Uczestniczyłam w panelu dyskusyjnym na temat zero waste, w którym specjalnym gościem był mój mentor ( 😀 ) Kasia Wągrowska. Nie mogło być lepiej! Dzisiaj Wam trochę o tym opowiem. A jeśli jesteś tu nowy, to zapraszam Cię do moich kilku postów na ten temat. Przez pół roku już się trochę tego nazbierało: diy woreczki na pieczywo, minimalizm w szafie, nieudane próby zero waste w Toruniu, prezenty w duchu zero waste, mój sposób na zmniejszenie odpadów w domu, warszawskie zero waste i w czym nie będę zero waste. Zastanawiam się również, czy może chcielibyście nową kategorię, tak aby łatwo było można znaleźć ten temat i wszystkie do niego posty? Dajcie znać w komentarzach, a ja przechodzę do relacji z panelu.
Za to właśnie uwielbiam mojego bloga. Nigdy w życiu nie dowiedziałabym się o tym panelu, gdyby czytelniczka mojego bloga nie podesłała mi na fb wydarzenie. Akurat byłam w Trójmieście i choć miałam wracać po południu, to nie było mowy, żebym nie zmieniła swoich planów i nie została… tym bardziej, że gdy już byłam pewna, że pójdę okazało się, że na panel przyjedzie Kasia Wągrowska. Mój mentor numer jeden hahah 😀
Rozmawialiśmy o tym, że ZERO nie jest dobrym pomysłem na początek, a właściwie nie jest osiągalną liczbą nigdy, ponieważ zawsze pewne odpady się tworzą. Jednak co zrobić, aby zachęcić siebie i innych do życia w duchu zero waste? Zachęcić ich do życia w stylu less waste.
Ja nigdy nie miałam problemu z tym zerem. Motywowało mnie do zmian, bo gdybym usłyszała, że mam to zrobić troszeczkę, to pewnie teraz już uznałabym, że te troszeczkę zaistniało w moim życiu. Potrzebowałam chyba solidnej motywacji i taką znalazłam. Jednak panel był niesamowicie ciekawy, bo w dyskusji uczestniczyli freeganie, ludzie zero waste i Pani, która zarządza Uwaga, śmieciarka jedzie. Na każdą z tych części był czas i pierwszy raz spotkałam się z tak żywą dyskusją. Prowadząca mówiła, że w trakcie jej zadawania pytań można się wtrącać i pytać, ale sądziłam, że będzie jak zawsze i nikt się nie odezwie. A to tak żyło! Tam byli tak wartościowi ludzie.
Była również Pani, która zdecydowanie powinna znaleźć się na podeście, ponieważ swoją krótką wypowiedzią skradła moje serce i przekonała mnie do tego, że freeganie to ludzie zarąbiści w kosmos! Jeśli nie wiecie (bo ja nie wiedziałam długo) freegan to osoba, która dba o żywność, nie chce jej wyrzucać i główną ich ideą jest zabieranie dobrego (!!!) jedzenia spod sklepów, które to jedzenie wyrzuciło. I choć na początku, gdy się o tym dowiedziałam wydało mi się to straszne dopiero na tym panelu uzmysłowiłam sobie, że jest okey. Pani mówiła również, bardzo wyraźnie, że się tego nie wstydzi! Że się tym szczyci! Że dla niej to ważne, że szanuje jedzenie, że teraz je tak dobrze jak nigdy, bo na jej stołach są arbuzy, mango, sery, parmezany […]. Z Magdą byłyśmy na tyle podjarane, że same chciałyśmy spróbować. Fajnie, że są ludzie, którzy robią takie rzeczy.
Wzięłam na spotkanie dwie moje koleżanki, Anię i Magdę, w nadziei, że się „nawrócą” i uznają, że te „moje szalone rzeczy” są jak najbardziej właściwe i nie zmieniają całego życia u podstaw, a jedynie uświadamiają, że jest wiele prozaicznych rzeczy, które nie wpłyną na jakość codziennego życia, ale przyniosą niesamowite skutki ♥ Byłam pewna, że panel dyskusyjny z naciskiem na „less” będzie idealny. I był! Dziewczyny wyszły z sali odmienione i myślę, że wprowadzą kilka zmian w swoim życiu. Ja sama wciąż zmieniam na więcej, bo wciąż znajduję nowe, łatwe inspiracje. Było o wodzie z kranu i rzeczach na wagę do pojemników. To niewymagające, a czasami stawiające takie opory!
Wszystko było ze sobą spójne, bo na panel zaproszono ludzi do wzięcia swoich kubków i termosów. Każdy miał swój kubek i pił w nim przepyszne malinowe lemoniady. Nie dość, że wyglądało, to jeszcze nie trzeba było wyrzucać wielkiego czarnego worka śmieci po spotkaniu.
Fajnie jest słuchać, że wszyscy mieli problem. Że nie tylko ja mam problem z Piotrem, który uważa, że pobłądziłam w jakiejś swojej ekscytacji hahaha, tylko każdy tak ma…. ale najważniejsze jest to, aby się nie poddawać i swoim życiem dawać przykład tego, że to dobre i wcale nie robi z nas świrów. Dla mnie to spotkanie było bardzo inspirujące i dało mi niezłego kopa do dalszego działania.
To pierwsze spotkanie, będzie ich więcej… więc zapraszam do śledzenia wydarzenia, bo z tego co słyszałam dzisiaj są warsztaty z robienia toreb z banerów, a już niedługo renowacja mebli. Dyskusja skończyła się w środku, więc może kiedyś również będzie powtórka z rozrywki? 🙂
Powinnaś obejrzeć norweski film dokumentalny Przeterminowane. Ja widziałam go w Mjazdze. W sumie nie wiem, czy jest gdzieś dostępny. Mnie też podoba się idea freeganizmu, ale w Polsce śmietniki sklepowe często są zamykane, więc ciężko w ten sposób żyć.
O zamykaniu też było. Łatwo obejść jak się okazało 😀 A film z miłą chęcią obejrzę. Bardzo dziękuję! ♥
Jak czytam Twoje posty, to aż mi głupio, że dalej nie wprowadziłam kilku drobnych zmian w swoim życiu – mam kubek termiczny, a prawie z niego nie korzystam, bo zapominam 🙁 i zwykle kupuję butelkowaną wodę. Pakuję jedzenie w folię i papier, zamiast wziąć do pudełka. Albo nie biorę do szkoły swoich sztućców. I tak dalej. Kurczę, muszę się w końcu zmobilizować!
A do Ciebie mam takie pytanie, czy Twoi rodzice jakoś się zmienili pod tym względem?
Dobre pytanie! Na święta obdarowałam bliskich workami na pieczywo i owoce… ale moja Mama z nich nie korzysta 🙁 Więc ogólnie to temat oporny, ale też zauważam, że moja Mama w wielu rzeczach była zero waste tylko bez tej nazwy- po prostu tak z wychowania. Więc kiedy wprowadzałam takie podstawy, to zauważyłam, że to ja bardziej do niej się dopasowałam 😉 I to jest mega fajne!!! Ale np. mój chłopak bierze swoje torby na zakupy, owoce i warzywa bez foliówek i takie tam. Więc jest super! ♥ Ale może powinnam porozmawiać jakoś bardziej i głębiej z mamą o tym? Na razie jakoś tak zachłysnęłam się tym, że w naszym domu jest super, bo ja ogarnęłam 😀
A, bo Ty mieszkasz już sama, tak? Ja mam trochę gorzej, bo mieszkam z rodzicami, więc mam wrażenie, że moje zero waste się trochę mija z celem, zawsze przegrywam 2:1 XD Nie bardzo wiem jak by porozmawiać o tym z mamą, np. żeby przestała używać zmywaków do mycia naczyń – ostatnio zwróciłam uwagę na to, jak często trzeba je wymieniać i trochę mnie to poraziło. W zero waste właśnie też przerasta mnie to, że jest tego… no… strasznie dużo. I od razu się wszystkiego odechciewa, mimo że wiem, że nie można patrzeć tak czarno-biało. No cóż. Przede mną dłuuuga droga jeszcze.
Mieszkam, mieszkam… ale ostatnie chwile i na trochę innych zasadach, eh to skomplikowane hahah 😀 Wiesz co… my zmywaków jeszcze nie zamieniłyśmy, ale częściej używamy zmywarki, więc zmywak zmieniamy rzadko, bo i rzadko go używamy.
Ale podstawowe zmiany, które ja wprowadziłam u siebie, to zero jednorazowych siateczek, mydło zamiast żelu do mycia rąk i pod prysznic i wielorazowe waciki do demakijażu (jaka oszczędność śmieci!!!) oraz WYKORZYSTYWANIE! Tyczy się to zarówno jedzenia jak i np. zapełnionych kartek z jednej strony, opakowań od kuriera, pakowania prezentów i KUPOWANIA. Ograniczyłam kupowanie zbędnych rzeczy. Wiem, że nie potrzebuję nowych ciuchów- nie kupuję ich. Wiem, że nie potrzebuje nowych kubków, choć by były najpiękniejsze i „niezbędne”. Nie kupuję książek, bo mam ich wystarczająco dużo, aby się nie nudzić i wszystkie nadrobić przynajmniej na trzy lata.
I największym sprawdzianem jest dla mnie Tiger- ulubiony sklep z rupieciami! Zawsze wchodzę tam codziennie (nadal) i zawsze wychodziłam z pełnymi siatami… a teraz? Najpierw robię zdjęcia, wychodzę, myślę, wracam i… już nie chcę. Bo plan treningowy w super zeszycie? Mam zeszyt, który muszę wykorzystać w domu! Super bidon w kształcie ciężaru? Plastik! A poza tym mam swoją stalową, niezniszczalną butelkę! Piękny zeszyt? Daj spokój! Milion czeka w domu! I tak dalej i tak dalej. Bardzo jestem z siebie dumna.
I wiesz. Nie ma co zmieniać ludzi wokół siebie, tak myślę. Tyle korzyści może przynieść zmiana jednej osoby, że warto skupić się najpierw na sobie. Wystarczy. Później ludzie podpatrzą i będą się inspirować… zwłaszcza, że to jest bardzo ekonomiczny styl życia i portfel jest zadowolony 😉