Sztuka

ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA Premiera spektaklu teatru elbląskiego

Odkąd prowadzę Ciutwięcej napisałam kilka teatralnych tekstów (m.in. Niedźwiedź. Oświadczyny, Zakochany Szekspir) , jednak tylko dwa od razu po premierze. Amadeusz rozczarował, Allo Allo! zachwycił. Tym razem przeszedł czas na Anię z Zielonego Wzgórza i poniżej zobaczycie co zadziało się podczas seansu jak i po nim w moim sercu.

Za każdym razem myślę, że jeśli z pierwowzorem miałam doczynienia w małym odstępie czasowym do ekranizacji lub sztuki w teatrze to jest to idealne! I za każdym razem okazuje się oczywiście, że tak nie jest. Po skończonym serialu Ania, nie Anna zacierałam rączki czekając na elbląską premierę historii o rudowłosej, rozgadanej sierocie.

Ten spektakl wywołał we mnie wszystkie emocje. Zaczynając od rozkochania dzięki pierwszej piosence (jest fenomenalna!♥), poprzez złość, znudzenie, zażenowanie, podziw, łzy… emocje, emocje, emocje. Aż sama się sobie dziwię. Ale może tak jakoś wszystko po kolei i na spokojnie.

SPEKTAKL DLA DZIECI?

Reżyserem sztuki jest dyrektor elbląskiego teatru Mirosław Siedler, który podczas swojej przemowy dziękował za przybycie dzieciom, do których jest skierowany ten spektakl. I tu zrobiło mi się trochę przykro. Jak to? To będzie spektakl dla dzieci? Do teraz jednak nie dostałam konkretnej odpowiedzi, bo sztuka trwała ponad dwie i pół godziny (!) z trzema przerwami, więc czas dość niedziecięcy. Jednak każde przerysowanie, każde niedociągnięcie i zgrzyt traktowałam jako coś co miało przekonać dzieci…tylko, że widząc dzieci na sali nie czułam, że są przekonane…

ANIA

Kreacja Ani była dla mnie zupełnie niezrozumiała. Irytowała mnie od pierwszej do ostatniej sceny. I pewnie, może moja ocena jest krytyczna dlatego, że miesiąc temu odkryłam idealną wersję Ani z Zielonego wzgórza w serialu Netflix. Jednak ta była według mnie zła. Pewnie, była ruda (choć ten rudy taki sztucznie teatralny!), NIE MIAŁA PIEGÓW (skandal), była rozgadana, pełna energii, wciąż marzyła. Miała w sobie wiele tego co miała Ania z książki. Jednak w tej swojej szczerości i wybuchowości zabrakło subtelności. Przynajmniej ja za każdym razem gdy czytałam Anię z Zielonego Wzgórza czułam w niej ogromną delikatność w jej ekspresji. Mówię to tym pewniej, że w serialu pokazali to podobnie. Idealnie widać to po scenie w szkole, gdzie w teatrze była to jakaś niepojęta pyskówa młodej dziewczyny, która nie ma za grosz szacunku do nauczyciela. Moim zdaniem skandal. Przecież ona była wiecznie uśmiechnięta, rozmarzona, wszystko co mówiła wynikało z jej serca, dobroci i swoich marzeń. Tu zabrakło wszystkiego co w Ani tak piękne. Kolejnym przykładem były początkowe rozmowy Ani z Mateuszem i Marylą. Z jej wybuchów i mimiki wynikała jedna wielka manipulacja, a nie wybuchowość czekania na werdykt o przyjęciu Ani do domu. Bardzo mi się to nie podobało! Bardzo! I jeszcze sukienka z bufkami- taka okropnie brzydka! 😀

SCENOGRAFIA

Scenografia była ciężka. Nie była zła, ale widziałam, że sprawiała aktorom wiele problemu w utrzymaniu stabilności, a to chyba błąd? Poza tym ta chamska zielona wykładzina udająca trawę źle mi się kojarzy. Rozumiem, że nie ma pieniędzy na zrobienie dywanów z prawdziwych traw i kwiatów, ale pewnie można było to załatwić jakoś inaczej. Poza tym cała scenografia (za którą odpowiedzialna była Iza Toroniewicz) prezentuje się genialnie i znajduje się tam mnóstwo świetnych rozwiązań! A scena z wynoszeniem ławek szkolnych jest dla mnie mistrzowska! ♥

DŹWIĘK

Jeszcze dwa akapity będą negatywne, później będę już mówić o samych dobrych rzeczach, więc możecie zjechać 😉 Muzyka, sprzęt, sprzężenie i błędy w dźwięku. Nie mi to oceniać, bo nie znam się na tym kompletnie. Jednak w gimnazjum Pani od polskiego powiedziała mi kiedyś rzecz bardzo ważną, którą pamiętam do dziś- światło podczas spektaklu powinno być niewidoczne, jeśli zauważasz jego ruchy, to znaczy, że jest zrobione błędnie i tyczy się to również innych wątków- myślę, że muzyki również. Bardzo było źle! BARDZO! Do pewnego czasu miałam dużą dawkę wyrozumiałości dla premiery, bo przecież nowe i nieznane, ale przecież nieznane jedynie dla widza, przygotowania do spektaklu trwają miesiącami i premiera nie powinna podlegać taryfie ulgowej, choć mam nadzieję, że ten błąd będzie jedynie podczas premiery… Ciężko się tego wszystkiego słuchało. Były zwarcia, sprzężenie, wciąż było słychać oddychanie aktorów i inne niepożądane dźwięki.

Pomocnym przy tym nie były piosenki, które napisane na tak wysokich tonach często sprawiały ogromne trudności aktorom.  I choć prawie wszyscy zaskakująco dobrze sobie z nimi radzili, to jednak dla ucha było to wyczerpujące… przynajmniej dla mojego. Piosenki w duetach lub pojedyncze w większości nie były za dobre, natomiast to co się działo w piosenkach grupowych to MAGIA! Z miłą chęcią kupiłabym płytę z tymi kilkoma piosenkami. Rewelacja! I tym miłym akcentem przechodzimy do rzeczy dobrych, a jest ich prawdopodobnie tyle samo… więc uwierzcie, że naprawdę trudno ocenić mi ten spektakl zero jedynkowo.

AKTORSTWO

Lesław Ostaszkiewicz, Teresa Suchodolska, Aleksandra Wojtysiak to trzy postacie, które trzymają ten spektakl. Trzymają go tak mocno, że ich role (Mateusza, Maryli, Diany) zapierają mi dech w piersi do teraz. Każda z tych postaci w zupełnie inny sposób, bo każda z nich przedstawia zupełnie innego człowieka. Pan Lesław w roli Mateusza to moje ulubione wcielenie tego aktora odkąd pamiętam (a oglądam go na scenie od małego) i choć uwielbiam jego ekspresję! jego fantastyczne wykrzyczane dialogi, szorstkość i oschłość, to niesamowicie dobrym doświadczeniem było zobaczyć go w roli tak spokojnej, delikatnej, kochającej i dobrej. Piękny był w tej swojej opiekuńczości i miłości. Jak to dobrze, że aktorzy dostają różne role (choć w elbląskim teatrze o to trudno) i mogą wykazać się w czymś zupełnie nie w ich rozpoznawczym stylu. Cudowna rola! Cudowny aktor! Cudowne!

Teresa Suchodolska to aktorka z elbląskiego teatru którą kojarzę z sukienek z wielkim dekoltem, seksapilem, podniesionym głosem, uśmiechem na twarzy i dość głośnym temperamentem- i to kolejny członek elbląskiego zespołu, którego lubię. Jednak tym razem sprawiła, że… uroniłam łzę! Niesamowicie mnie to zszokowało, ponieważ nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło w teatrze, nie ze smutku… a tym razem duet Maryli i Mateusza wywarł na mnie niesamowicie przepiękne emocje!

No i oczywiście Aleksandra Wojtysiak, o której wspominam za każdym razem i wydaje mi się to już tak niestosowne, że może powinnam przestać? Może powinniśmy uznać, że skoro mówię o niej przy każdym spektaklu, to już nie będę, a i tak będziecie wiedzieć, że jest fenomenalna? 😉 Nie! Nie miałabym serca pomijać tak dobrego aktorstwa! W roli Diany widziałam ją od początku. Ten sam typ urody. Wszystkie „zwykłe” sceny zagrane zostały poprawnie, jak zawsze… jedna co dzieje się w niektórych momentach! Uwielbiam patrzeć na ten dobry warsztat i na umiejętność zmiany co trzy sekundy. Ah! Jak już będę robić dobre filmy i uzbieram wystarczająco dużo pieniędzy, to zaproponuję jej rolę w moim filmie i będę miała nadzieję, że przyjmie moją propozycję! ♥

PODSUMOWANIE

Chcę Was inspirować do robienia dobrych, pięknych, kulturalnych rzeczy. Chcę mówić Wam o tym gdzie warto zainwestować swoje pieniądze. Mam nadzieję, że to doceniacie 😀 Jednak tutaj nie mam jednoznacznej odpowiedzi. W ogóle nie chciałam wstawać na oklaski. Choć żałowałam, że nie mam trzech kwiatków w torbie dla wyżej wspomnianych aktorów. Wychodząc z teatru czułam, ze tak źle wydałam pieniądze i że spokojnie mogłam iść na inny, o wiele tańszy, dzień niż premierę… Ale im więcej myślę o tym spektaklu i o poszczególnych jego momentach tym bardziej przekonuję się do tego, że we fragmentach był jednym z najlepszych spektakli jakie widziałam pod względem emocji. No naprawdę! Nie mam pojęcia czemu. Przecież to wszystkim znana Ania! 😀 No więc co? Odpowiem Wam tak- jeśli jesteście z Elbląga i lubicie nasz teatr, to idźcie, bo dla kilku momentów warto być na sali! Jeśli jednak jesteście z drugiego końca Polski, a chcecie odwiedzić elbląski teatr, to poczekajcie na coś innego 😉 Warto jednak wspomnieć, że cała sala stała i klaskała z uśmiechami na twarzy, prosiła o bis i bawiła się świetnie, więc może tylko ja jestem jakaś dziwna? Podczas moich ulubionych spektakli nikt nie wstaje hahah.

4 Comments

  1. Ja do Elbląga mam daleko, więc na ten spektakl na pewno się nie wybiorę. Zresztą, Twoja recenzja bardziej mnie zniechęciła, niż zachęciła 😉 Chociaż z drugiej strony, mi w teatrze w ogóle nie przeszkadza, jeśli spektakl nie pokrywa się nic a nic z moimi wyobrażeniami (inaczej mam z ekranizacjami książek, haha), więc może nie byłoby to dla mnie takie złe, no ale – dystans nie zachęca 😀

    1. nie no nie nie… nie polecam 😀 W notkach boję się takiej pewności, ale Tobie konkretnie mogę powiedzieć w pełni NIE! 😀

  2. Szkoda, że nie znaleźli w Elblągu odtwórczyni Ani. Po obejrzeniu zdjęć na stronie Dziennika Elbląskiego przeszła mi ochota pójścia na ten spektakl. A czekałam ze starszą córką na pojawienie się Ani w repertuarze. Choć jestem ciekawa tych piosenek grupowych…

    1. Aktorka z innego miasta nie przeszkadzalaby gdyby byla dobra 😉 Ale na początku też się zdziwiłam… Dziwne, że na stronie nie jest podana obsada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *