Heeej!:) Dzisiaj zimno, brzydko i paskudnie, ale i tak mam dość dobry humor. Na rzeźbie przez dwie godziny walczyłam ze swoją płaskorzeźbą i jeszcze chyba długo droga przede mną, no ale mimow szystko- ostatnio bardzo pokochałam ten przedmiot. Chociaż oczywiście nie przewiduję, że kiedyś zagłębię się w tą dziedzinę sztuki. Tym bardziej, że nie rozumiem ostatniej nowoczesnej rzeźby i form przestrzennych, ale o tym piszę prawie za każdym razem! ^^ Dzisiaj nie o tym. Już kilka dni temu chciałam dodać post o wernisażu Anny Szprynger, ale zawsze jakoś mi wpadało do głowy coś nowego. No ale dzisiaj nadszedł ten dzień, kiedy w końcu notka się pojawi. W ciągu tego pięknego półrocza w szkole plastycznej, to była chyba pierwsza malarska wystawa w Galerii El. Może się myle, ale nie przypominam sobie niczego podobnego. Na pewno było baaardzo dużo „pięknych” wystaw form przestrzennych-.-… Na wernisaż poszłam z przekonaniem- pójdę, obejrzę, wrócę do domu i zrobię sobie pyszną hebratę. Jednak wyszło inaczej. Po pierwsze- pierwszy raz spóźniłam się na wykład, a on pierwszy raz był ciekawy, a artystka wiedziała o czym mówi i umiała mówić o swoich pracach. Mówiła pięknie. Nawet braki tutułów pod pracami, które doprowadzają mnie do białej gorączki nie były tutaj potrzebne. Można było pytać ją o wszystko! Na serio wspaniały człowiek- to po pierwsze. Po drugie prace przed wernisażem zobaczyła w internecie- pomyślałam:” mhy…. kreski? Spoko, ludzie lubią różne rzeczy, ja za takimi nie przepadam”. Jaki wielki był mój błąd! Prace na żywo wyglądają milion razy lepiej, a wiadomość, że każda kreseczka była malowana odręcznie bez pomocy jakiejkolwiek linijki robi wrażenie. Obrazy wyglądają genialnie, a chociaż to same kreski ja mogłam na te obrazy patrzeć godzinami. Nic więc dziwnego, że to był mój najdłuższy wernisaż w histori moich wernisaży, bo spędziłam w galerii ponad półtorej godziny, a uwierzcie- mogłabym przesiedzieć tam jeszcze więcej. Mam w planach na wystawę wybrać się jeszcze raz, co by już bez ludzi, w większym spokoju zobaczyć te obrazy w trochę innym klimacie. Ja od czwartku( kiedy była ta wystawa) zbieram swoje 32 tysiące na mój ulubiony obraz!^^ Na razie mam go wydrukowanego na kartce A4- marna podróbeczka, ale jednak mnie cieszy. Już czuję tą radość, gdy za kilka lat wprowadzając się do mojego własnego, osobistego mieszkania, na białej ścianie powieszę właśnie to arcydzieło( nie to co jest na zdjęciu poniżej. Po prostu tylko takie znalazłam w necie). Nikt mi nie wierzy, że to zrobię, ale ja dotrzymuję słowa^^. Będzie przepięknie <3
Jestem zła na blogera, bo to zdjęcie było ( i na moim dysku nadal jest) takie ładne, a tutaj musiałam je zmienić na czarno biało, żeby jakkolwiek się nadawało. Nie rozumiem o co chodzi :< Może zmienię stronę, bo blogspot nie daje mi żadnych możliwości, a dodawanie dziesięc razy gorszych zdjęć na blogu przyszłego fotografa, gdzie siłą rzeczy foty są ważne, nie daje mi żadnej satysfakcji. No nie wiem zastanawiam się, zobaczymy 🙂
Uciekam czytać moje przepiękne Wichrowe wzgórza. I pozdrawiam moich pięknych ze zdjęcia 😀
Buziaki 🙂
Dorwałam ostatnio "Ratusz" Gdyńska gazetka i tam były informacje na temat paru wernisaży. 🙂 Z chęcią bym się na jakiś przeszła o ile będę darmowe albo w jakiejś niskiej cenie. Tymczasem zdaje się na oglądanie dzieł w gdyńskim Gemini albo na dworcu. Często są wystawy różnych fotografii.
http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
u mnie w Elblągu na szczęście większość( jeśli nie wszystkie_ wernisaże są za darmo <3
Podoba mi się tutaj, super stronka. Pozdrawiam
My webpage: dodaj strone
i to zdjęcie jest świetne, bardzo klimatyczne
Wichrowe Wzgórza uwielbiam, nie jestem fanką romansideł ale to – czapka z głów 🙂
całuski
cieszę się, że Ci się podobały 😉 Ja jestem w trakcie i kocham coraz bardziej. A co do romasideł, to ja lubię. Kurde nooo, lubię takie ckliwe historyjki o prawdziwej wiecznej miłości ;p