Wręcz ubóstwiam mój bardzo zorganizowany styczeń. Nie dość, że pojawiają się wszystkie serie, które uwielbiam na tym blogu, to jeszcze jestem zdeterminowana do czterech premierowych piątków w kinie, siłowni i wielu wielu innych rzeczy, które czasem mi uciekały. Jestem prawie pewna, że w tym roku zobaczycie aż dwanaście ZBIÓREK i będziecie zadowoleni 😀
Do dzisiejszej, tak dużej, liczby filmów przyczyniła się ogłoszona lista nominowanych do Oskarów. Już na Instagramie wiele razy mówiłam o tym, że uwielbiam ten czas, gdy mam gotową listę filmów do obejrzenia i po kolei staram się je oglądać. Moim celem jest oglądanie dwóch codziennie. Ani dużo, ani mało. Wystarczająco na dobry czterogodzinny filmowy wieczór. Listę mam bogatą, bo w tym roku coś nie wyszło z oglądaniem chyba… a z drugiej strony ogromna ilość filmów jeszcze nie wyszła w polskich kinach. Mam apetyt na 25 filmów. Jeśli wszystkie znajdę w kinie, na Netflixie lub w innych zakamarkach internetu, to spokojnie uda mi się je obejrzeć do Gali Oskarowej 🙂
Bez zbędnego gadania! Wiem, że nie wszyscy mają możliwość oglądania tylu filmów w tygodniu, więc dzisiaj dam Wam swoją subiektywną ocenę i na jej podstawie będziecie mogli zdecydować co i jak z tymi wieczorami.
Zacznę jednak od dwóch premier (jeden również oskarowy), ponieważ w piątek nie pojawił się premierowy post. A czemu? No w piątek była tylko jedna premiera, a na drugim byłam dopiero w poniedziałek, bo w repertuarze był od soboty. W poprzednim poście znajdziecie moje oceny filmów, które nadal znajdziecie w kinie, więc zapraszam 🙂
PODATEK OD MIŁOŚCI
Wynudziłam się strasznie! Choć początek był naprawdę całkiem dobry (i mam tu na myśli około połowę filmu), nawet śmieszny i dosyć ciekawy… to później już nie było tego wcale. Może to nie była kompletna klapa… ale no nie zachwyciłam się (chociaż przez zboczenie florystyczne hehe zwróciłam uwagę na piękny bukiet w jednej scenie! W dobrą stronę idzie dzisiejsza kwiatowa moda 😀 ). I wiecie… odkąd wyszła piosenka Podatek od miłości z Kayah i Hyżym wiedziałam, że to będzie baaaardzo zły film, ale później gdzieś tam wciąż słyszałam, że to może być naprawdę dobre. Ba! Nawet tak dobre jak Planeta singli. Więc poszłam ze swoim przekonaniem, ale cichą nadzieją, że wyjdę zachwycona. Nie wyszłam. Moja subiektywna ocena: 5/10 ale to i tak mocno naciągane.
DUSZA I CIAŁO
Ależ to było niesamowite!! Przepiękny, bardzo subtelny i delikatny film przesiąknięty śmiercią, mięsem i krwią. Naszpikowany emocjami i barierami, które choć z boku wydają się szalenie błahe w bohaterach są prawie nie do pokonania. Film posiada przez całe dwie godziny jedynie przepiękne kadry. Czasem są one tak nieoczywiste, że jedynie przez to piękne ♥ Wizualnie byłam zachwycona, choć nie raz zasłaniałam jedno oko (drugim musiałam mimo wszystko patrzeć żeby nic nie przegapić, prawda?;)) z przerażenia i obrzydzenia… no i na kolację nie zjadłam mięsa 😉
To film, który nie wgniótł mnie w fotel. Od razu na napisach wstałam i wyszłam… ale dopiero później poczułam, że nadal pracuje w mojej głowie. Przez kilka godzin czułam niepokój. To dobrze świadczy o filmie i emocjach, które zostają w widzu i nie przechodzą obojętnie.
Mimo wszystko to nie było dobre kino. Niestety. Teraz doceniam każdą sekundę, każdy symbol i… najpiękniejszą i najprawdziwszą (jakoś tak dla mnie, mimo swojego wielkiego absurdu) scenę samobójstwa („Ida” się przy tym chowa). Jednak podczas filmu niesamowicie się nudziłam i męczyłam. Walczyły we mnie dwie Karoliny. Jedna chciała skreślić ten film, siedzieć na telefonie lub wyjść, a druga wciąż miała nadzieję i widziała w tym filmie coś bardzo dobrego. Dobrze, że posłuchałam drugiej!
To bardzo powolny film! Bardzo spokojny. Trudny. Jednak posiada w sobie tak dużo absurdalnych scen, że nie raz państwo obok mnie wybuchali głośnym śmiechem, który ja skrywałam w sercu. To nie powinno mieć miejsca w dobrym kinie, prawda?
Moja subiektywna ocena: płakać mi się chciało na sali kinowej, że tak mnie oszukano i że tak marnuję czas, ale teraz coraz bardziej doceniam ten film. Więc chyba mocno warto 😀 U mnie to mocne 6/10 i gwarantuję Wam, że ten film z Wami zostanie. A to ważne jak mało co. Przynajmniej dla mnie.
I przechodzimy do filmów obejrzanych na domowej kanapie, gdzie znalazły się siódemki, ósemki, a nawet dziewiątki!
DRAMAT
DOM HEMINGWAY (2013) 5/10- chciałam ten film obejrzeć jeszcze przed premierą. Szukałam go wiele lat, aż wreszcie sobie odpuściłam i nagle z braku laku, szukając filmów w mojej (już umarłej i żenującej) liście filmwebowej znalazłam go i pomyślałam, że czemu mam nie spróbować poszukać go jeszcze raz. Znalazłam! Obejrzałam i… było mi smutno. Tyle czekania, a to nie było dobre. Nie urzekło mnie, a jedynie sprawiło, że znów zatęskniłam za serialem Młody Papież . Moja subiektywna ocena: to było chyba poprawne kino, ale polecam swój czas zarezerwować na inne rzeczy.
THE FLORIDA PROJECT (2017) 7/10- kino niezależne nominowane do Oskarów, a Dem3000 ocenia go jako najlepszy film 2017, czy wy nie zajaralibyście się widząc takie dowody na dobre kino? Prawie pobiegłam do kina na elbląskie DKFy i… to kolejny moment, w którym się rozczarowałam (ileż można!). Po filmie była dyskusja i na pytanie komu się nie podobało i co (nie podniosłam ręki, bo w sumie mi się podobał) pewien Pan powiedział w jednym zdaniu wszystko co grało mi w sercu: „łatwiej byłoby mi powiedzieć, co mi się podobało… ale mi się nie podobał, bo nie tego oczekiwałem. Zawiódł mnie”. DOKŁADNIE! Tyle się nasłuchałam,tyle zobaczyłam, tyle przeczytałam i…liczyłam na arcydzieło arcydzieł!
Szłam na film z myślą, że to będzie kolorowe kino kontrastów. Chciałam Disneylandu postawionego obok biednych, brudnych, smutnych ludzi. Chciałam żeby w każdej możliwej panoramie było widać domy, a w oddali różową bramę i kolorowe waty cukrowe. Chciałam żeby te dzieci były stykane z małymi, zakochanymi w sobie blondynkami z lizakiem w buzi i mamą w szpilkach. Uwierzcie, że już sobie wyobrażałam mnóstwo scen z tego filmu. NIE LUBIĘ TEGO ROBIĆ, BO PÓŹNIEJ PRAWIE NIGDY TEGO NIE DOSTAJĘ!
Jednak nie wina reżysera, że nie wszedł w moją głowę i nie zrobił tego czego oczekiwałam, prawda? Poza tym, moja wizja była chyba zbyt prostolinijna… choć z drugiej strony z miłą chęcią zobaczyłabym taki teledyskowy, kolorowy kontrast. Ah…
No ale dobra- dzisiaj nie o tym. Dzisiaj o filmie, który rzeczywiście powstał.
The Florida Project to film z dziecięcymi aktorami, którzy robią tutaj niesamowitą robotę, a jedna z ostatnich scen jest tak mocna, że będzie jedną z moich ulubionych w życiu! To film o ludziach niewykształconych, biednych, mieszkających w tanim motelu. To historia dzieci podwórka, które spędzają ze sobą czas, bawią się, dostają darmowe lody i są najszczęśliwsi na świecie. To również rewelacyjny ogląda na to jak te dzieci, choć bez szkoły, książek i tablicy są mądre, wartościowe i… tak bardzo nasiąknięte dorosłością, którą widzą całymi dniami.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie próbowano mi przed filmem wmówić, ze Disney będzie miał tam jakieś znaczenie. Ja, jako miłośniczka bajek, księżniczek, różu i tego całego kiczu poczułam się najzwyczajniej w świecie oszukana! I za tym poszła cała fala mojego niezadowolenia na ten film.
Bo to jest naprawdę BARDZO dobre kino. Idealne postacie: DZIECIAKI, Willem Daloe, Bria Vinaite, kolory, sceny, poprowadzenie historii […] można by było mówić latami. Zabrakło mi jednak Disneya. Przepraszam, nie trzeba mi było o nim mówić! Poza tym nie tylko ja go oczekiwałam. Dyskusja opierała się przede wszystkim na Disneylandzie… nie umiałam się w tym odnaleźć. Próbowałam nie wkładać w to swoich interpretacji i nie mówić schematami typu: ” Disneyland dla tych dzieciaków był rajem, czymś niedostępnym, ale pięknym”, ponieważ to zupełnie nie było przedstawione w tym filmie. Jakieś części parku były pokazane i były one szare, bezbarwne i zupełnie pozbawione czegokolwiek co można by było pożądać… A ostatnia scena jest totalnie i zupełnie niezrozumiała w kontekście całego filmu. I jestem zła no.
Wyrzućcie mi z promocji tego filmu Disneyland i ostatnią scenę, a wtedy powiem Wam, że ten film był naprawdę dobry (tylko zróbcie dobre zakończenie). Umowa stoi?
Moja subiektywna ocena: cały ten długi test jest taką oceną, bo tyle w nim emocji, że sobie nawet nie zdajecie sprawy 😀 Obejrzyjcie. To dobre kino.
ANIMACJA
COCO (2017) 9♥/10- jakie to było dobre!! Wszystko tam zagrało. A tej dziesiątki nie ma, bo ostatnio jestem jakaś mocno oszczędna w ten materii. Mimo wszystko jest to jeden z najlepszych filmów animowanych jakie widziałam. Meksykański dzień zmarłych przedstawiony z perspektywy zmarłych z dużą dawką dobrej muzyki. A ile tam kolorów, radości i dobrego żartu! Znalazła się tam nawet meksykańska Frida i uwierzcie, że była naprawdę dobrze napisaną postacią ♥ Moja subiektywna ocena: nie chcę Wam pisać nic więcej o tym filmie, ale jedno musicie wiedzieć- koniecznie znajdźcie czas na obejrzenie tego filmu! Jest warty waszego czasu.
KOMEDIA
KRÓL POLKI (2017) 4/10- obejrzany jeszcze przed listą nominacji oskarowych, więc uwierzcie, że naprawdę nie wiedziałam co zobaczyć, a to akurat pojawiło się w proponowanych, wydało się całkiem ciekawe.. bo przecież to niecodzienne, gdy amerykanie tworzą biografię Polaka. No więc obejrzałam i pożałowałam. To nie był film, który prosi o litość i podczas oglądania go chce się tylko umrzeć… ale to nie był dobry film. Naprawdę. Moja subiektywna ocena: znajdźcie sobie inny pomysł na wieczór.
CZYM CHATA BOGATA (2017) 7/10- mimo takich porażek jak powyżej jednak nie zaprzestanę ryzykować włączania komedii na chybił trafił. Czasami warto. To jest tego idealny przykład. To naprawdę BARDZO zabawna komedia. Dobrze się bawiłam podczas oglądania jej… a oto przecież chodzi, prawda? Moja subiektywna ocena: bez fajerwerków, ale warto.
LADY BIRD (2017) 6/10 to nie była komedia. Ktoś tu popełnił błąd i nie za bardzo wiem jak takie filmy w takiej sytuacji oceniać. Ponieważ rozgraniczam gatunki. Jeśli coś ma być komedią- to wiem, że nie będzie to najwyższej jakości produkcja na poziomie emocjonalnym, ale da mi dużo śmiechu. A tu? Tu było zdecydowanie wszystko na odwrót. Było trochę żartów, ale były to dobre rozluźnienia dramatu. Tyle.
Choć czasami czułam się niekomfortowo, gdy dialogi wymuszały na mnie śmiech, ale mi do śmiechu wcale nie było. Dużo tutaj stereotypów (chociażby gruba przyjaciółka, którą główna bohaterka zostawia dla szkolnej gwiazdki) i wiele niedociągnięć (jako absolwentka katolickiej szkoły, wiem, że różowe włosy by nie przeszły 😉 Wiem, że to drobiazg, ale w katoliku robią z tego taki problem, że z automatu film był dla nie nieautentyczny. Jak mało trzeba…). I miałam wieczne wrażenie, że ta „komedia” jest przykryta jakąś płachtą. Wszystko widziałam z jakiegoś dużego dystansu. To wszystko było jakieś mdłe i płytkie. Nie weszłam w to.
Ale była jedna rzecz, która ratuje ten film! To relacja między główną bohaterką, a jej matką (idealny duet!! Perfekcyjne sceny!), ale również totalnie przeciwieństwo w relacji między bohaterką, a ojcem. Ten watek był tak dobry, że mogłabym go oglądać i analizować kilkanaście godzin. Jakoś mimo wszystko łatwo było mi identyfikować się z Lady Bird. Ta jej ogromna chęć wyjechania, zmienienia życia, potrzeba dużego miasta… i tak brutalne ostateczne wnioski. To było naprawdę dobre.
Moja subiektywna ocena: I ciężko mi oceniać ten film, bo to nie była komedia! Ale jako film bezgatunkowy oceniam go na mocne 6/10 i warto tu zaznaczyć, że obejrzałam go po przekonaniach mojej koleżanki, że jest paskudny. Więc byłam negatywnie nastawiona. Szkoda. Mimo wszystko warto obejrzeć, bo dzieją się tam dobre rzeczy, które mogą być docenione oskarowo 😉
BIOGRAFICZNY
JESTEM NAJLEPSZA. JA, TONYA(2017) 7/10- tam było tyle form filmowych, że w pewnym momencie zaczęła mnie boleć głowa. Pewnie, rozumiem masę różnych ruchów kamery, jakieś tam nafaszerowanie symboli i zabawa… ale tutaj tego aż tak bardzo nie zauważyłam, tu zostały zastosowane zupełnie inne sztuczki. Była retrospekcja w kwadracie, gdzie bohaterowie wspominali, narracjonowali (?) i przygotowywali widza na to co nadejdzie (NAJGORZEJ!) i chociaż na początku zakochałam się w tej formie, bo użyte w niej były przepiękne kadry itp. Fajny początek. Nie sądziłam jednak, że będzie się przewijał przez cały film.
Druga forma to ta zwyczajna, fabularna. Bardzo dobra! A trzecia? To ta, gdzie aktorzy w pewnym momencie zauważali kamerę i zaczynali do niej mówić co się stanie, co się stało lub co czują. Koszmar! Za dużo. Za dziwnie! Szkoda.
Po filmie przeczytałam biografie bohaterki na Wikipedii i nie wiem, czy reżyser pisał notkę na portalu, czy przeczytał jedynie ją i napisał scenariusz, czy o co chodzi… ale to była totalna zgoda. Kro po kroku.
Podczas filmu czułam jakby prawdziwa Tonya zadzwoniła i prosiła o to, żeby nagrać o niej film i powiedzieć jaka była prawda (z tego co kojarzę- jedne z ostatnich słów głównej bohaterki nawet brzmiały podobnie) i w stu procentach ją wybielić i pokazać jaka była biedna. Dziwne. Dziwne wrażenie, naprawdę. Nigdy takiego nie miałam oglądając biograficzny film 😉
Moja subiektywna ocena: to dobry film, choć musicie się przygotować na te niedoskonałości, o których mówiłam wyżej. Margot Robbie i Allison Janney perfekcyjne!♥
FANTASY
KSZTAŁT WODY (2017)- wiecie ile w życiu obejrzałam filmów tego gatunku? Czystego fantasy jeden- ten. Filmweb mówi mi jednak, że było ich aż 81, ale po przejrzeniu listy znalazłam tam bajki, dramaty, przygotowe i inne mieszańce. Czyste fantasy tylko to. Powód? Nie lubię tego rodzaju filmów. Więc po co go obejrzałam? Bo Oskary 😀 Wiadomo.
Nie umiem ocenić tego filmu. Piotrowi przychodzi to z łatwością. Mówi, ze był beznadziejny (i wywołał w nim takie negatywne emocje, że wciąż o nim mówi) i tyle… a ja wiem, że poza tym okropnym fantastycznym wątkiem, to był naprawdę dobry film. Tylko jak rozdzielić coś tak ściśle ze sobą związanego? To było dobrze nagrane,to było dobrze zagrane i świetnie skończone. Tyle, że ja nie potrzebuję takiego kina i w trakcie filmu zastanawiałam się po co w ogóle powstał ten film. Nadal nie wiem. Ciężko mi znaleźć ukrytą wartość tego filmu. Staram się… ale absurd wychodzi mi jednak na pierwszy plan. Szkoda.
Moja subiektywna ocena: Ma aż trzynaście nominacji (najwięcej), więc pewnie zgarnie przynajmniej połowę. Warto zobaczyć, żeby wiedzieć co i jak i co dostaje statuetki…
WOJENNY
DUNKIERKA (2017) 9/10- tak, obejrzałam go dopiero teraz. Zostawcie to bez komentarza. Moja przygoda z Nolanem jest dość krótka, składa się z pięciu tytułów, ale tyle wystarczy, żeby wejść na jego profil i zobaczyć jak imponująco wyglądają same wysokie noty wystawione przeze mnie pod jego filmami. Wiedziałam, że będzie dobrze. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze.
W tym filmie nie znajdziecie prawie w ogóle dialogów, znajdziecie w nim natomiast przerewelacyjną muzykę i poprowadzenie historii w taki sposób, że szczena opada! Przepiękne kadry. Idealne napięcie. Wywoływanie emocji. Moja subiektywna ocena: to trzeba zobaczyć. Po prostu. Powiedziałabym nawet, że dla samego Zimmera, ale tam jest o wiele więcej dobrych powodów.
KRYMINAŁ
TRZY BILLBOARDY ZA EBBING, MISSOURI (2017) 8/10- nie spodziewałam się, że tutaj naprawdę głównym wątkiem będą trzy billboardy i uwierzcie, że bardzo mi się spodobało, że tak jest! To bardzo dobry film, z dobrym żartem, ale również rewelacyjnymi sylwetkami, które są rozwinięte na tyle głęboko, że spokojnie mogłam się z nimi porozumieć. Fantastyczne w tym filmie są relacje, które są totalnie nieoczywiste i niebanalne. Miałam wrażenie, że wszyscy w tym filmie są tak bardzo dobrzy… tylko poranieni przez życie i wiele sytuacji zrobili z siebie kształt, w którym ich poznajemy. Moja subiektywna ocena: bardzo dobry film!
MELODRAMAT
Tamte dni, tamte noce (2017) 6/10- Nie znoszę takich filmów! Które wkurzają mnie przez dwie godziny,a ostatnie dziesięć minut jest tak dobre, że z automatu oceniłabym ten film na najwyższe noty! Ale hola hola- gdzie się podział zdrowy rozsądek? Czas spojrzeć na ten film całościowo (i wiem, że to będzie ocena już po skończonym filmie, a nie w trakcie… a w tym wypadku robi to różnicę!).
To historia subtelnego pożądania, zakazanego owocu i przepięknej, delikatnej miłości. Aż dziwię się, że to mówię, ale PO filmie mam właśnie takie odczucia.W trakcie czułam się źle, wszystko mnie irytowało. Szkoda mi było marnującego się czasu podczas oglądania, ale no cóż- lista oskarowa zobowiązuje.
Cieszę się, że wytrwałam te dwie godziny. Bo monolog ojca głównego bohatera (Michael Stuhlbarg) to jakieś arcydzieło i od niego zaczyna się naprawdę dobre kino! Wszystko co się później dzieje jest dobre, właściwe i pożądane przeze mnie w trakcie oglądania kinowych produkcji. Moja subiektywna ocena: nie mam serca Wam tego polecać, bo nie chcę żebyście wyklinali mnie w trakcie, ale jeśli nastawicie się mentalnie na coś niefajnego dwugodzinnego i idealną nagrodę za tę męczarnie w ostatnie minuty filmu to… zobaczcie. Warto 😉
CIUTWIĘCEJ? Przeczytaj moją poprzednią ZBIÓRKĘ filmową 🙂