Hejka! 🙂
Dzisiaj swego rodzaju śmietnik. Zbierałam się do napisania tego postu już jakiś czas. Dawno temu zrobiłam zdjęcia, ale kompletnie nie chciało mi się za to brać. Wprowadzam wiele zmian na swoim blogu i chociaż nie powinnam o nich jeszcze mówić, to oczywiście nie jestem w stanie wytrzymać 😀 I jedną z nich będzie zmienienie formy bloga. Jak już Wam wspominałam robiłam ankietę wewnętrzną i przeprowadzałam ankiety na temat mojego bloga… prawie każdy coś tam miał do tych moich książek 😀 Wiadomo, że nie znikną z tego bloga, bo książki, to ogromna część mojego życia (chociaż zauważam ogromny spadek formy), a że blog jest mój, to nadal tu będą… bo chcę żebyście czytali. Chcę Was zachęcić… ale! skoro chcę Was zachęcić, to po co pisać o książkach słabych? Jedynie po to żeby po nie nie sięgać, ale nie będę poświęcać jednej książce całego postu. Napisanie postu ostatnio zrobiło się dla mnie świętej i nie chcę żeby ktoś po wejściu na bloga przeczytał kilka negatywnych zdań i poszedł dalej. Chcę żeby tu było fajnie! 😀 Dlatego fajne książki zostawiamy w spokoju, bo warto o nich pisać… a te niefajne? Raz na miesiąc będę zbierała wszystkie do kupy i będzie zbiorowy śmietnik wszystkiego, co nie do końca trafiło w moje gusta. Także tak. Myślę, że to wszystko usprawni, bo niestety książek niefajnych jest na świecie dużo… tym gorzej jeśli są nijakie. Dzisiaj tak czuję, że jedną chyba troszkę okaleczę, bo nie była aż tak zła- więc koniecznie przeczytajcie co mam do powiedzenia na temat „Bogini tańca”, a kolejne dwie to marności nad marnościami. Lecimy!
1. Bogini Tańca- nie za bardzo rozumiem konwencję tej książki, to tak jakby stworzona opowieść na podstawie czyjegoś życia, ale nienapisana przez przeżywającą to konkretne życie, tylko przez kogoś kto studiował życie tancerki, posiłkował się wieloma książkami itp. Nie lubię takiej formy przekazu. Uwielbiam czytać biografie-doskonale o tym wiecie. To jest fenomenalne, kiedy możemy chociaż trochę poznać życie wybitnego człowieka. Uwielbiam również autobiografie (o ile autor nie ma dwudziestu lat) oraz książki w formach wywiadów… ale spisanie historii ze szczegółowymi dialogami wydaje mi się tak sztuczne i nieodpowiednie. Mimo wszystko czytało mi się to naprawdę dobrze i byłam zadowolona. Poznanie świata tancerzy, emigracji, teatrów- cudo! Tylko czemu nie zostało to sprowadzone jedynie do wyobraźni autora książki podszytej rzetelnymi informacjami na temat tancerzy tamtego czasu. Można by było wymyślić postać, która nie byłaby znana na całym świecie- nikt wtedy nie doszukiwałby się stu procentowej realności. Jeszcze w filmie mogę jakoś to przejść… ale w książce nie potrafię. Dziwne to. I okładka nie jest ładna…. poza tym wszystko spisane na białych kartach, co powoduje, że bolą oczy (o czym zawsze wspominam), a przy okazji książka była niebotycznie ciężka jak na swoje 500 stron i zwyczajny format… ale to już takie tam karolinowe czepialstwo.
2. Rodzina O. – ktoś postanowił stworzyć serial w książce. Nie, nie sagę- SERIAL. Nie wiem czy to normalne, ale mi się wydaje to całkowicie abstrakcyjne. Nawet jeśli nie- to mogę mieć swoje zdanie, jako już w pewien sposób doświadczony czytelnik 😀 Z początku wydało mi się to całkiem ciekawe, dlatego postanowiłam się skusić, ale chyba jednak muszę trochę przystopować ze swoją ciekawością, bo utonę w tych miernych książkach! Tylko jak walczyć z ciekawością? 😉 Podeszłam do niej z jak największą przychylnością, naprawdę, nie skreśliłam jej na początku. Skreśliłam ją po stu stronach i więcej nie mogłam przecierpieć. Mam wakacje już od prawie dwóch miesięcy, mam dużo czasu, ale to nie znaczy, że teraz będę go marnować na wszystko co popadnie. Postanowiłam nauczyć się go szanować i… nie robić czegoś co mi nie odpowiada. Wiem, że istnieją książki, które dopiero po przeczytaniu nabierają sensu, ale uwierzcie, że one mają w sobie coś troszkę innego. Mimo, że Ci się nie podobają, to i tak coś Cię przy niej trzyma. Przy tej nie trzymało mnie nic i odłożyłam ją bez żadnych wyrzutów sumienia. Ludzie, jeśli nie wiecie co czytać, to zapraszam do zakładki „książki” i tam na pewno coś znajdziecie. Wydawnictwo Znak w miesiącu wydaje mnóstwo dobrych książek, o których czasami uda mi się napisać, ale „Rodzina O.” do nich nie należy 😉
3. Dziki seks- pomyślałam sobie, że czemu by nie? Te wszystkie opisy książek zawsze tak zachęcają, że zadaję sobie to pytanie prawie zawsze. No ale już wiem czemu nie…. bo w ogóle mnie to nie interesuje. Pierwszy rozdział był całkiem interesujący, ale później, kiedy siadałam do tej książki drugi, trzeci i czwarty raz męczyłam się strasznie i wreszcie spytałam samą siebie: „po co to sobie robisz? To nie lektura, nie będziesz z niej odpytywana na maturze. Odłóż i korzystaj z wakacji i dobrodziejstw literackich, których masz pełno do nadrobienia”- jak pomyślałam, tak zrobiłam. Mimo wszystko w tym wypadku to tylko moje zdanie. Po prostu nie wpadło w moje gusta i nie interesuje mnie… ale to nie jest źle napisana książka. Każdy może wynieść z niej coś ciekawego- dlatego jeśli ktoś czuje, że miałby chęć przeczytania, to nie zatrzymuje. Tym bardziej, że ma bardzo pogodny i miły dla oka kolor okładki ^^ Taka mała rzecz, a cieszy. I jeśli ją przeczytacie, to bardzo jestem ciekawa Waszej opinii- możecie później do mnie napisać 😉
Uf! Na szczęście tylko tyle… ale żeby nie było. Uwielbiam Znak- teraz mam w rękach petardę! Napiszę o niej na dniach. Fanki mody- czekajcie! 😀
Buziaki! :*