Witam! Witam!
Bardzo dawno już nie czekałam na żadną płytę tak bardzo jak na tę. Dzisiaj będzie kilka słów o najnowszej płycie Natalii Przybysz „Światło nocne”, która premierę miała wczoraj. Tak więc zapraszam! 😉
Jeszcze na fioletowym-sercu pisałam o moich odczuciach odnośnie koncertu Przybysz z najnowszym materiałem w Kwidzynie. I właśnie od tego dnia była niesamowicie zakochana w najnowszych dziesięciu numerach, których z utęsknieniem wyczekiwałam na płycie. To pierwsze moje takie spotkanie, jednak na tyle owocne, że z miłą chęcią będę wyszukiwać koncertów przedpremierowych.
ŚWIATŁO NOCNE to zbiór dziesięciu kawałków. Cała płyta trwa czterdzieści dwie minuty i oczywiście wszystko co dobre zbyt szybko się kończy. Mogłoby to tak trwać i trwać. Do dziewięciu z nich słowa napisała Natalia, współtworzyła również muzykę, co jak dla mnie jest najlepszym dowodem na pełnie artysty. Uwielbiam mieć w rękach coś, co tam mocno tworzone jest przez osobę, która nie tylko śpiewa.
Poza tym- tak bardzo ufam jej estetycznie. Wizualnie. W wyglądzie, teledyskach. Jest całością. We wszystkim.
Słuchając płyty wciąż w głowie mam ten koncert. Pierwsza piosenka „Vardo” w moich oczach to tylko jedna scena. Ciemna sala, tylne światło, wielka księga, Natalia i imiona… Pamiętam, że wyszłam z tego koncertu taka pełna. Zachwycało mnie, że z samych imion można zrobić tak wiele!
Na tej płycie nie ma ani jednej piosenki złej (bo „Przez sen” pod względem muzyczny również jest idealna… pod względem tekstu też- ale to trudna historia, dla mnie za trudna.). Ciężko byłoby mi wybrać piosenkę ulubioną. Podobno jak się lubi wszystko, to nie lubi się niczego… ale to nie w tym wypadku 😀 Przynajmniej nie dla mnie.
Żałuję jedynie tego, że na wakacjach, i świadomości kartonowych ścian, nie jestem w stanie włączyć muzyki na tyle głośno na ile bym chciała. Chyba czas wybrać się na zakupy po słuchawki. Nie lubię słuchać muzyki cicho… moi sąsiedzi chyba to wiedzą? 😉
Pierwszy raz podczas pierwszego kontaktu z nowym dźwiękiem potrafiłam skupić się nie tylko na melodii, ale również na słowach i one tak mocno we mnie trafiają! Tak mocno czuję, że są prawdziwe, a ja wręcz uwielbiam prawdziwość. I nie chodzi o przekładanie teraz wszystkiego na życie Natalii. Prawda obroni się sama, bez zbędnego analizowania. Przez prawdę te teksty po prostu są świetne! ♥
A oprawa graficzna? Bez zbędnego narzucania się. Czerwony. Biały. Czarny. Jak nie myśli się o znaczeniu tych kolorów, to jest przyjemniej 😉 Lubię, że niektórzy decydują się na samo zdjęcie na okładce, bez żadnych liter. Fajnie! 🙂
Płyta premierę miała wczoraj. Od wczoraj u mnie, a Wy możecie pobiec do sklepu, albo już teraz słuchać jej na Spotify 😉 Tylko tam reklamy i tak rozprasza fuj! ^^
Świetnie nazwałaś coś co zamknęłam w sferze intuicji – wrażenie, które miałam, ale nie przyszło mi do głowy, by tak to ująć. Natalia Przybysz rzeczywiście jest całością. Uwielbiam jej muzykę i niesamowicie szanuję za pokorę, podejście do życia, ludzi, etc. Biegnę przesłuchać ten album 🙂