Hejka! 🙂
Wiecie, wydawać by się mogło, że do wszystkiego można przywyknąć…. jestem idealnym przykładem tego, że jednak nie. Od sześciu lat przynajmniej raz w miesiącu mam pobieranie krwi, aktualnie wzrosło to do kilku razy w tygodniu. Cy przywykłam? Nie! I wiem, że nigdy tak się nie stanie. A co z bólem? Myślałam, że może w pewnym momencie po prostu tak zacznę funkcjonować. No wiecie- przestanę pamiętać normalne funkcjonowanie, ból uznam za normę i jakoś będzie leciało. NIE! Do bólu nie można przywyknąć i zapewne nigdy tego nie zrobię. Nie mogę funkcjonować, a jedyne co mi wychodzi, to spanie w każdej możliwej chwili… ale nie narzekam, uwierzcie, że walczę!
Z rana wybrałam się do Krynicy Morskiej w nadziei na zaczerpnięcie idealnie świeżego powietrza i nawdychanie jodu na kolejne kilka tygodni… z tego wszystkiego marnie wyszło cokolwiek, bo ból nie pozwalał mi na normalne funkcjonowanie. Więc co? Więc drzemka! Po niej postanowiłam wybrać się nad morze. Wyobrażacie sobie, że dzisiaj przy temperaturze ponad trzydziestu stopni o godzinie osiemnastej było najfantastyczniej na świecie. Przeszłam naprawdę sporo kilometrów chodząc po wodzie (zabrzmiało Jezusowo) i opalając twarz w okulary. Polecam każdemu! 😀
I jeszcze tylko się pożalę- ostatnio kupiłam sobie przenośną ładowarkę (profesjonalniej: power bank) no i jest mi tak zupełnie nieprzydatna… jest częściej rozładowana niż mój telefon czy aparat. Serio! Mam tak wielką kłótnie z prądem, że nienawidzę go używać. Tak, to chyba na tym polega problem ^^ Mój telefon zawsze jest na krawędzi tych ostatnich 5% … a co za tym idzie? Mój aparat domaga się doładowania od kilku dni. Dzisiaj nad morzem chciałam zrobić piękne zdjęcia… i wyszło jak zawsze. Jednak telefon dał radę ^^ A morze jak jezioro! Jolo.
Ile bym zrobiła, żeby wrócić do tych czasów, że się miało wakacje 🙂