Sztuka

Wystawy tymczasowe w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Niedzielne popołudnie Julita Wójcik | Geometrica de physiologiam pictura Krzysztof Gliszczyński

Pozwólcie, że jeszcze na kilka postów zostanę w Sopocie. Nie spodziewałam się, że przez te kilka dni będzie aż tyle do opowiadania- nie osobistych, a związanych z tematem rzeczy i wydarzeń! Umówmy się tak: dzisiaj o wystawie, jutro o zero waste i koniec! Wracamy do Elbląga.

Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie kojarzy mi się jedynie z moimi wagarami w gimnazjum, gdzie z moją serdeczną koleżanką zawitałyśmy w dzień wagarowicza. Nie pamiętam co to była za wystawa, ale emocje i szczęście były tak wielkie, że bardzo mi się podobało… niestety nigdy więcej tych emocji nie powtórzyłam. Za każdym razem, gdy odwiedzałam sopocką galerię byłam rozczarowana. Aż do teraz. Teraz było dobrze. Dzisiaj napiszę Wam aż o dwóch wystawach tymczasowych, bo gdybym to rozbiła na części to ten blog byłby chyba przez miesiąc tylko o moim kilkudniowym wyjeździe hahhaha 😀

JULITA WÓJCIK NIEDZIELNE POPOŁUDNIE

Po przeczytaniu krótkiego wpisu na stronie PGS spodziewałam się, że to nie będzie dobre. Jakaś tak zwykła sztuka współczesna. Jednak jak tylko się tam znalazłam odkryłam mnóstwo dobrego! Nie będę Wam mówić o kuratorskich przemyśleniach, bo ani ich nie mam, ani nie chcę ich pisać. Jeśli chcecie takowe przeczytać to zapraszam na stronę galerii… a ja powiem po prostu- bardzo mi się podobało! Nie wszystko, ale było mnóstwo elementów, które składały się na mój końcowy werdykt.

Był falowiec z papieru w ramie na całej długości ściany, było świetne sito i mnóstwo dzierganych domków, Było też kilka video performanców, ale żaden z nich nie wciągnął mnie na tyle, żebym obejrzała któryś do końca.

Najlepsze działo się jednak na koniec. Na stoliku leżały kartki, ołówki i szpilki, a na ścianie wisiało mnóstwo pokreślonych kartek. To tam można było stworzyć swój własny poemat o nowości. Jakoś mocno to do mnie trafiło. Było tam mnóstwo dobrych fraz do wykorzystania i choć większość ludzi stworzyło poematy o nowości dość szare, smutne i posępne (co było dobre!), to ja żyjąc nową szkołą/ filmówką i nowym mieszkaniem stworzyłam coś mocno radosnego i budującego. Trafił do mnie ten mój poemacik 😀 Będę go chyba czytać w trakcie wątpienia w to, że się tam dostanę. No i „moje dzieło” zawisło na ścianie galerii. Znowu (bo tu RAZ a tu DRUGI i pewnie jeszcze kilka) hahaha 😀

I taka niby żadna rzecz, a jakoś mnie tak zbudowała. Gdyby nie ten stolik, to wystawa wydałaby mi się żadna, zwykła z dobrymi elementami bez żadnej wielkiej spójności w wyrazie i artystycznym charakterze. A dzięki temu pomysłowi na poematy urosła w moich oczach do rangi wystawy całkiem dobrej 😀 I choć jest to pewna retrospekcja wszystkiego co tworzy Julita Wójcik, to jest to całkiem przyjemna wystawa, na którą warto się wybrać w wolny dzień. Może niedzielę wolną od handlu? Hahaha 😀

GEOMETRICA DE PHYSIOLOGIAM PICTURA KRZYSZTOF GLISZCZYŃSKI

Czytałyśmy z Magdą o wystawie, czy warto. Zapamiętałyśmy, zmęczonymi umysłami po całym dniu, że mowa w tekście o zapachu terpentyny i wejściu do pracowni artysty. To była pierwsza wystawa, którą zobaczyłyśmy w PGS i pierwsze co nas uderzyło po otworzeniu sali to ten zapach! Bardzo intensywny, pobudzający zmysły i sprawiający, że siłą rzeczy czułyśmy się trochę jak na polu walki artysty w jego własnej pracowni, niż w galerii.

I tu pojawia się totalne przeciwieństwo wspomnianej wyże wystawy. Tu jest pomysł zrozumiany od początku do końca, tu jest też bardzo świadomy i ukształtowany artysta, który znalazł swoją formę wyrazu i choć używa tylko jej, to w żadnej z prac nie jest nudny, czy szablonowy.

Mnóstwo tu obrazów abstrakcyjnych, które swoim kolorem, fakturą, emocjami i siłą wbijają w ziemię. Gdybym miała wygodny fotel, to mogłabym siedzieć godzinami przed każdym z nim- a już na pewno przed czerwonym, który widzicie poniżej we fragmencie. Są tutaj również różne bardzo ciekawe dla oka instalacje ze zużytych rękawiczek lateksowych (moje zero waste serduszko ucieszyło się, że zostały wykorzystane ponownie hahah!), krótkie video z pracowni, gdzie obok filmu stały konkretne prace oraz performance.

Kilka rzeczy było dla mnie przesadzonych i nad wyrost… lub po prostu były dla mnie nieciekawe. Jednak patrząc na to wszystko całościowo, to było to naprawdę bardzo inspirujące, dobre i bardzo przyjemne dla oka. No i ten zapach terpentyny! ♥

Bardzo gorąco polecam zapoznać się z tym artystą chociażby w Internecie 🙂 A mi właśnie teraz troszkę skojarzyły się te prace z wystawą Malarstwo zrodzone z metody….ale tylko troszkę 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *