Przychodzę dzisiaj do Was z nową recenzją. Tym razem padło na wywiad z Barbarą Hulanicki przeprowadzoną przez Judytę Fibiger. Dla mnie temat dość niewygodny, bo modowy, ale postanowiłam zmierzyć się z tym zadaniem.
Podczas spotkania z tą książką zadałam sobie wiele pytań do samej siebie. Przede wszystkim- czy mogę nazwać się osobą zainteresowaną modą? Nie znam praktycznie żadnych projektantów, nudzi mnie oglądanie pokazów i wszystkie te nowości zza oceanu docierają do mnie dopiero gdy zaczynają szaleć na polskich drogach, a i wtedy niezbyt mnie to interesuje. Tym gorzej dla mnie, że nie znam kultowej projektantki mody- jak to zapisano na okładce. Po zaznajomieniu się z bohaterką wywiadu i poznaniem jej opinii, stwierdziłam jednak, że mogę!
Dla niewtajemniczonych. Barbara Hulanicki, to projektantka mody, która w latach 60. rozkochała w sobie Londyn własnymi sklepani o nazwie Biba. Znajdowały się w nich jedynie rzeczy, które zaprojektowane były przez artystkę i każda z nich szokowała swoją awangardowością. To ona jest autorką pierwszych sklepów dla nastolatek, w których każda mogła obsługiwać się sama i którą stać było na wszystko, co znajdowało się w asortymencie. Twórca nie tylko ubrań, ale również pięknych wnętrz oraz prekursorka w tworzeniu niestandardowych kolorowych kosmetyków, jak na przykład brązowej szminki do ust.
BARBARA HULANICKI to pierwsza książka o projektantce w języku polskim. Rozmowa została przeprowadzona przez Judytę Fibiger – scenarzystkę, pisarkę i producentkę. Książka podzielona jest na osiemnaście rozdziałów, a każdy z nich zapoczątkowany jest cytatami znanych ludzi na temat projektantki oraz kilkoma stronami malowniczych wstępów. Zarówno do historii, jak i miejsc, w których poszczególne części wywiadu się odbywały.
Pierwszy raz nie czułam w osobie przeprowadzającej wywiad intruza. Za każdym razem coś mi w tym wszystkim nie gra, zawsze irytują mnie pytania prowadzącego i czekam jedynie na swobodne wypowiedzi bohaterów książek. Tym razem jednak nic takiego nie miało miejsca. Każde pytanie było zadane w odpowiedni sposób i w odpowiednim czasie. Wyczuwalna była bliska więź między rozmówczyniami. Dzięki temu, choć Fibiger skakała z wątku na wątek, wszystko było zrozumiałe i przyjemne w odbiorze.
Okazało się, na szczęście, że Barbara była mi znana przynajmniej z widzenia, więc moja wiara w znajomość kultowych ludzi wzrosła. Jednak niesamowite było jak wiele mogłam się dowiedzieć o całej historii mody dla „zwykłych ludzi”. Kate Moss z wielkim smutkiem pisała o tym, jak bardzo żałuje, że ominęły ją te lata szaleństwa londyńskiego i wszechobecnej Biby i przyznam szczerze, że również chciałabym się znaleźć w centrum tego wszystkiego choćby na jeden dzień. To niesamowite, że jeden człowiek, jednak kobieta umiała ogarnąć aż tak wiele. Sprawić, że w świat różu i… ciemnego różu wprowadzone zostały brązy, fiolety, śliwy i bordowe kolory. Projektantka zajmowała się każdym szczegółem. Projektowała wszystkie ubrania, ale również kosmetyki i, co najbardziej mnie urzekło, wnętrza swoich sklepów. Wszystko tam było tak niesamowicie gustowne i dobre, z wyczutym smakiem!
To książka, która w subtelny sposób zahacza o strefy prywatności, ale przede wszystkim oscyluje wśród mody, Biby oraz katastrofy, którą spotkała sieć sklepów Barbary. Te prawie trzysta stron to niesamowita dawka informacji i wiedzy na temat mody. Nie tylko lat 60.
Na tym blogu nie sposób nie wspomnieć o okładce, bo do rzeczy ładnych zdecydowanie się nie zalicza, więc od razu chciałam zaznaczyć dlaczego. Po pierwsze, po przeczytaniu tej książki wydaje mi się ona zupełnie nietaktowana, jeśli mowa w niej o Barbarze Hulanicki, miłośniczce złota i czerni. Czerni przede wszystkim. Cała strona jest tu dość dobrze zakomponowana… tylko co dzieje się w tle?! Dobry odcień szarego „przystrojony” zbrudzonymi, czerwonymi różami z cieniem (?) oraz (o litości!) czachami! Może nie znam aż tak dobrze mody Biby. Może coś przeoczyłam. Jednak z tego co wyczytałam najwłaściwszym pomysłem byłoby zostawienie wszystkiego tak jak jest (złoty napis Hulanicki wygląda bardzo dobrze!) i jedynie zamienić tło, na zwyczajną, zawsze piękną czerń. Cała książka zyskałaby wtedy swój należyty szacunek. Uwierzcie, że ja gdybym miała zdjąć ją z półki w sklepie- nie zrobiłabym tego. Oczywiście byłaby to wielka szkoda, bo jedynie w okładce popełniono niewybaczalną gafę. W środku znajdziemy mnóstwo rewelacyjnych fotografii. Zarówno modelek promujących ubrania Biby, jak i wnętrz salonów oraz ilustracje i rysunki samej projektantki. W środku jest magia! Uwierzcie mi na słowo.
Sama Barbara, jej historia, ilustracje, fotografie […] to wszystko daje mieszankę wybuchową, po której jesteśmy przeładowani inspiracjami. Poszukuję takich doznań. Cieszę się, że ich doświadczyłam.
Ta niewybaczalna gafa na okładce to projekt Barbary Hulanicki. Dodam, że sama dokonała wyboru 😉
To jedna z najdziwniejszych informacji ostatnich kilku dni! Ale komu moge uwierzyc jak nie autorce ksiazki?;) Dziękuję za te wiadomosc. Ja mimo wszystko zdania nie zmienie. Po prostu mi sie nie podoba… Choc teraz czuję już spokój:D