KOLEJNY MIESIĄC
Okey, nie ma wymówki. Specjalnie nie wzięłam książki, a mam przed sobą cztery godziny drogi. Postanowiłam, że to będzie idealny czas na napisanie postu podsumowującego kolejny miesiąc z kolejnym reżyserem. Jednak na tym porównania się kończą. Gdy Kieślowski wywołał we mnie skrajnie pozytywne emocje– Panu Andrzejowi udało się uzyskać to samo w zupełnie odwrotnym kierunku. Ten miesiąc był naprawdę trudny. Wypełniony kosmiczną katorgą… Teraz już wiem, żeby się nie uśmiechać, gdy ktoś na informację, że chcę studiować reżyserię odpowiada: „O! Kolejny Wajda się rodzi”- błagam nie.
OBEJRZAŁAM PRAWIE NIC
Od razu mówię- obejrzałam na prawdę mało. Nie obejrzałam klasyków. Nie dlatego, że nie było czasu. Miesiąc miał tylko o jeden dzień mniej. Tyle, że Kieślowskiego chciałam oglądać dniami i nocami, Wajdy nie chciałam nawet godziny. Podchodziłam do tego „wyzwania” jako, że muszę. No muszę- przecież już obiecałam to sobie i Wam. Ale nie. Nie po to prowadzę bloga, żeby się katować. Ten blog jest o rzeczach dobrych, więc i tak nie byłoby sensu mówić o sześćdziesięciu filmach, które mi się nie podobały.
I to nie jest tak, że nigdy nie obejrzę Kanału, Popiołu i Diamentu lub innych ważnych filmów. Obejrzę, ale na spokojnie. Jeden film na długi okres czasu, żeby nie wspominać przesytu Wajdą.
POZA FILMAMI
To nie debiut Andrzeja Wajdy na tym blogu. Kilka lat temu ukazał się tekst na temat książki, wydanej nieszczęśliwie kilka dni po śmierci reżysera: WAJDA. Kronika wypadków filmowych. Zachwyciła mnie tym w jaki sposób ludzie mówili o pracy z nim. Wtedy przeżywałam fascynację tą książką… tym bardziej, że ma doskonale wspaniałe zdjęcie na okładce. Teraz z chęcią przeczytałabym ją jeszcze raz, żeby zweryfikować te słowo pisane ze swoimi odczuciami. Jednak nie czas na kolejne dni z tym człowiekiem.. Tak poza tym lubię to zdjęcie, wracałam nocą z Zakopanego, gdzie byłam na weekend, tylko po to, aby zrobić idealne zdjęcia Anieli do mojej pracy dyplomowej. To był wspaniały czas! Wspaniałe wspomnienia.
PRZED ROZPOCZĘCIEM
Pierwszego listopada zrobiłam reaserch co trzeba obejrzeć, co oglądali moi znajomi, jak to ocenili… no i co tam na forum Filmwebu mówią o Wajdzie inni. Wielkim moim zaskoczeniem było, gdy zobaczyłam, że Wajda taki ceniony (wśród internautów) wcale nie jest, a wręcz niezrozumiałym dla wielu jest jego wielka potęga, gdy ekranizował przede wszystkim lektury Kropka w kropkę, bez żadnego polotu czy trudności scenariuszowej. No cóż 😉
OBEJRZANE FILMY
Ale dobra, dobra. Przejdźmy do tego co zobaczyłam. Poza Powidokami, Wałęsą, Katyniem, Zemstą, Panem Tadeuszem, Weselem i Przekładańcem, które widziałam w pewnych okresach swojego życia (a które chciałam przyswoić na nowo, ale niechęć do reżysera mi na to nie pozwoliła) zobaczyłam dokładnie… CAŁE PIĘĆ FILMÓW! Bogu dzięki, że chociaż w całości!
Żadnemu z nich nie potrafiłam przyznać prawdziwej oceny. Serce mówiło JEDEN rozum mówił: „zostaw, po prostu nie masz gustu”. Ale czy rzeczywiście?
Po fenomenalnym, subtelnym, symbolicznym, bardzo artystycznym i metaforycznym kinie Kieślowskiego wejście w brutalne cięcia, okropne dialogi i paskudną, porywczą i sztuczną grę aktorską było trochę zbyt kontrastujące. Ja po prostu nie lubię takiego kina. I tyle. Nie lubię.
Jednak żeby scharakteryzować to bardziej precyzyjnie postaram się przywołać kilka filmów, których opisanie pokaże to lepiej:
PANNA NIKT– tragicznie żenująco poprowadzona historia z jeszcze gorszą grą aktorską, nie wspominając tu oczywiście o teatralnych omdleniach, wizjach, radościach i smutkach, kończąc na infantylnym i bez żadnego polotu końcu. Po co powstał ten film? Jaki jest jego przekaz? Co miał wnieść do świata kinematografii? We mnie został jedynie we wspomnieniach filmu beznadziejnego. To chyba niewiele. 4/10
BRZEZINA– dziwne, że śmiechu Stanisława nikt nigdy nie przyrównał do wspaniałego głównego bohatera z „The room”, kojarzycie? Tu dostajecie ten sam poziom połączony z kosmicznie złą charakteryzacją, a przede wszystkim makijażem, wszystkich postaci. Film nie jest w sumie źle oceniany, ale jak dla mnie to solidne JEDEN z totalną świadomością jak dobry film powinien wyglądać.
CZŁOWIEK Z MARMURU/ CZŁOWIEK Z ŻELAZA– agresywny, cięty, w wielu momentach komiczny… i idealnie spójny z poprzednimi tytułami, które tu wymieniałam… i tak jak w kieślowskim filmie Jerzy Radziwiłowicz gra jeden z najlepszych monologów jaki widziałam, tak tu jest aktorem przeciętnym, jeśli nie powiedzieć słabym- więc czyj to błąd? Aktora czy reżysera?
TATARAK– niech to będzie ostatni film, o którym powiem. Zaczął się tak dobrze, że zaczęłam wyobrażać sobie nie wiadomo co. Że mnie pochłonie, że dam dziesiątkę, że uznam za arcydzieło, będę polecać znajomym. Ten film to kosmos prób i błędów- z naciskiem na to drugie. Perfekcyjne, mocno syntetyczne dialogi Krystyny Jandy opowiadającej o śmierci swojego męża i przyjęciu roli w Tartaku jest tak mistrzowskie, że z miłą chęcią wycięłabym wszystkie inne sceny tylko po to, aby obejrzeć ten pokój, tę Krystynę i ten ból w całości. MISTRZOSTWO! Jednak między ten monolog powstawiany jest ten własnie film, o którym opowiada Janda, że przyjęła w nim rolę… i on się tak toczy. Kiedy już wejdzie się w historię, nagle jest Janda, kiedy się wejdzie w Jandę nagle jest historia. A żeby tego było mało… dodatkowo są jeszcze sceny w których Janda i Wajda pracują nad scenariuszem do Tartaku BAAAAM! W jednym kotle wymiętolone wszystko czego tylko dusza zapragnie. Panie, uchroń mnie od pomysłów na scenariusze do takich filmów! Każda część osobno mogłaby być niezła, Janda mogłaby być wspaniała, a może nie? Może to wszystko dodawało uroku i pełni tej historii? Być może… ale reżysersko ten scenariusz leży! Obejrzyjcie dla Jandy. Tylko dla Jandy…
Już się w sumie oswoiłam z tą swoją niechęcią, ale naprawdę byłam w szoku, że nie ma ochów i achów. Jestem ciekawa, czy macie swoje ulubione filmu Wajdy. Dajcie koniecznie znać! 🙂 Ble, o wiele bardziej wolę Was inspirować niż zniechęcać. Idę zjeść kanapkę na pocieszenie. Zostały mi dwie godziny drogi…
Droga Karolino!
Co prawda założyłem dla Ciebie specjalnie konto na YT, ale to tu czuję się w obowiązku przedstawić trochę punktu widzenia wajdolubów.
Kieślowskiego lubię bardzo i TRZY KOLORY: CZERWONY jest w trójce moich ulubionych (nieco w niżej będzie AMATOR), niemniej oczko wyżej wśród najbardziej lubianych filmów będzie miała „ZIEMIA OBIECANA. A sam Wajda ma chyba najwięcej filmów wśród ulubionych, a zatem…
O ekranizacjach. ZIEMIA OBIECANA wg Wajdy, to co innego niż książka Reymonta. Co prawda fabuła jest mocno zbliżona i rzeczywiście można powiedzieć, że jest to pójście na łatwiznę, ale Wajda ułożył i pokazał to wszystko w taki sposób, że sens wychodzi zupełnie inny. U Reymonta największą gnidą okazuje się Żyd. U Wajdy Polak, ale dlaczego? Borowiecki odrzuca rodzinne tradycje (sam dla siebie chce być „przeszłością, przyszłością i teraźniejszością”). Ten wątek jest na zupełnym marginesie tej książki. U Wajdy jest natomiast wybitnie podkreślone zderzenie polskiego domu, tradycji z bezwzględnością „świata wielkich pieniędzy”. I przegrana Borowieckiego ma inną przyczynę niż u Reymonta. Borowiecki krzywoprzysięga (na Matkę Boską), pozbywa się rodzinnego domu i wszelkich zasad i wartości moralnych i to go prowadzi do nieszczęścia. U Reymonta jest natomiast ofiarą intryg.
Różnicę między książką a ekranizacją Wajdy o wiele lepiej jednak widać w POPIELE I DIAMENCIE. Książka Andrzejewskiego to „produkcyjniak” – dzieło mające sławić komunizm i komunistów. U Wajdy wychodzi zupełnie na odwrót. Widz solidaryzuje się w znakomicie zagranym przez Zbigniewa Cybulskiego Maćku Chełmickim. Specjalnie Wajda w tym filmie z każdej sceny z udziałem komunisty Szczuki robi sztuczną inscenizację (drewno takie, że aż wióry lecą). Chodziło o to, żeby widz poczuł, gdzie jest prawda: z jednej strony fenomenalny Cybulski, z drugiej słup mówiący komunistyczne komunały.
Co do tego, że prawie połowa filmów jest o nim. No ale co powiesz o Fellinim czy Bergmanie? Oni chyba wyłącznie o sobie. Poza tym artyści chyba o tego są, żeby na podstawie swoich doświadczeń tworzyć. Nawet nie wiesz (pomimo licznych mankamentów tego filmu, o których mówiły sam reżyser) pomogła zrozumieć moją dosyć trudną sytuację życiową SMUGA CIENIA. Tak, też to jest ekranizacja, ale książki co najmniej ciężkiej do zekranizowania. A słowa i zachowania głównego bohatera były tak ukazane, że mogłem w pełni się utożsamić z tym młodym kapitanem, który przez swoją lekkomyślność stracił kontrolę nad życiem swoim i ludzi, za których odpowiadał.
Wajda tak naprawdę robił filmy głównie na dwa tematy. Pierwszy to Polska – jej tożsamość (głównie przepracowanie kultury szlacheckiej, bez jej negacji, ale, jak pokazał PAN TADEUSZ, z jej afirmacją) i jej wychodzenie ze zderzeń z wielką historią z perspektywy zwykłych ludzi. Drugi temat to problem dojrzewania (tego późniejszego) i przemijania człowieka, ulotności. Nie wszystko się udało, ale nawet te średnie filmy niejednokrotnie mają takie momenty, że nie potrafi się o tym zapomnieć. Choć np. POPIOŁY mocno trącą już myszką (chociaż część druga nadal całkiem spoko), to mimo że wkurzałem się na grę Bogusława Kierca odgrywającego rolę Krzysztofa Cedro, to cały czas towarzyszy mi scena szarży pod Samosierrą i to jak krztuszący się krwią Cedro krzyczy: „Niech żyje cesarz!”
Uwielbiam ZIEMIĘ OBIECANĄ, PANA TADEUSZA i PANNY Z WILKA. Poza tym lubię lub bardzo lubię przynajmniej połowę jego filmów, choć niekoniecznie te, za które się zabrałaś (za wyjątkiem CZŁOWIEKA Z… – młoda Krystyna Janda moja miłość). Tobie może na nowy początek polecam NIEWINNYCH CZARODZIEJÓW, KORCZAKA i wspomniane PANNY Z WILKA. Może się przekonasz. Jeśli nie, to widocznie masz po prostu inną estetykę (mi też się nie wszystkie filmy Tarantino podobają, chociaż DJANGO rzeczywiście jest bardzo fajne).
Ufff…trochę się rozpisałem.
Pozdrawiam serdecznie!
PS
Taka ciekawostka a propos Kieślowskiego i Tarantino (może nie znasz). Gdy w trakcie Oscarów w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny nagrodę dostał ten drugi (za PULP FICTION), to po powrocie ze statuetką podszedł do polskiej ekipy (nominowanej za CZERWONY) i powiedział, by się nie martwili, bo on się uczył pisać scenariusze oglądając DEKALOG.
Wow, mega fajny ten komentarz! Na pewno doszłabym do większej ilości filmów Wajdy, gdyby te pierwsze za które się wzięłam nie były aż tak złe. Dla mnie to jest nie do pomyślenia żeby reżyser, który teoretycznie jest najlepszy robił tak złe filmy! Szok dla mnie, serio 😀 Ja rozumiem, że ktoś może mieć gorszy pomysł, jakiś zły scenariusz i tak już popłynąć z nim.. ale żeby aż tyle! Rozumiem, że nagrał kilka fajnych filmów… ale kurcze, nie rozumiem tej ekscytacji. Tzn. szanuję, że ktoś ją ma… ale nie rozumiem skąd 😀 Bo ja nie lubię artystów/ reżyserów/piosenkarzy, którzy robią jakieś totalne gówno i to kilka razy…
Macie argument, że nie oglądałam wszystkiego i ok. Jestem w tym pokorna, bo nie mogę powołać się na wszystkie filmy, więc tak naprawdę piszę z wami mówiąc- rozumiem, ale mi się nie podobał i więcej nie mogę. Zawsze jak mi coś uwiera to zgłębiam wiedzę na ten temat, ale miesiąc z tym człowiekiem filmowo był dla mnie jednym z najgorszych. Więc na razie wolę pozostać ignorantem niż znów to przeżywać.
Na pewno kiedyś wezmę się za wielkie tytuły Wajdy, ale dajcie mi jeszcze trochę od niego odpocząć ;))
A o filmy o sobie chodziło mi o filmy nie w których wykorzystuje swoje przeżycia tylko filmy „Andrzej Wajda” jakieś takie dziwne dokumenty o nim. Robiąc listę co mam obejrzeć tego twórcy połowa tytułów była skreślana, bo okazywało się, że są to jego dokumenty o nim samym. Nie historie z jego życia zawarte w filmach fabularnych 😉
Szanujmy swoją miłość i niemiłość do Wajdy, dobra? ^^ Nie przekonujmy się, że Wajdę powinno się kochać lub nie. To mój blog, jedynie blog, jedynie przemyślenia… nie róbmy z tego nie wiadomo czego. Nie podoba mi się twórczość Wajdy i teraz po Waszych komentarzach nie zmienię zdania. Bo to nie jest odkrywcze, że on jest wielkim reżyserem- żyłam w tym kłamstwie (dla mnie kłamstwie) całe życie 😀 Szokiem było dla mnie, że jednak nim nie jest. Więc super, że mi powiedziałeś jak to widzisz i że w ogóle istnieją ludzie, dla których Wajda jest ważny… ale dla mnie nie 😀
ps O ciekawostce wiedziałam i jest totalnie najlepsza <3
Spokojnie… Byśmy się dobrze zrozumieli. Nie chcę Cię przekonywać do niczego na siłę. Po prostu chciałem przedstawić mój punkt widzenia i zaproponować może inne tytuły. Ale jeśli nie, to przecież nic strasznego. Dlatego napisałem, że każdy z nas może mieć inną estetykę. Co innego może nam się podobać. Tak po prostu. A Ty to w szczególności tutaj możesz pisać i wyrażać opinie, jakie Ci się żywnie podobają. Niemniej możemy chyba (jako Twoi czytelnicy i fani) czasem się z Tobą posprzeczać?
I dzięki za odpowiedź pod postem.
No pewnie, że możemy, ale nie pod Wajdą plisss… czuję się totalnie bezsilna, bo nie mogę używać argumentów, bo znam go za mało ;D
Ocenić Wajdę tak radykalnie po zobaczeniu kilku zaledwie filmów, w tym jego najsłabszej produkcji jak „Panna Nikt” – to duża… odwaga. Wajda, jak chyba każdy reżyser, miał swoje lepsze i gorsze (np. „Pan Tadeusz” czy „Katyń” wg mnie) momenty twórczości, ale po przeczytaniu Twojego tekstu odniosłam wrażenie, że po prostu nie dałaś szansy temu reżyserowi, zresztą sama napisałaś, że się do tego wyzwania zmusiłaś i że nie obejrzałaś klasyki, poza „Człowiekiem z marmuru” i „Człowiekiem z żelaza” – które to filmy czytasz przez pryzmat roli Radziwiłłowicza i porównania go z Kieślowskim. W ogóle mam wrażenie, że zachwyt Kieślowskim sprawił, że Wajdę czytasz nie jako odrębne kino, ale przez pryzmat „odniesienia do…”, co już na starcie nie wróżyło dobrze Twojemu spotkaniu z filmami Wajdy. Zanim obejrzysz film, nie czytaj, proszę o nim za wiele, a już nie w opiniach na Filmwebie. Czasem zasłyszane gdzieś zdanie o filmie czy bohaterze jest tak sugestywne, że potrafi narzucić nam sposób patrzenia na to, co później oglądane, często nawet tego nie zauważamy.
Co do filmów, których obejrzenie daje jakikolwiek pogłębiony wgląd w twórczość Wajdy, to zdecydowanie „Kanał” (1956), „Popiół i diament” (1958), „Niewinni czarodzieje” (1960), „Wszystko na sprzedaż” (1960, chyba jeden z najlepszych filmów Wajdy i polskich filmów w ogóle), „Wesele” (1972) i „Ziemia obiecana” (1974). Trzymam kciuki za udane drugie podejście do Wajdy.
Pozdrawiam!
Zawsze czytam o artystkach i pewnie z tyłu głowy jest jakieś sugerowanie, ale bardzo łatwo jest mi w tym zostać przy swoich emocjach i swoim zdaniu 🙂 Co do Wajdy- masz racje, nie obejrzałam wszystkiego… ale czy ten tekst jest ryzykowny? To tylko mój mały blog, na którym wyraziłam swoje zdanie. Chciałam nadrobić twórczość Wajdy, bo moje wszystkie podejścia w kinie czy kiedyś wcześniej nie były dobre… a czy rzeczywiście każdy reżyser ma dobre i złe momenty? Patrząc na chociażby Tarantino wydaje mi się, że nie. Chyba po prostu trzeba mieć trochę pokory i poświęcić dostatecznie dużo czasu jednej produkcji. Tak myślę. Patrząc natomiast na zbiór filmów Pana Andrzeja prawie połowa z nich to filmy jego o nim. Dziwne ;)) Ale dziękuję Ci za ten komentarz. W pełni rozumiem twoje zdanie, ale gdybyśmy rozmawiały na żywo myślę, że bardziej zrozumiałabyś o co mi chodzi 🙂 Mam w planach kiedyś wrócić do tych najlepszych filmów Wajdy (choć nadal twierdzę, że jego ekranizowanie jest po prostu ekranizowaniem, a nie tworzeniem filmu), więc dzięki za listę filmów polecanych :**
Obejrzałam kilka filmów Wajdy w ramach lekcji filmowych w liceum, ale podobał mi się tylko „Korczak” – jeśli jeszcze jesteś w stanie przełknąć cokolwiek Wajdy, to polecam to i tylko to, inne filmy dla mnie również były niezjadliwe…
Tego akurat nie widziałam, jakoś chyba nie mogłam znaleźć w necie- ale poszukam! 🙂