Hejka! 🙂
Dzisiaj przychodzę do Was z szybkim postem, ale zbierałam się do niego bardzo długo. Myślałam cały dzień na temat książek. Doszłam do wniosku, że straciłam jakikolwiek konkretny swój ulubiony rodzaj literatury. Nie wiem na czym to polega. Może chodzi o to, że czytam zbyt wiele (da się czytać zbyt wiele? To chyba niemożliwe!) różnych gatunków i zbyt wiele z nich mi się podoba i z tego powodu tak trudno mi to wszystko rozgraniczyć. Czemu myślałam o tym właśnie dzisiaj?
Już baaaaardzo dawno zaczęłam czytać swoją drugą w życiu książkę Charlesa Dickensa. Poza lekturą w szkole jaką jest: „Opowieść wigilijna” nie znałam twórczości tak sławnego przecież pisarza. Wiedziałam, że kiedyś muszę to nadrobić i dzięki: „Maleńkiej Dorrit” udało mi się tego dokonać!♥
Miałam niesamowite trudności w czytaniu tej książki. Czasami jest tak, że podczas czytania przychodzą do mnie nowe, trochę luźniejsze historie, które wydaje mi się, że przeczytam szybciej i na spokojniej wrócę do tej bardziej poważnej lektury. Wydaje mi się, że nie jest to dobra ocena książki, którą odkładam- gdyby była dobra za żadne skarby świata bym jej nie odłożyła, prawda? Jednak przy tym tytule zdarzało się to kilka razy…. na szczęście- wreszcie udało mi się ją skończyć!
Historia w książce łudząco przypominała mi te pisane przez siostry Bronte, które jak wiecie niesamowicie uwielbiam. Jednak Bronte to Bronte- w moim sercu mają swoje miejsce i nic innego tego nie zastąpi. Czytało mi się to bardzo przyjemnie, ale zdecydowanie zbyt długo. Nie spodziewałam się czegoś takiego po autorze „Opowieści wigilijnej”. Myślałam, że to będzie zupełnie coś innego. Podobała mi się, ale jestem przekonana, że drugi raz do niej nie wrócę.
W Maleńkiej Dorrit mnóstwo miłości, mnóstwo zawiłych sytuacji, zwrotów akcji i oczywiście zmian statusów społecznych, co jest tak bardzo charakterystyczne dla twórczości Bronte, o której wspominałam wyżej. Przyjemne to… ale ciężko mi się ją czytało i cieszę się, że już skończyłam! Jedno jest pewne- nie wrócę do niej drugi raz. To jedno spotkanie mi wystarczy 😉
Co do okładki- bardzo mi się podoba! Nie dość, że okładka piękna, to grzbiet również i przepięknie wygląda na moim stosie książkowym. Także bardzo jestem na tak! 😀
Jestem na siebie strasznie zła, jest trzecia w nocy. Piszę ten post od dwóch godzin z ogromnymi przerwami na jedzenie oglądanie Adama Szustaka i innych youtuberów. Zajmuję się totalnie wszystkim, tylko nie tym… ale wiem, że to już ostateczny termin na ten post. Nie chcę pisać go nigdy więcej, dlatego zostawiam Was z tak niepoukładanymi zdaniami i uciekam czytać nową książkę, która pali się dzisiaj w mojej torbie z niecierpliwości od połowy dnia! 😀 Lubię tę ekscytację przed przeczytaniem pierwszych słów nowej historii♥
Jakby ktoś pytał- ustne poszły mi całkiem spoko, ale mam nadzieję, że te prawdziwe pójdą mi lepiej^^
Buziaki! :*
Czytałam – ciekawa książka