrzebne mówienie o tym wszędzie? Nawet w miesięczniku, który ma jeden określony temat?
A może właśnie nie ma. I jeśli nie, to jest to dla mnie ogromny minus. Bo nie lubię czuć się oszukana. Jednak nie mówię w pełni „nie”. Daję kolejną szansę, bo dobrze spędziłam czas z połową tego numeru. Mam nadzieję, że ZNAK nie idzie w zadowolenie wszystkich tak jak chociażby PRZEKRÓJ, gdzie dla siebie wybrać można jedynie około 30%… Lubię jak magazyny są spójne, skierowane do konkretnej grupy odbiorców. Dopiero wtedy są autentyczne 🙂 I o takim magazynie powiem Wam w następnym tygodniu 🙂
Natomiast dzisiaj czekam na Wasze wrażenia odnośnie tego magazynu. Lubicie? Czytacie? Prenumerujecie? Każdy może mieć swoją opinię-nawet skrajnie różną, więc jestem ciekawa co Was przekonuje w ZNAKU lub co odpycha 🙂 Ja na razie ani nie mówię nie, ani tak. Czuję po samym papierze, że twórcom zależy na jakości. Później czuć to również na zapisanych kartkach. Lubię jak coś jest jakościowe…
Jeszcze niedawno kupowałam Książki. Magazyn do czytania. Jednak gdy któryś raz z rzędu wydałam pieniądze na gazetę, w której zaciekawiły mnie góra trzy artykuły, powiedziałam stop. Szkoda czasu, szkoda pensji, szkoda drzew.
Co do Znaku, to przyznam, że nigdy nie zdarzyło mi się go nawet przekartkować. A po Twoim poście sądzę, że chyba trochę na tym straciłam. Może nadarzy się któregoś dnia okazja i również dam mu szansę 🙂
Daj mu szansę koniecznie! 🙂 W pełni rozumiem o co chodzi z czasem, presją i drzewami… ale może chociaż w Empiku warto przekartkować ^^