Hejka 🙂
Dzisiaj miałam ważny dzień. O dwunastej wszyscy weszliśmy do sali i rozpoczął się pierwszy przegląd prac dyplomowych, a właściwie pomysłów na realizację prac kończących naszą edukacje w szkole artystycznej. Nie wiem w jaki sposób działa czas, ale jedno jest pewne- to jakieś propagandowe działanie, które próbuje nam wmówić, że miesiąc ma przynajmniej trzydzieści dni, a doba równe dwadzieścia cztery godziny. Zawsze wydawało mi się, że tydzień trwa AŻ siedem dni i muszę przemęczyć się tych długich pięć dni w szkole, by mieć później dwa dni zupełnego luzu. Czas od poniedziałku do środy mija mi zupełnie niezauważalnie, ostatnie dwa dni jeszcze szybciej. W weekend staram się zrobić wszystko- udaje mi się zrobić może dwie rzeczy. Serio cały czas coś robię.
Jestem na siebie niesamowicie wkurzona, bo chociaż mam już na grafiki w tym roku zrobione dwa z trzech zadań… to mój dyplom leży po całości! Dopiero dzisiaj w rozmowie z nauczycielami zrodził się plan, który zapewne wykorzystam. Nie jestem do niego w stu procentach przekonana, z drugiej strony z miłą chęcią zobaczyłabym takie coś w sklepie, a tym bardziej u siebie w domu! Najważniejsze to zrobić wszystko na czwartek… a przecież jutro już środa!
W życiu mam teraz takie odliczanie do bardzo ważnej daty w moim życiu i nie, nie jest to ani dyplom, ani matura- bez zdania takich rzeczy wbrew pozorom można jeszcze dobrze pożyć! Wydaje mi się, że jeszcze wczoraj czekać miałam pół roku, nagle okazuje się, że jedynie dwa miesiące… a po głębszej analizie- że tak naprawdę ponad miesiąc. Jak działa czas? Wyjaśni mi ktoś? ^^
No to raz, dwa- pobudka! Nikt dyplomu za mnie nie zrobi. Czas stawić czoła terminowi i rozpocząć zupełnie inny tryb życia. Czy ktoś z Was ma może jakieś sposoby na zmienienie swojego zmęczenia na godziny nocne, a nie te w czasie popołudnia? Przeraża mnie to, że wracając ze szkoły potrzebuję pięciu godzin snu, później mogłabym siedzieć całą noc… ale jeśli nie poszłabym o rozsądnej porze spać, to później przeżywam horror, kiedy słyszę pierwsze dźwięki mojego budzika. Czekam na Wasze porady- może ktoś sobie z tym poradził.
Poniżej przedstawiam Wam pierwszy krok w stronę mojego dyplomu…. innego niż ten, który w głowie miałam od dwóch miesięcy. Innego. Lepszego. Bardziej przemyślanego. Będzie pięknie. Później będziecie mogli oglądać i się zachwycać. Taki jest plan.
Pozdrawiam
Znam Twój ból, ostatnie dwa tygodnie pisałam pracę na geografie. Mój sposób był taki: w weekendy starałam się zrobić jak najwięcej, siedziałam pisząc pracę od 9 do 22-23 z przerwami. Na tygodniu próbowałam być na bieżąco z tym co się działo w szkole, w końcu w maju matura (aaaa!!!). Jednak w tym tygodniu głównym priorytetem było skończenie pracy, więc zaraz po szkole i obiedzie siadałam przy komputerze i pisałam, poprawiałam do 22-23, żeby położyć się spać o przyzwoitej godzinie. Moje życie towarzyskie, społeczne i każdy inny typ rozrywek popołudniowych nie istniał. A sposób na popołudniowe zmęczenie – to 20minutowa drzemka albo prysznic.
Polecam, trzymam kciuki za Ciebie i mam nadzieję, że moje rady jeszcze się przydadzą. :*
Ło Matko, moja dwudziestominutowa drzemka zawsze kończy się spaniem do rana. Nie ważne, czy zasypiam o 14,00 czy o 20.00 ^^ To się u mnie nie sprawdza 😀
Mam jeszcze jeden sposób! Przypomniałam sobie o nim po tym jak kliknęłam "Opublikuj".
Wszystko jest opisane tu: blue-kangaroo.pl/jak-zmotywowac-sie-do-pisania-pracy/
Polecam też całego bloga Ani, nie wiem czy go znasz, ale jest super 🙂 o organizacji, podróżach, jedzeniu, studenckim życiu (które dopiero co prawda przede mną). Kończę, bo troche wyszło jak reklama, ale bardzo polecam sposób Ani. 🙂
Z miłą chęcią zobaczę. Dzięki! 😀