Miałam ostatnio wspaniałe trzy dni w Gdańsku. Nie dość, że uczestniczyłam w jednym z czterech koncertów Moniki Brodki MTV Unplugged to jeszcze odwiedziłam dwie wystawy i dzisiaj powiem Wam o jednej z nich, która totalnie zawładnęła moim sercem i gdybym mogła przesiedziałabym w Koloni Artystów cały dzień zachwycając się fotografiami Mateusza Hajmana. Serio.
We vlogu z Warszawy mówiłam o wystawie jednej z moich ulubionych, polskich fotografek, czyli Sonii Szóstak i mówiłam tam, że wystawa nie miała właściwie żadnego wspólnego mianownika, a prac było najwyżej piętnaście. Czułam niedosyt, ale próbowałam sobie to wyjaśnić tym, że nie ilość, a jakość i takie tam. Na szczęście wystawa w Gdańsku pokazała mi, że po prostu mogłam być rozczarowana, że nie muszę sobie tego niczym tłumaczyć, bo po prostu zdarzają się wystawy o wiele lepsze. Nie sztuka porównywać, sztuka odkryć, że coś jest po prostu lepsze lub po prostu bardziej trafia w czyjś gust. W mój Hajman tą wystawą trafił.
Polaroidy to wystawa składająca się z pojedynczych, natychmiastowych klatek. Niektóre z nich znalazły się w ramach, inne bezpośrednio zostały naklejone na ścianę. Samo ułożenie zdjęć jest już mega interesujące i zasługuję na dłuższą chwilę zastanowienia. Ja, która w mieszkaniu zawsze staram się mieć wszystko równe nagle mierzę się z nierówno przyklejonymi zdjęciami, nachodzącymi na siebie, krzywo naklejonymi względem siebie i … to wszystko niesamowicie mnie do siebie przekonuje!
Ta wystawa to jedno wielkie zderzenie mojej estetyki fotografowania nagich kobiet i estetyki Hajmana. Ja uwielbiam pokazywać delikatność, natomiast artysta łączy te wszystkie wątki nie bojąc się ukazywać erotyczności kobiet. I w tej kwestii również to zaakceptowałam.
Zdjęć był ogrom. Nie było żadnego przesytu, czy niedosytu. Było wystarczająco. Dla mnie wspaniałym doświadczeniem było również uwierzenie, że to co widzę to WSZYSTKIE prace z polaroidów artysty. Można było dostrzec idealnie oświetlone fotografie jak i te błędne (które tu wydawały się zaplanowanym zabiegiem, może i tak było). Fajnie wreszcie zobaczyć gdzieś prawdziwe, surowe zdjęcia. Nie tylko stylizowane na te pojedyncze.
Jeśli chciałabym Wam na tym blogu jedynie pokazywać jak pięknie sobie spaceruje po galeriach, to pewnie pokazałabym Wam wszystkie fotografie z bliska, bo wszystkie mnie zachwyciły, ale prowadząc ciutwiecej.pl zależy mi przede wszystkim na inspirowaniu Was i motywowaniu do wychodzenia z domu. Tak więc pokazuję Wam znikomą ilość tak aby zachęcić Was do odwiedzenia Koloni Artystów w Gdańsku. Wystawa trwa do 28 lutego. Wystarczająco dużo czasu, dla Gdańszczan, żeby ubrać buty i płaszczy i pojechać do Wrzeszcza 🙂 Tym bardziej, że Kolonia to nie tylko wystawa, ale również niesamowicie klimatyczne miejsce do posiedzenia przy kawie. Ja co prawda byłam tam dopiero drugi raz (pierwszy raz przy okazji wystawy Bianki Szlachty), ale mam nadzieję, że wreszcie wygospodaruję więcej czasu na spokojną kilkugodzinną kawę wśród tak dobrego wnętrza i sztuki.
ps wiedzieliście, że istnieją polaroidy ze zdjęciem w kształcie koła? Pierwszy raz się z tym spotkałam i mega mi się to podoba! Czeka mnie jedynie sprawdzenie, czy pasują one do mojego aparatu i kupuję… choć przecież mam rok bez zakupów, ale na sztuce nie oszczędzam, pamiętajcie ^^