Przychodzę do Was z tekstem o książce, która swoją premiera ma 18 kwietnia, więc jeszcze całkiem sporo czasu, ale z racji tego, że dostałam jeden egzemplarz do recenzji mogę Was już przygotować na to co będzie działo się na półkach w księgarniach i od razu mówię, że nie będzie działo się dobrze… ale to dość złożony problem, więc mimo wszystko polecam przeczytać całość.
W szoku to historia lekarki, która poważnie zachorowała i sama wylądowała w szpitalu jako pacjentka. Sprawiło to, że zupełnie inaczej zaczęła postrzegać lekarzy i ich znieczulicę wobec tych, których mają ratować. I to właśnie tym problemem zajmuje się Rana Awdish. I powiem Wam, że szalenie ciekawe są jej spostrzeżenia, małe słówka, które osobom zdrowym, czy tym bardziej lekarzom wydają się normalne, a dla pacjentów mogą być traumą na całe życie. I choć bardzo szokujących sytuacji jest tu dość niewiele, to na poziomie subtelności i delikatności (a raczej ich braku) dzieje się naprawdę sporo. To mogła być naprawdę dobra książka! Ale zabrakło zbyt wiele…
Język, to coś najgorszego co mogło spotkać tę książkę. Przy takich pozycjach zawsze zastanawiam się, czy to wina tłumacza, czy po prostu słabego oryginału. Ale już mniej więcej wiem, kiedy coś takiego może się pojawić. Białe strony (zamiast tych pożółkłych idealnie działających na oczy ma tu duże znaczenie) prawie zawsze działają negatywnie! Nie wiem na jakiej podstawie. Czy zły język przyjmuje tylko biel? 😉 W każdym razie próbuję przekonać się, że to lekarz, a nie pisarz, że wcale nie musiała umieć pisać książek, a jedynie chciała opowiedzieć swoją historię. Jednak czytałam np. „Wyrwanych z niewoli”- książkę dresów, którzy pod koniec śmiali się z wyobrażeń o pani polonistce, która zobaczy ich na okładce ich własnej książki. Jestem przekonana, że nie napisali nigdy dobrego wypracowania… ale było w tym tyle serducha! Tyle emocji! A tu czułam jakbym po raz kolejny czytała tę samą, mierną, pisarkę, która opowiada swoją kolejną abstrakcyjnie trudną historię, która ma wskrzesić serca i zmienić świat. Bardzo tego nie lubię. Jako czytelnik w takich momentach czuję się po prostu- poniżona. Chyba to mocne słów jest tu dobre.
Bohaterka po swojej przemianie jeździła ze swoimi przemyśleniami uczyć lekarzy jak powinni postępować z pacjentami i… gdy o tym czytałam w głowie zrodziła mi się myśl, że prawdopodobnie właśnie dla lekarzy powinna być ta książka. Może i zła, ale przepisywana na szybką jednopopołudniową lekturę z zapisaniem swoich przemyśleń i analizą wśród studentów i lekarzy. Może wtedy zdała by egzamin. A tak? Zastanawiałam się jaki jest cel tej książki. Samo świadectwo lekarza nawróconego na emocje pacjenta i jego historię? Wzruszające. Jednak od książki oczekuję drugiego dna. Tu go zabrakło. Lekarze odkryją nowe powołanie. Pacjenci? Ja poczułam jedynie strach przed chorobą… To smutne, bo ja naprawdę panicznie boję się takich rzeczy!
Dla mnie książka to przede wszystkim język, który może wyzwolić we mnie nowe pokłady inspiracji pięknem. Świadomość, że istnieją na świecie ludzie, którzy potrafią pięknie pisać jest dla mnie wspaniała. Tutaj tego zabrakło. Mówiąc o języku- mam na myśli nawet te nieskładne zdania płynące z serducha. Tu czułam tylko wydaną na szybkości kolejną książkę z szokującą historią. Prawdopodobnie wydarzyła się naprawdę, ale albo mógł z niej powstać film, albo zostać na etapie edukowania lekarzy na wykładach, które rzeczywiście istnieją. Tam ta historia spełnia się idealnie! Trafia do tych, którzy tego potrzebują.
Czy polecam? Nie. Czemu tu się znalazła skoro to blog o inspiracjach? Bo nie zawsze mówię o rzeczach perfekcyjnych, czasami ostrzegam przed źle wydanymi pieniędzmi- a poza tym lubię dodawać teksty książek, które jeszcze nie miały premiery. To ekscytujące 😀 Hahhahaha.
A no i okładka. Bez komentarza! Na moim ładnym Instagramie na pewno się nie pojawi 😉
Uff, czyli nie tylko ja męczyłam się podczas lektury. 🙂
Też właśnie odetchnęłam z ulgą! Kiedy czytałam opinie na empiku wydawało mi się, że tylko ze mną jest coś nie tak. PIONA! 😀