Może na dzisiaj to nie jest odpowiedni tytuł, bo premiery są dwie, a dwa pozostałe filmy to odgrzewane kotlety z tamtego tygodnia. Nie było mi po drodze ostatnio z kinem. Nie chodziłam tam, bo musiałabym się do tego zmuszać- a nie lubię robić takich rzeczy. Tym bardziej kiedy mam (przynajmniej) rok wolności. Tak więc odpuściłam sobie na pewien (dosyć krótki) czas. Jednak nic nie równa się z radością jaka towarzyszyła mi podczas powrotu! Lubię chodzić do kina. Wam też polecam. Tym bardziej, że dzisiaj przedstawię Wam film, który skradł moje serce. Niestety tylko jeden, ale dwa inne tytuły również są całkiem w porządku. Tak więc do dzieła!
LISTY DO M 3
Żadna część tego filmu mnie nie zachwyciła. Żadna. Pierwszą część do prawda oceniłam na 7, ale drugiej już nie obejrzałam. Gdybym miała zapłacić za bilet i specjalnie pójść na ten film po dłuższej przerwie w chodzeniu do kina, to pewnie wcale bym tego nie zrobiłam. Ale mam karnet, Piotr chciał- poszliśmy! I co?
Trochę się bałam „magii świąt” w listopadzie, bo naprawdę nie wiem kto wpadł na pomysł pokazywania tego filmu w przedostatni miesiąc roku?! Jednak okazało się, że ze świętami wiele wspólnego ten film nie ma, a co za tym idzie moja „magia” jest nadal uśpiona.
Po raz kolejny to wielowątkowa historyjka. Bardzo ładna i wzruszająca, ale wcale nieodkrywcza. Taki tam no. Obejrzałam, trochę się naśmiałam. Wyszłam i zapomniałam. Natomiast Piotr poleca ten film wszystkim :p Jak to ludzie mogą się od siebie różnić. Moja subiektywna ocena: 5/10, choć na filmie się nie nudziłam, nie przeklinałam reżysera i nie pragnęłam wyjść. Po prostu- serce nie pozwoliło mi dać więcej, ale czas w kinie nie był stracony. Rozumiecie? Umiecie rozgraniczyć? Mam nadzieję, że tak 😉 Chcecie to idźcie, ale jak macie pieniążki w słoiku na jeden film, to zdecydujcie się na ten poniżej.
NAJLEPSZY
Wooooow! Wszystko tu było dobre! No… może pomijając niektóre charakteryzacje alter ego głównego bohatera. Wtedy niewątpliwie dostałby ode mnie mocne 9+, a tak zostało jedynie na bardzo mocnej 8. Chwilkę przed filmem rozmawiałam z bratem i informując go gdzie idę streścił mi całą historię. Eh, świetnie brat 😀 Tak, wiem, że można było znać tę historię wcześniej, ale ja jej nie znałam. I dobrze mi z tym było. Byłoby mi fantastycznie oglądać ten film nie wiedząc o tym człowieku niczego. Ale to i tak nie zmieniło faktu, że ten film jest rewelacyjny!
Po obejrzeniu filmu przeczytałam recenzję, więc dla bezpieczeństwa nie chcę zbyt wiele pisać, bo boję się, że moja głowa za wiele sobie weźmie z tego tekstu, dlatego zapraszam Was na filmweba, a ja dodam jedynie, że ten film naprawdę warto obejrzeć! Jest zabawny, jest przerażający, jest prawdziwy, budujący i odrażający. Jest w nim wszystko, czego potrzeba do zrobienia bardzo dobrego filmu. Tak więc no. Moja subiektywna ocena: to trzeba zobaczyć! TRZEBA.
PEWNEGO RAZU W LISTOPADZIE
Poszłam na ostatni seans w Światowidzie. Do ostatniej sekundy patrzyłam czy ktoś zarezerwuje bilety. Udało się. Wsiedliśmy w taksówkę i zdążyliśmy. Czekałam na ten film odkąd zobaczyłam go w piątkowym, premierowym repertuarze. Agata Kulesza mocno mnie przekonuje do każdego tytułu.
Już na wstępie zostajemy bombardowani tekstem, że film został oparty na faktach. Więc cały film siedziałam jak na szpilkach i zastanawiałam się jakim mocnym scenariuszem zaskoczy mnie reżyser. No i ten…. czekałam i się nie doczekałam. Może nie odkryłam ważnego sensu, ważnego przesłania i podtekstu, jednak zawsze będę powtarzać, że dla mnie film jest dobry jedynie wtedy, kiedy nawet na poziomie najbanalniejszym można uznać, że był fajny. Tutaj było mi ciężko wczuć się w cokolwiek. Wciąż czekałam na wielkie BUM. Może nie powinnam, może źle podeszłam do tego filmu. Szkoda. Moja subiektywna ocena: i tak już pewnie nie będziecie mieli gdzie go obejrzeć, a w necie roi się od lepszych filmów. 5/10 (i to tysiąc razy słabsza piątka niż „Listy do M 3”
SPRAWA CHRYSTUSA
Religijny film. Przyzwyczaiłam się już podchodzić do nich z ogromnym dystansem i czerpać z nich jedynie w aspekcie wiary. I tak już mam, że idąc na religijny film jestem świadoma, że nie dostanę nic wartościowego… ale później oglądając już najprawdziwszy film na sali kinowej wkurzam się jak coś takiego może ujrzeć światło dzienne. Tutaj nie miałam aż tak złych emocji, ale to nie jest najlepszy film jaki widziałam w życiu.
Czekam na religijne filmy, które będą miały sens, które pod każdym względem będzie można nazwać FILMEM. Nie chcę już więcej wyciskaczy łez i grania na uczuciach wiernych. Kurde, nie chcę! Serio.
Rozumiem, że film był oparty na faktach, więc mogło się tak stać, więc super. Gratuluję tym ludziom. Tylko że podobno jest już książka. Podobno jest świetna, więc po co robić mierny film?! Nigdy tego nie zrozumiem. Nigdy. Takie to wszystko było naiwne i oczywiste jak się skończy. Po co?! Nie! Nie! Nie!
Mimo całej mojej złości o dziwo (jak na filmy religijne) kadry były dobre, gra aktorska też była całkiem ok… a może to lektor (lektor w kinie, ludzie trzymajcie mnie!) przyćmił moją zdrową ocenę? Subiektywnej oceny tu być nie może, więc powiem jedynie, że oceniłam go na szósteczkę, ale ten film nie nawraca, ten film nie pogłębia wiary, ten film nie robi nic. Choć szanuję za tak szczegółowe opisanie śmierci Jezusa- do teraz nie zdawałam sobie sprawy, że coś co wydawało mi się najgorszą śmiercią było jeszcze gorsze…