Tak sobie wymyśliłam, że ten weekend będzie oparty na wierze. W sobotę i w niedzielę na moim blogu ukażą się dwa posty, które trafią do kategorii wiara. Dzisiaj polecimy ostro, jutro trochę wyrównamy rytm serca. Gotowi? Ja bardzo! Maj to piękny miesiąc dla mojej czytelniczej duszy ♥ Obok siebie na stoliku kawowym mam jeszcze trzy książki, które oczekują tekstów na bloga. Musicie przyznać, że ten miesiąc jest owocny! Bardzo mnie to cieszy, bo już moja głowa widzi te kolejne miesiące, w których tak kolorowo może nie być 😉 Ale dzisiaj nie o tym, dzisiaj o Celibacie! Miejmy to już za sobą! 😀
CELIBAT. OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI I POŻĄDANIU miała premierę rok temu i ja rok się na nią czaiłam. Trochę się bałam, bo po co zadrapywać swoją duszę, a z drugiej strony tak bardzo chciałam wiedzieć co skrywa środek tej książki!!! Kilka razy była już w moi internetowym koszyku podczas wybierania innych książek, ale zawsze w ostatecznym momencie ją zostawiałam- no bo po co? Ostatnio na Instagramie ktoś powiedział, że ta książka nie ma totalnie żadnego sensu, jest napisana tylko po to żeby wzbudzić sensacje i mi od razu zrobiło się lżej na sercu, że jednak jej nie mam… ale później (kilka dni temu) na swoim Instagramie pokazała ją Jola Szymańska, a jej w kwestiach książek ufam, więc nie było mowy żebym jej nie kupiła- dla pewności napisałam jeszcze do Joli czy poleca na pewno, poleciła- sprawa załatwiona.
CELIBAT to zbiór reportaży Marcina Wójcika zajmujący niecałe trzysta stron. Co ważne- wydrukowany z o wiele za dużą ilością punktów w tekście i z niebotycznie dużymi przerwami między linijkami. Przypadek? Nie sądzę. Odkąd z Magdą byłyśmy na wykładzie Przemka Dębowskiego zwracam uwagę na takie „szczegóły”- no ale niech już będzie. Niech będzie, że ta książka ma te prawie 300 stron i jest warta zakupu. CO TAM SIĘ W ŚRODKU DZIEJE! Ludzie kochani.
Słyszałam nie raz o łamaniu święceń przez kapłanów, znam nawet księdza, który odszedł z kapłaństwa- okey, przynajmniej się określił… ale to co dzieje się w tej książce jest obrzydliwe, okrutne i sprawiło, że na dwa dni odechciało mi się uczestniczyć w tym „kościelnym teatrzyku” na szczęście kolejna książka, która trafiła w moje ręce mocno mnie do niego znów przywróciła (i o niej będzie jutro!).
Ta książka w pewien sposób jest o braku miłości, tęsknocie za dotykiem i niepohamowanym pożądaniem i jest to napisane z pewną nawet gracją. Jednak ta książka robi źle. Tak ogólnie. Pokazuje człowieka nie jako człowieka. Pokazuje go jako najgorsze zwierze, które potrzebuje uprawiać seks bez żadnej blokady. Tak, wiem, że ta książka nie jest tylko o tym, ale jest też o tym! Niestety.
Wiele tu bardzo dobrych i właściwych fragmentów- zwłaszcza tam, gdzie księża mówią jaki celibat jest trudny, ale ważny. To wartościowe teksty.
Jestem katoliczką i takich też mam znajomych. Borykamy się z problemami na pograniczu miłości a kościoła (jeśli wiecie co mam na myśli) i nawet jeśli ktoś tam z nas upada, albo ktoś w tym upadku się nawet zakorzenił to mimo wszystko jest to piękne, bo ciągnie za sobą rozmowy, rozważania i wiarę- po prostu. Ileż ja rozmów odbyłam z ludźmi, ile fajnych przeżyć, żeby tylko być jak najbliżej Boga! Jak najbliżej prawdy i tego żeby było dobrze i abyśmy byli zbawieni. Wiadomo, każdy upada. ALE KURWA! No nie akceptuję tego no! Nie ma we mnie przyzwolenia na akceptowanie takiej „normalności” w człowieku-katoliku. Tym bardziej w księdzu. Nie wyobrażam sobie, aby mój mąż katolik zdradzał mnie codziennie z inną kobietą/ mężczyzną, bo jest tylko człowiekiem i upada. NIE! Ślubowałby przed Bogiem i przede mną, że będzie mi wierny, że będzie dla mnie, bo ja ślubować będę mu to samo. Wierzę w ludzi. Wiem, że nie wszyscy są idealni, ale wierzę, że ludzie wierzący są świadomi swojej przysięgi. Gdybym przeczytała książkę o katolikach, którzy po ślubie zaczęli nagminnie spotykać się z innymi kobietami to byłabym oburzona, więc czemu nie mam być gdy czytam o księżach i ich pomyśle na celibat?
Byłam zła do granic możliwości i nie, nie widzę w tym żadnego człowieczeństwa, zero normalności. I nie chodzi o to, że chcę aby było idealnie. Znam księży i wiem, że mają swoje słabości, ale jestem też święcie przekonana, że wspaniały ksiądz powinien sobie z tym radzić. Jak mogłabym słuchać księży z ambony, gdybym wiedziała o nich, że jedynie kłamią i choć mi nakazują żyć w totalnej świętości nie robią dla siebie nic w tym kierunku. Tak, chcę wierzyć, że księża to ludzie na pewno nie lepsi, ale o mocnej i solidnej wierze i mogą wszystko! Bo przecież: ” Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”. Dlatego totalnie nie rozumiem tego modelu księża „normalnego” w ostatnich czasach. Pewnie, super jest pogadać, pośmiać się, pójść nawet na imprezę, wypić kawę, czy pójść na siłownię/ basen/ plażę… ale jestem chyba ostatnią osobą, która chce ściągać księdza do chodzenia po chodniku. Lubię myśleć, że ci ludzie, którzy zostali wybrani przez Boga, aby być tak blisko niego- aby przemieniać chleb w ciało!!!!- mają wiarę, taką, że góry mogą przenosić, że modlą się za mnie gorliwie i sprawia im to najzwyczajniej w świecie radość! Chcę tak myśleć.
Ja nie idę na zakonnicę, bo wiem z czym to się wiąże. Więc dlaczego nagle ktoś tam idzie, a później cierpi, że jest celibat, że jest samotny. Życie składa się z wyborów i chyba właśnie nasza wytrwałość określa nas jako ludzi. Nie zamierzam zdradzać męża, po tym gdy w kościele będę mu ślubować wierność. Nie akceptuję ludzi, którzy zdradzają i nigdy ich nie zaakceptuję. Księża zdradzają inaczej i takiego postępowania też nigdy przenigdy nie zaakceptuję. Obrzydliwe.
Ta książka jest zła. Ta książka pokazuje jaka jest prawda i jak wielki jest to problem. Cieszę się mimo wszystko, że po roku się na nią zdecydowałam, ale jeśli również chcecie to zrobić nie róbcie tego w pojedynkę- od razu w zestawie kupcie BÓG NIE JEST AUTOMATEM DO KAWY i przeczytajcie dwie pozycje jednym tchem. Ja bym nie chciała być w kościele, gdybym przeczytała jedynie celibat. Byłabym przy Bogu dalej, ale przy księżach na pewno nie. Serio! Ta książka robi źle. Mi zrobiła.
Ale również tu pokazała jak wielki jest Bóg! Nie zostawił mnie z tą paskudną książką, a dał mi kolejną wspaniałą i delikatną. No Bóg jest ogromny! Ja nie wiem jak on to robi. Cudowny typ! ♥
Czytałem tą książkę to dla mnie nic nowego, nic zaskakującego. Garść historii rzuconych prze autora, rzuconych bez ubarwień i prosto w oczy. Kalka tego co znajdziemy w mediach. Dla mnie za bardzo jednostronnie. Mam wrażenie, że można wydać i 100 książek o podobnych tematach i nic się nadal nie zmieni. Żal mi tylko tych molestowanych dzieci. Ich krzywdy wszyscy zamiatają pod dywan…
Bardziej wrażenie zrobiła na mnie książka „Zakonnice odchodzą po cichu” niż „Celibat…”
O! Za tą drugą też chciałam się wziąć, dobrze, że przypominasz 🙂 A co do „ubarwiania-to chyba dobrze, że go nie było? 😉
Łoooo no naprawdę mnie zachęciłaś do zakupu tej książki i zaraz ją zamawiam. No mega po prostu jestem bardzo zaciekawiona!
Wow! Ekstra ♥ Ale koniecznie zamów również tą, którą dodałam dzisiaj: „Bóg nie jest automatem do kawy”- uzdrawia 😀