Lifestyle

Ryga

No hejeczka! 😀
Dzisiaj w nocy wróciłam z wyjazdu sylwestrowego i już się nie mogę doczekać żeby napisać Wam o tym dziwnym czasie kilka słów. 
W tamtym roku miałam wyjechać na Europejskie Spotkanie Młodych inaczej Taize do Hiszpanii. No wiecie- Hiszpania, w polską zimę można chodzić na krótki rękawek i zrywać mandarynki z drzew. Kto by nie skorzystał? Ja…. Nie żałowałam, bo ten czas spędziłam o wiele lepiej, ale obiecałam, że w tym roku pojadę. Już nie w tak ciepłe miejsce, ale miałam nadzieję, że w równie ciekawe. W tym roku padło na Rygę. Podejrzewałam, że będzie to kraj bardzo porównywalny do Polski, ale nie spodziewałam się zupełnie czegoś takiego. To może najpierw trochę o samej Rydze, a później Taize 🙂
W dniu wyjazdu coś mnie podkusiło żeby po raz setny sprawdzić, czy dzieje się tam coś ciekawego i czy cokolwiek będzie można zwiedzić i zobaczyć. Nie wiem jakim cudem, ale tym razem wyskoczył mi bardzo ciekawy blog z zastrzykiem informacji. Wstawiłam link na grupę ludzi, którzy wyjeżdżali razem ze mną i okazało się w autobusie, że każdy przeczytał wszystko od deski do deski. Tak więc jeśli wyjeżdżacie do Rygi to obowiązkowo zajrzyjcie TU.
Ryga to kolejne miasto, w którym możecie odnaleźć wiele łudząco podobnych budowli, które znamy z innych rejonów. Znaleźć tu możecie oczywiście Pałac Kultury, ale też Statuę Wolności i Small Bena (jak go nazwałyśmy z koleżanką, ale pewnie nie tylko my). Spędziłam cztery dni praktycznie tylko na Starym Mieście oraz w autobusach, które zawoziły mnie na zupełne obrzeża miasta, gdzie miałam nocleg. Chyba każda starówka wygląda dobrze, kiedy odwiedza się ją podczas przerwy świątecznej. No wiecie: te lampki, choinki, bombki, światełka. Ryga jest chyba mistrzem w zapalaniu całego miasta na grudniowe wieczory. Świeci się tam dosłownie wszystko i wygląda to bardzo dobrze! 🙂 Alee… mój kolega powiedział odnośnie tego miasta, że tak bardzo nie poleca, że aż poleci… i chyba coś w tym jest ^^. Miasto na tyle dziwne, że będąc tam przestaje ci się chcieć żyć. Jest mnóstwo świetnych miejsc, które zapierają dech w piersi, ale zawsze jest coś nie tak i zazwyczaj jest to obsługa. Nie wiadomo o co im chodzi, ale chyba nigdy nie spotkałam tak niemiłych i smutnych ludzi. Tragedia. I niby wszystko fajnie, ale jednak wcale.
Natomiast teraz kilka słów o samym Taize. Szczerze mówiąc nie przeżyłam go w żaden szokujący sposób. Nie dane mi było doświadczyć mocniej Boga w Rydze niż w każdym innym miejscu na świecie. Nie lubię splendoru katolickiego. Czułam niesamowite obciążenie swojego chrześcijańskiego sumienia z powodu tego, że nie pojechałam na Światowe Dni Młodzieży. W pewnym momencie uznałam, że to był błąd i powinnam to zrobić, ale już teraz wiem, że wcale nie! Chociaż wcale się o to nie prosiłam, nie modliłam, ani nie chciałam aby Bóg odpowiedział mi na tym wyjeździe na jakiekolwiek pytania… to On sam wkroczył w te moje myśli i wypędził dziwne myśli. Dostałam jasne komunikaty i teraz tak do Was o tym pisze, bo może macie te same dylematy i nie wiecie, czy coś z Wami jest nie tak. Ej! NIE MUSICIE! Nie dla każdego taka modlitwa jest odpowiednia. Będę krzyczeć do wszystkich z całego serca, że dla każdego najlepszym rozwiązaniem jest wstąpienie do wspólnoty, ale nie dla każdego modlitwa z kilkoma tysiącami ludzi jest nawracająca. Nie każdy go doświadcza wtedy bardziej niż na co dzień. I DOBRZE! Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, to byłoby nudno. Nie musicie- i uczcie się na moim przykładzie, że wszystko z Wami dobrze… ale na Taize warto pojechać chociaż raz tak z ciekawości, bo czasami po prostu nie jesteśmy świadomi tego, co trafia w nasz centralny środek. Ja tymczasem czekam na Wasze historie z Rygi. Jestem przekonana, że ktoś z Was był… a może ktoś wybiera się za rok? 🙂

Buziaki! :*

10 Comments

  1. Wiele słyszałam o Taize, zastanawiałam się czy nie jechać kilka razy, ale jeszcze się tam nie pojawiłam. 😉
    Zgadzam się z Tobą co do tematu wspólnoty, że każdy powinien mieć jakąś, mi ostatnio zabrakło mojej – rozpadła się, stała się bardziej ekipą dobrych znajomych niż wspolnotą oazową.
    Jeśli chodzi o takie zbiorowe spotkania modlitewne, to jakoś nie mogę się na nich skupić, coś mnie rozprasza. Wolę zostać sama i porozmawiać z Bogiem. Chociaż z drugiej strony Pismo Święte mówi (parafrazując), że gdzie dwaj lub trzej gromadzą w Jego imieniu, tam jest i On. Więc czasami bije się z myślami i próbuję wyjść do duzych grup.
    Miałam podobne doświadczenie z ŚDM. Miałam nie jechać, bo przecież nie lubię takich dużych zgromadzeń. Jednak kuzynka intensywnie mnie namawiala i w końcu pojechałam na dwa-trzy dni z inną kuzynka i kuzynem. Atmosfera super, ludzie super, czuwanie super.Jednak, tak jak Ty na Teize, nie przeżyłam tego czasu w jakiś objawiajacy sposób, nie zblizylam się jeszcze bardziejdo Boga ani nie odnalazłam swojego powołania. Pomyślałam nad swoim życiem, nadchodzącym rokiem.
    Ale wierzę, że w takich prostych, przyziemnych rzeczach/myślach On też jest obecny.
    Pozdrawiam 🙂

    P.S. Przepraszam za brak ogonkow i kreseczek, ale piszę z telefonu i nie zawsze się pojawią. 🙂

    1. Właśnie dlatego wspólnotowa modlitwa jest super! Pismo Święte mówi dwaj lub trzej… a nie kilka tysięcy hahahha- może to o to chodzi?^^ W każdym razie- dobrze, że są ludzie, którzy mają jak ja :*

    1. Postawiony w tym samym czasie, to nie przypadek… chociaż dobrze, że u nas jest o wiele ładniejszy i wyższy- no i widok w Warszawie o wiele piękniejszy 😉

    1. Ja mam taki cel, że chcę zwiedzić wszystko w swoim życiu. Zobaczymy w ilu procentach mi sie uda. Jedno jest pewne- najważniejsze są chęci, a ich mi nie brakuje! 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *