Lifestyle

Czwarty tydzień 7 ciuchów na 30 dni | #TheClosetChallenge

To dla mnie trochę szalone. Właśnie minął CZWARTY tydzień mojego wyzwania. Zostały ostatnie dwa dni, które podsumuję już w całościowym, zbiorowym filmie na yt i pewnie również tutaj. Tak mnie to zmieniło, tak mnie to uwolniło, tak mi to wszystko pokazało, że to jedynie ciuchy. Super jest! Już się nie mogę doczekać aż wrócę z Warszawy, obejrzę film, który nagrałam pod koniec marca i nagram nowy- po miesiącu zyskiwania wszelakich mądrości. Mam nadzieję, że również na to czekacie.

TRZECIA IMPREZA W TEJ SAMEJ SUKIENCE

No powiem Wam, że hardkor! Trzecia impreza w miesiącu z tymi samymi ludźmi i… w tej samej sukience I TO JESZCZE PRZEZ DWA DNI Z RZĘDU! Można? Pewnie! Lubię się przebierać i ubierać różne sukienki, lubię ich mieć dużo, bo lubię nosić je sama, ale również cieszę się, że moje koleżanki w kryzysowych momentach nieznalezienia nic w sklepach mogą przyjść do mnie i wybrać sobie coś na uroczystość. Lubię sukienki w swojej szafie, uważam, że naprawdę je wykorzystuję.

Jednak naprawdę miła jest odmiana, w której MOGĘ mieć więcej sukienek, ale NIE MUSZĘ tylko dlatego, że wypada. Kwiecień pokazuje mi, że nawet po ciągłym noszeniu tej samej sukienki i jeszcze pozowaniu w niej na okrągło można dostać komplement od kolegi, że wygląda się super! A nawet nie wiecie jakie to miłe, gdy ktoś łapie Cię za ramie od tyłu i mówi, że w tłumie poznał Cię po sukience, bo jest taka Twoja! Ba! Nawet Piotr, który komplementy prawi jedynie gdy rzeczywiście wypływają z jego przekonania, a nie z tego, że wypada mówił mi w tym miesiącu zdecydowanie o wiele więcej, że wyglądam pięknie niż zawsze. Ej serio! Wszystko zależy od tego jak się czujemy w danym ciuchu, a nie od tego czy ten ciuch jest zjawiskowy. Super co?! To nie nuda, to po prostu znalezienie swojej rzeczy i mega mnie to jara.

Oczywiście 100% poliester jest moim ubraniowym krzyżem i gdy teraz nie wiem czy uszyć nową, czy jednak jeszcze się trochę przemęczyć, czy wywalić na śmietnik jestem trochę wkurzona… ale tylko tak troszeczkę, serio ^^ Cieszę się, że ta sukienka pokazuje mi, że już zawsze sprawdzę skład każdej rzeczy którą kupię. Moje męczenie w tej sukience to taki jeden procent w stosunku do pełni męczeństwa jakie można przechodzić w jakimś niedopasowanym ciuchu… ale jednak wiem, że wolę postawić na stu procentowe zadowolenie przy przyszłych zakupach, których w moim życiu będzie już coraz mniej. Dobre materiały górą! 😀

PIĘKNE ZDJĘCIA

Oja, wiem, że to dla Was pewnie błahostka, ale dla mnie to takie ważne. Opowiem Wam o tym! Mianowicie chodzi mi o to, że ten miesiąc dał mi prawie codzienne możliwości współpracy z Piotrem i aparatem w jego rękach. Często mieliśmy spory, gdy ja miałam wizję na zdjęcia, a Piotr nie za bardzo rozumiał o co mi chodzi i robił po swojemu co akurat nie za bardzo mi leżało. Ten miesiąc pozwolił nam na taki prawie przymus codziennego robienia mini „sesji modowej”. Te zdjęcia poniżej to sto procent mojej wizji zrobionej przez Piotra i to w chwilę i przy zerowym wkurzaniu się na siebie, super co? 😀

Podejrzewam, że to jakiś mocny, nowy etap w naszym związku. Umiejętność wspólnego działania przy zdjęciach na Instagrama i bloga. Jako dla blogerki to naprawdę duże i ważne osiągnięcie 😀

No i ogólnie mam taki pomysł, że po miesiącu w siedmiu ciuchach przez kolejny miesiąc dalej będziemy robić codziennie zdjęcia mi jako modelce. Nie tylko po to żeby nadal cieszyć się naszą dobrą współpracą, ale przede wszystkim po to, abyście wiedzieli jak przyzwyczajam się do starego… a może do starego wcale nie wracam, tylko z nową świadomością kreuję swoją szafę. Sama znów jestem mocno podekscytowana tym co się stanie, więc z chęcią będę Was o tym informowała. Tym bardziej, że mój Instagram przez kwiecień zamienił się w absolutne złoto. Tak bardzo mi się podoba, że pewnie nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Co Wy na to żeby przez kolejny miesiąc znów oglądać ciuchową modelkę Karolinę? ^^

PAKOWANIE SIĘ NA WYJAZD

Miałam to szczęście, że w kwietniu wypadł mi spontaniczny tygodniowy wyjazd. Uznałam, że to świetnie sprawdzenie jak się będzie żyło z tak małą ilością ubrań w walizce również na wyjeździe. Bałam się tego, a z drugiej strony mega cieszyłam. Dlaczego? Ponieważ spakowałam się w trzy minuty i choć walizka nie była lżejsza to bez problemu zmieściłam w nią również aparat i laptop, które często musiałam mieć w osobnych torbach lub w futerale w ręku. Siedem rzeczy zajmuje naprawdę mało miejsca, choć wzięłam również dwie dodatkowe pary butów, strój na siłownię i pidżamę było tego naprawdę niewiele.

Przed wyjazdem zrobiłam również obowiązkowe pranie wszystkiego tak aby wszystko było świeże i abym przetrwała tydzień bez dyskomfortu. Zbiegło się to w czasie z praniem pościeli po świętach, więc bęben wypełniony był w całości. Wszystko na słońcu wyschło raz dwa i mogłam spokojnie spakować się w walizkę.

SIEDEM CIUCHÓW NA TYGODNIOWYM WYJEŹDZIE

Zawsze na wyjazd biorę wszystko na jeden raz, a nawet więcej ciuchów niż dni. Wiadomo jak to jest, gdy nie ma się dostępu do szafy, a akurat spadnie jedzenie na bluzkę, czy pójdzie się na imprezę, gdzie palą papierosy, albo, co najgorsze, do restauracji gdzie nie działa wentylacja- wszystko do prania! A jak wiadomo pralki na wyjeździe zazwyczaj nie ma. Już przeżyłam kilka poważnych nauczek, po których brakowało mi ubrań i to było absolutnie złe. No i nagle te siedem ubrań… niby super, bo brak problemu z wyborem, ale co gdy coś się stanie?!

Pojechałam w jednym, na następne dwa dni nosiłam swój zestaw zielona koszulka i zwiewna spódnica, później wjechała zwiewna spódnica i bluzka na długi rękaw, kolejny dzień to spodnie i długi rękaw i jeden dzień to sukienka. Popełniłam tylko jeden błąd- świeżą sukienkę założyłam na… ognisko, więc była już absolutnie nie do założenia. Na szczęście mieszkam u bardzo bliskiej osoby, więc spyknęłyśmy nasze rzeczy i włączyłyśmy pralkę. Dorzuciłam swoją jedną koszulkę i gotowe.

Tak więc ze świeżością ubrań problemu nie mam. Pogoda również dopisała, bo gdyby nie to, że po kilkudniowej gorączce przyszło ochłodzenie byłoby mi za gorąco na to co zostało. A tak to jest super.

Najważniejsze jednak jest to, że na wyjazdach zazwyczaj czuję się dziwnie nieswojo. Zabieram ciuchy, w których wyglądam pięknie na zdjęciach, później tych zdjęć nie robię, ale muszę chodzić w tym cały dzień i nie czuję się komfortowo. Teraz absolutnie nie mam tego problemu! Czuję się świetnie w każdej rzeczy którą zakładam. Każda jest dopasowana, każda jest bardzo moja i bardzo wygodna. Czuję się ŚWIETNIE!

Nie wiem czy dla przechodniów wyglądam dobrze, ale wydaje mi się, że tak, bo po prostu czuję się dobrze. Nie chowam się za ciuchem, tylko dobrze mi w nim. To naprawdę ważne.

Na przykład we Wrocławiu byłam tydzień i miałam idealnie tyle samo spódnic ile dni, do każdej spódnicy inną bluzkę (plus kilka dodatkowych jakby co), osobne narzuty i… osobne szaliki na każdy dzień żeby nie było nudno. Czułam się dosyć fajnie, ale to jest absolutnie nieporównywalne do tego jak świetnie czuję się teraz. Naprawdę. Wtedy wyjmowałam ubrania, które wyglądają świetnie, teraz wzięłam ubrania, które wyglądają zwyczajnie, ale w których mi idealnie.

Już się nie mogę doczekać powrotu do domu i powrotu do starej szafy z nową świadomością. Jestem pewna, ze wywalę przynajmniej połowę rzeczy. Cieszę się tym bardzo. Obym przy następnym wyjeździe nie zapomniała jak dobrze mi było w tej Warszawie i jak bardzo warto właśnie tak się pakować… zwracając tylko uwagę czy będzie możliwość wyprania rzeczy, wtedy jest idealnie. Zawsze istnieje możliwość prania w rękach, ale kurcze, coś mi się to nie widzi „na wycieczce” ^^

Do zobaczenia już za kilka dni w filmie podsumowującym mój miesiąc w siedmiu ciuchach. „Na żywo” pewnie będzie wypływać o wiele więcej emocji no i jeszcze kolejne przemyślenia. Planuję na ten temat dwa filmy- jeden po drugim. Myślę, że będzie superowo! Czas wrócić na Youtube, bo ostatnio przez te moje podróżowanie jest niezły zastój, ale potrzebny taki. Dobry jest… a przecież i tak powstają fajne filmy. Nie ilość, a jakość prawda? 🙂

6 Comments

  1. Dziś wyjeżdżam w rodzinne strony i dzięki Tobie po raz pierwszy spakowałam kilka ubrań a nie kilkanaście. A warto wspomnieć, że po drodze czeka mnie komunia i wpad nad Bałtyk. Normalnie wzięłabym pewni 10 par spodni i jeszcze więcej bluzek, a dziś… Dwie pary spodni, trzy koszulki, sukienka i niezastąpiona jeansowa kurtka <3 Bardzo inspirujesz!

  2. bo to chyba tak jest, co? Jak dobrze się czujemy w danym ubraniu, to nie ważne jak bardzo zwykłe będzie, będziemy wyglądać pięknie hah. Czekam na te filmy podsumowujące ten miesiąc jako 7 ubrań i kolejny bez zakupów tak bardzo, bardzo!

  3. oo nagraj koniecznie film jak będziesz swoją szafę porządkować po tym eksperymencie. mogłabyś np. po kolei wyciągać ciuchy i uzasadniać czemu jednak chcesz się danej z nich pozbyć :);)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *