Fioletowe-serce

Zmywacz do paznokci w chusteczce

Hejka! 🙂

Jak już mogliście zauważyć- uwielbiam podróżować. Zazwyczaj robię to w jakiś ekstremalny sposób, albo przynajmniej pod taki podchodzący. Chociaż zazwyczaj moje wycieczki odbywają się w towarzystwie facetów i wszystkim wydaje się, że zachowuje się podczas nich jak księżniczka- nie noszę bagażu, narzekam na bolące nóżki i wstaję dwie godziny wcześniej żeby się pomalować, no bo przecież z chłopcami! Nie mogą zobaczyć mnie takiej rano zwykłej! Yyyy… nie. Mogą i to robią 😀 A bagaże noszę sama i jestem z tego bardzo zadowolona. Wiecie kiedy jestem najbardziej zadowolona? To dosyć proste- kiedy mój bagaż jest najlżejszy. Kiedyś w tym celu używałam walizki na kółkach, a moja kosmetyczka zajmowała połowę całej przestrzeni i nadal, kiedy mam taką możliwość lubię wpakowywać wszystko do wielkiej torby i na miejscu czuć się jak u siebie w domu z pięcioma rodzajami balsamów, kremami do rąk, lakierami do paznokci na każdą okazje itp. Jednak jeżeli znajduje się gdzieś z tą moją wielką kosmetyczką- to można uznać moje wakacje za dość ekskluzywne tj. takie bez żadnych wielkich nieprzewidywalnych niespodzianek, z wiadomym noclegiem i terminem pobytu. No ale co z tymi innymi? Moja mama już zna mnie na tyle, że za każdym razem obdarowuje mnie nowymi „mini rzeczami na wycieczki”. Jak np. szybko schnący i nie zajmujący miejsca ręcznik, malutkie buteleczki na żele, kremy, mała kosmetyczka itp. Wszystko spoko- ale bardzo nie polecam tych ręczników, są ohydne! Jednak zawsze w tych minimalistycznych w bagaż wyjazdach miałam problem z lakierami, zmywaczem i wacikami (wiadomo, że nie tylko, ale to wydawało mi się najbardziej bzdurne- no wiecie, zazwyczaj na tygodniowym wyjeździe zmieniacie raz kolor paznokci.. a butla ze zmywaczem zajmuje baaardzo dużo miejsca). Jestem uzależniona od dobrze pomalowanych paznokci (chociaż o dziwo często mam źle, ale wtedy nie czuję się komfortowo) także jeżeli wyjeżdżam gdzieś na tydzień to zmywacz jest nieodzownym elementem, który pakuję. 
I dlaczego dzisiaj tak długo o niczym? Ponieważ kilka dni temu odkryłam coś tak fenomenalnego, że nie było możliwości, abym o tym Was nie poinformowała! Kiedy mam więcej czasu, a pojawiam się właśnie po jakieś jedzenie w Biedronce, zawsze zachodzę na kilka chwil na dział kosmetyków, bo bardzo często, kiedy widzę u koleżanek jakieś bardzo kolorowe i ciekawe kosmetyki okazuje się, że są właśnie stamtąd. Ja sama chyba jeszcze w swojej kolekcji nic nie mam, jednak czasami warto się rozejrzeć.

Ostatnio znalazłam zmywacz do paznokci w chusteczce! Czujecie, jak bardzo ułatwia to całe życie?! To tak niesamowicie mała rzecz, a jestem wdzięczna, że ktoś wpadł na pomysł wyprodukowania jej. Bałam się, że nie zadziała, jednak ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu podczas testowania odkryłam same plusy. No to lecimy: chusteczka jest bardzo wygodna w użyciu, starcza spokojnie na dziesięć paznokci (jakby się uprzeć, to koleżance na wyjeździe również można pożyczyć ^^), zajmuje niesamowicie mało miejsca (patrząc przez pryzmat wyjazdów i zmieszczenia się w kosmetyczkę)… a teraz najlepsze: NIE ŚMIERDZI! Ma rewelacyjnie delikatny zapach, który zupełnie nie drażni i w sumie nawet nie za specjalnie pachnie, ale to dobrze. Poza tym chusteczka jest z dodatkiem olejku, więc paznokcie po zmyciu nie są wysuszone, a jedynie piękne i nawilżone! Już po pierwszym użyciu zostaję wielką fanką i jeżeli wejdzie to na rynek jako produkt całkowicie normalny i dostępny w każdej drogerii, to bez dwóch zdań przerzucam się na nie zamiast zwykłego zmywacza, który śmierdzi, wysusza i w połączeniu z wacikiem nie daje tak dobrego efektu oczyszczenia paznokcia ze starego lakieru.

Przed chwilą sprawdziłam w internecie i chusteczki można kupować również w aptece i przez internet (mowa o chusteczkach z innych firm) także niewątpliwie w najbliższym czasie zaopatrzę się w swoich kilka sztuk.

A Wy co o tym sądzicie? Myślicie, że to dobry wynalazek?
Ja jestem zakochana! 😀
Buziaki! :*
+ dzięki temu, że mam teraz taki wielki stół mogę robić na nim wszyyyystko. Może na zdjęciach nie wygląda aż tak dobrze, jak biała płaszczyzna, ale albo zaopatrzę się w jakiś biały podkład przeznaczony do robienia zdjęć, albo będziecie musieli się przyzwyczaić do mojego pięknego brązowego stołu- jedno jest pewne… pojawiać się tutaj będzie, bo uwielbiam go najbardziej na świecie! ♥

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *