Lifestyle

Szczerze?

Jest już noc, a ja przeżyłam w ciągu tej godziny próbę zaśnięcia, przejrzenia internetu w telefonie i wreszcie postanowiłam, że jednak coś napiszę. Nie było mnie tu wczoraj, dzisiaj próbowałam coś zdziałać, ale tak mi opornie szło, że wreszcie z tego zrezygnowałam. Leżąc sobie w łóżku poczułam, że dzisiaj chcę powiedzieć z serca. Chcę żeby to był blog i wiem, że czasami potrzebuję postów takich o niczym. Uwielbiam jak jest o czymś, ale musi być o niczym. A może w tym niczym kryje się właśnie najwięcej?

Często toczę z sobą walkę. W każdym aspekcie swojego życia, jednak dzisiaj o tym blogowym. Może na inne też przyjdzie czas.

Uwielbiam to miejsce! Uwielbiam, że mi się tak chcę, że to wszystko wygląda tak jak chciałam. Że są ludzie i są aktywni! Że piszą mi miłe słowa i wiem, że to wszystko ma sens. To jest najlepsze na świecie! ♥ Tylko czasami pojawia się we mnie problem/ sprzeczność/ chęć czegoś innego.

Uzależniłam się od Instagrama! Pokochałam go z wzajemnością i mogę spędzać tam naprawdę sporo czasu. Odkąd tylko odkryłam potencjał tego portalu mniej więcej wiedziałam jakby to miało wyglądać z mojej strony. Chciałam żeby były piękne zdjęcia, zawsze z aparatu, nigdy z telefonu. I tak sobie patrzę na zdjęcia innych osób i widzę takie artystyczne piękne cuda. Co nowe to lepsze… a u mnie jest tak blogowo. Te zdjęcia są dobre, bo staram się żeby były dobre… ale jak tak sobie oglądam innych, to wiem, że umiem zrobić jak oni. A mimo wszystko tego nie robię. I to w porównaniu do codziennych problemów na pewno jest błache, a mimo wszystko trochę mnie zastanawia 😉 Coś co pożera bardzo dużo mojego czasu chyba nie dziwi nikogo, że jest dla mnie ważne. I wiecie? Tak sobie myślałam, że może to zmienię, że może zacznę dodawać bardziej artistico, ale później doszłam do wniosku, że wcale nie chcę tego robić. Ej! Mój instagram ma być właśnie blogowy, bo mój blog to kawał mojego serca i to tu miało być centrum wszystkiego! I choć staram się żeby wszędzie było nieziemsko miło, to nie chcę wprowadzać jeszcze więcej. Inaczej.

Chcę być mną, a dopiero prowadząc Ciutwięcej widzę jakie to czasem trudne i jak bardzo muszę mentalnie walić się w głowię i utwierdzać się w tym, że czyjeś fajne nie musi nigdy oznaczać, że również muszę taka być. Jestem taka o. I chcę taka zostać.

Piszę z różnymi osobami, wiele z nich pytam o kilka słów na temat mojego bloga i często słyszę (sama to zauważam), że te wszystkie moje zdjęcia są z bananem na twarzy. Mi też się marzy żeby tu czasami były inne zdjęcia. Takie melancholijne, takie tematyczno jesienne z herbatką i kocykiem. Pewnie uda mi się w tym roku takie robić, ALE w lato nie było takiej możliwości. Uwierzcie, że ja pozując do zdjęć z uśmiechem jestem w stu procentach naturalna. To właśnie inne zdjęcia, które mimo wszystko są ładnymi zdjęciami- są sztuczne. To że dobrze wyglądają to raz… ale to, że muszę do nich sobie sama zapozować to dwa. Czuję się jak totalny kretyn, albo gimbusiara, która chce zrobić takie „fajne” zdjęcie hahhha. Super jednak jest to, że staram się! Naprawdę się staram zrobić coś innego. Próbuję. I o ile to nie jest fota domowa, to staram się wrzucać inne zdjęcia. Jeśli ktoś mi robi zdjęcie, to zazwyczaj chcę żeby nie było z uśmiechem, a totalnie jakieś inne. Mam nadzieję, że choć trochę to widać od niedawna? 😉

Śmiejemy się z moimi znajomymi, że na tym blogu wygląda jakbym tylko robiła idealne rzeczy i cały czas była szczęśliwa, a tak poza tym to nic. Powiem szczerze, że czasami nawet tak się czuję 😀 Czuję, że jestem ogromną szczęściarą! Że to szczęście nie przyszło samo, że musiałam podjąć koszmarnie trudną dla mnie decyzję, ale która teraz robi mi tak dobrze w życiu!!! Mam taki pokój w sercu! ♥ Gdyby ktoś pół roku temu mnie zapytał czy tak właśnie sobie wyobrażam moje życie. Poświęcenie się dla bloga, zostanie w Elblągu, niespotykanie się z przyjacielem, zmienienie parafii, błądzenie po kościołach i szukanie nowych wspólnot. Gdyby ktoś mnie zapewniał, że będę na nowo odkrywać możliwości relacji z Bogiem, że będę cieszyć się codziennym Słowem aż tak mocno! Gdyby powiedział mi ktoś jeszcze kilka rzeczy- to nie uwierzyłabym. W niedzielę było piękne kazanie z mocnym pytaniem, które mnie bardzo uderzyło- czy jestem gotowa, że Bóg wywróci moje życie do góry nogami?!

Moje wywrócił. Wywrócił totalnie, choć zostawił mi niepodważalny fundament, który nawet jeżeli z podłogi okazał się sufitem- to jest stabilny. Nie byłam gotowa, nie wiem czy nadal jestem. Ale takie mi się tworzy świadectwo życia!!! Taka jestem szczęśliwa, że nadal jestem sobą, bo wiem, że to tak bardzo ważne! W tym trudnym czasie od kilku miesięcy znajduje na drodze pełnię szczęścia. Dziwne prawda? Należę do tych osób, które w ciągu 5 minut mogą mieć pięć PRAWDZIWYCH I NA MAKSA SZCZERYCH totalnie różnych emocji. Spędzałam z sobą dużo czasu ostatnio- a to nie takie oczywiste. Uczyłam się siebie, odkrywałam swoją przeszłość i teraźniejszość. Siebie jako Karolinę córkę Boga. JAKIE TO TRUDNE! Każdego dnia nawet jak ryczałam tysiące razy, to odczuwałam również niesamowite radości! Zaskakuje mnie, że tak można.

Bóg mi dał ogromne możliwości, a ja je wykorzystam! Taki mam plan, choć planować nie będę dokładnie. Kiedyś planowałam, że wyjadę do Wrocławia i że będę znanym fotografem, który wykonywać będzie jedynie najambitniejsze projekty od najwcześniejszych lat 😉 Teraz nie planuję, a całe dobro spływa na mnie lawinami! Nie jedną- wieloma! Przyjmuję i raduję się tym!

Tak więc dzisiaj zostawiam Was ze zdjęciem takim prawdziwym, brzydkim i szczerym. Mam nadzieję, że zakodujecie to zdjęcie i będziecie je mieli z tyłu głowy zawsze jak będziecie czytać moje posty. Zazwyczaj właśnie tak wyglądam jak piszę post wieczorem. Siedzę z wodą w pokoju (bo w pracowni siedzę jedynie w dzień), syfem dookoła, zdjętym obrazem z łóżka, spiętymi włosami i przemęczonymi oczami. Tak piszę posty, choć na zdjęciach widzicie mnie radosną w zupełnie innym środowisku. Ale czy wtedy jestem nieautentyczna? TOTALNIE NIE! To chyba oczywiste (i sama muszę się do tej oczywistości przekonywać), że kiedy pozuję to zdjęcia i każdy widzi, że nie pisze postu, to każdy wie, że ten post piszę trochę później 😛

Cieszę się, że minęło tyle miesięcy, a ja jestem autentyczna w tym co robię i nadal chcę taka być. Taka sama- choć oczywiście z naturalnymi zmianami. Tak sobie myślę, że jak wreszcie ogarnę swoje życie na tyle, że wezmę się za scenariusz i wezmę kamerę do ręki…. że wtedy zacznę pisać niedzielne posty o Bogu- bo mam taką potrzebę, bo chciałabym to robić. Bo wszystkie ładne rzeczy wymyślił Bóg. Mistrz pomysłów! 😀 Nie może Go tu zabraknąć nigdy 😉

Noooo, dopiero wtedy będzie tutaj superowo! A na razie przyjmijcie tę dawkę moich dziwnych myśli i cieszcie się ze mną! Dobranoc! :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *