Zbliżają się najlepsze święta! A ja właśnie się zmotywowałam żeby tu lub jedynie na Instagramie wreszcie spełnić swoją misję, o której mówiłam Wam od kilku lat zaraz po Wielkanocy. A mianowicie- przekonam Was, że nie ma „święta, święta i po świętach”, a jest mnóstwo przygotowań serca i radość przeogromna, bo Jezus zmartwychwstanie NAPRAWDĘ! Nie odkryję tu żadnej nowej prawdy, ale chcę żebyście uwierzyli, że Triduum to najlepszy czas w roku i nie jest stworzony tylko dla Pań w przysłowiowych moherowych beretach. Serio! Ten czas jest dla wszystkim. Dla mnie i dla Ciebie też ♥ Może w tym Wielkim Tygodni poczytasz o tym u mnie, a w następnym sam pójdziesz do Kościoła na całą noc? Byłoby ekstra! A poza tym, to przygotowania do świąt zaczęły się już ponad czterdzieści dni temu postem, więc jak nie czujecie nadchodzących świąt, albo myślicie, że w tym roku to tylko weekend, to ej- długa droga przed Wami, ale odkrywanie tego wszystkiego jest fantastyczne. Ja też długo szukałam. Ale odkryłam 😀
Dzisiaj jednak nie o tym (bo jak już pewnie wiecie, moje wstępy nigdy nie są o notce tak dokładnie :p), a o książce, która w całkiem dobry sposób może przygotować tego bloga na Wielki Czwartek. Jakiś czas temu Bóg postawił na mojej drodze człowieka, który pomaga mi wejść z powrotem na dobrą drogę. Śmiejemy się, gadamy o Bogu, rozkminiamy, poznajemy się. No i właśnie ten człowiek ostatnio dał mi malutką, niepozorną książkę, która już samym tytułem trafiła tam gdzie powinna. Przekonała mnie nawet kolorystyka i minimalistyczne, typograficzne strony w środku. Pochłonęłam ją w dwa dni i dzisiaj opowiem Wam trochę co i jak. Czytajcie, bo warto! ♥
BOŻY PORADNIK ODZYSKIWANIA RADOŚCI to malutka książeczka z 54 pomysłami na to jak pokochać Boga jeszcze mocniej, jak go odnaleźć, jak zawierzyć i jak przestać być niewolnikiem głupich podszeptów szatana. Co mnie jednak najbardziej do tego przekonało, to to, że książkę pisał Polak. Czuję ogromną różnice kiedy czytam coś o wierze zagranicznych księży, czy świeckich ludzi zakochanych w Bogu. Nie mówię, że jest to złe. Jest to po prostu inne. Nie gorsze. Inne. I polskie przemawia do mnie bardziej 😉 Czuję swego rodzaju powiązanie jednego podwórka.
Już na wstępie dostałam kilka „plaskaczy” żeby szybko się otrząsnąć i pójść dalej. Lubię te kołczingowe boskie książki. Tylko one mają w tym wszystkim sens, bo przecież to nie MY a BÓG. Nie będę tu teraz rozprawiać się nad biznesem, który zrobił się z motywowania ludzi, ale no… na pewno trochę dobrego robią, ale zupełnie odwrotnie niż mówi to moje sumienie. Ja mam takie- możecie mieć inne. Nie ma sprawy 😉 Tak tylko mówię 😀
Najważniejsze jest jednak to, że w środku nie znajdziecie głupiutkich, prostych i oczywistych wskazówek, które utarły się już w świadomości ludzi, a nawet jeśli czasem przypadkiem się wkradną, to autor robi z tego swego rodzaju dialog z nami i zmienia myślenie o tym o 180 stopni! Język jest współczesny, prosty, ale na szczęście poprawny i nie nazbyt młodzieżowy, a przez to komiczny. Są tu częste przekłady Słowa Bożego na język autora- ale służy to jedynie zrozumieniu, a nie uwspółcześnieniu na siłę. I bardzo się cieszę, że postanowiono zmniejszyć format, a nie powiększyć liczbę punktów fontu wykorzystanego w tekście! Z powodu niskiej ceny (10 zł) wiem również, że nie dostanę książki oprawionej najpiękniej, napompowanej do rozmiarów „drogiej książki” z maksymalną ilością grafik- tak aby zerowe ślady tekstu i pracy sprzedały się za solidną kwotę i nic nie zrobiły z mózgiem czy sercem czytelnika, a w tym wypadku jedynie kupującego. Tu jest dobry tekst, dobry rozmiar fontu, odpowiednia ilość stron, a wszystko za odpowiednią cenę… choć przyznam, że byłam zdziwiona. Za takie otwieranie oczu można by było brać miliony. Tyle, że nie o to tu chodzi. I super! ♥
Książki Arkadiusza Łodziewskiego są jeszcze dwie. Mam nadzieję, że w najbliższym miesiącu będę miała czas je przeczytać.
A! No i jeszcze co najważniejsze- pożarłam ją na raz, ale od dzisiaj kontempluję ją na nowo ♥ Jeden punkt- jeden dzień. Gdy czytałam ją na raz wszystkie zadania pomijałam, bo chciałam poznać najpierw całość, aby później z czystym sumieniem wrócić do początku- więc plan był taki już na wstępie no ale no… ciekawość była większa 😉 Myślę, że na Instagramowych relacjach będę coś czasem o tym mówić, kiedy któryś punkt mocno złapie mnie za serce (czyli prawie każdy!). No naprawdę polecam się zaznajomić.
Na zdjęciach możecie zobaczyć kawałki mojego wianka, o którym wciąż gadam na Instarelacjach (no dobra nie wciąż, ale czasem). Robię go już chyba z trzy tygodnie i wczoraj- prawie skończyłam! Jak już będę pewna jego piękna to wam pokażę. Jestem z siebie dumna! ♥
Ciut więcej? Ewangelia dla nienormalnych Adam Szustak i DZIENNIK NOWEGO