Hejka! 🙂
Wyczuwam chyba zbyt dużą presję związaną z niedzielnymi inspiracjami i pisze mi się te posty najgorzej, dlatego znowu muszę Was przeprosić, że nie pojawił się takowy post w tym tygodniu- ale no cóż. Jakoś tak- już się za niego zabierałam, ale jednak zrezygnowałam. Sorki.
Dzisiaj jest poniedziałek i czas na książkę! Ciężko mi idzie czytanie książek w wakacje, ale nie żałuję, wielki powrót będzie, kiedy znowu zacznę jeździć autobusami do szkoły. Mimo wszystko książka jest nadal moim życiowym towarzyszem ( i zostanie tak do końca świata ), więc przy każdej wolniejszej chwili zasiadam do lektury. Tym razem padło na bardzo fajną, wakacyjną historię.
Nie będę francuzem ( choćbym nie wiem jak się starał ) to książka idealna na najcieplejsze miesiące. Pisana lekkim piórem, Mark Greenside przenosi nas w świat Francji i pozwala nam przeżyć ze sobą sporą ilość czasu. Pomijając to, że okropnie wyprzedza swoją przyszłość ( spoilerując w każdej możliwej chwili! ) czytało mi się to świetnie i zapewne gdyby nie milion pomysłów na każdą minutę wakacji siedziałabym i nie wyszłabym z pokoju aż do ostatniego słowa.
Mark Greenside, autor książki jaki i jej główny bohater to typowy Amerykanin, który ze swoją dziewczyną postanawia na kilka wakacyjnych miesięcy przenieść się w przepiękne miejsce we Francji. Mężczyzna zauważa ogromne różnice w mentalności francuzów, co niesamowicie mu się podoba. Stara się przystosować do otoczenia… ale czy kiedykolwiek mu to wyjdzie? Przeczytajcie, bo warto! Naprawdę warto! 😀 To niecałe 300 stron, które wprowadzają w tak wspaniale dobry, francuski humor, że aż żal by było nie skorzystać z takiej możliwości! 🙂
Poza tym- okładka jakoś tak skradła moje serce. Pomimo, ze fontów na tej jednej stronie jest co nie miara, że są te modne wąsy- to mimo wszystko to tworzy tak idealną całość, że ja jestem w stu procentach na tak! … no a poza tym ten niebieski, moje wakacje w tym roku na pewno zapiszą się pod takim kolorem z wiadomych względów ^^
Ostatnio powstała tajna (!) grupa wydawnictwa Znak, w której jestem członkiem. Jakiś Pan napisał, że pseudo recenzje pseudo recenzentów nie powinny istnieć. Jakoś tak od zawsze odczuwam, że moje notki z książkami na tym blogu to całkowicie coś co nie mogłoby się znaleźć jako recenzja książki zaniesiona na język polski i podlegająca ocenie… ale nigdy chyba tak nie chciałam. To kilka luźnych myśli spisanych moimi palcami na klawiaturze i taki był plan i tak zostanie. I chociaż Pan nie zwracał się bezpośrednio do mnie, to jednak odczułam to jako mhy… no przez chwilę poczułam, że chyba nie mam prawa napisać żadnego zdania o żadnej książce tutaj. A to nie prawda. Piszę i będę pisać. Jak komuś się nie podoba, to piszę też o innych rzeczach- można pomijać 😉
Książkę mogłam przeczytać dzięki wydawnictwu Świat Książki
Buziaki :*