Dobry wieczór! Tak się zabierałam za ten post, ale było tyle sytuacji, które mi na to nie pozwalało, że głowa mała 😀 Zdjęcie powyżej to obraz wszystkiego co tu dzisiaj zobaczycie. Od rana cieszyłam się, że dzisiaj przyjdzie do mnie Piotr i zrobi mi zdjęcia na bloga, co spowoduje, że nie będę musiała martwić się o ustawianie aparatu bez pilota na samowyzwalacz (uwaga! Jutro u mnie będzie!♥). No ale nie wyszło tak jak planowałam. Moja pracownia jest bardzo fotogenicznym miejscem, ale tylko w momencie kiedy zrozumie się jego ustawienie. Piotr jeszcze tego czasami nie rozumie, dzisiaj na pewno nie 😀 I kiedy ja pozując w głowie miałam już wizje tego jak dobre to będzie zdjęcie… okazywało się, że jest zupełnie inaczej. No ale cóż. Dzisiaj przecież nie o moich zdjęciach (chociaż może tak?), a o magazynie. Zapraszam Was na kolejną odsłonę przeglądu prasy. W nieco innej wersji jak już wiecie, ale mam nadzieję, że równie owocnej.
We wrześniu wpadłam w szał, kiedy w Empiku kupiłam PRZEKRÓJ i na chwilkę zabłądziłam w nieznane mi obszary działu z magazynami. Bystre oko wypatrzyło ładne okładki, później ręce wykluczyły te, które nie zdawały egzaminu jakości papieru i wreszcie zostały trzy. Tak sobie myślałam wtedy, że październik będzie czasem tych gazet na blogu. Okazało się jednak, że wylądowały w szafie, a ja dopiero dzisiaj zapragnęłam znów spędzić poranek właśnie w takiej formie. Łóżko, pościel, herbata i 7.00 na zegarku. Tak, nie przesłyszeliście się. Od dwóch dni budzę się równo o 7.00. Mam taką taktykę, że ustawiłam na dzwonek budzika mój dzwonek, gdy ktoś do mnie dzwoni iiiii…. mój mózg się nabiera! Zrywa się od razu, a ja dzięki temu mam dłuższy dzień. Zobaczymy na jak długo będę mogła sobie pozwolić na te małe oszustwa samej siebie 😉 W każdym razie- przejdźmy do tematu!
Na łóżko leżały dzisiaj te właśnie trzy- na pierwszy rzut wybrałam White MAD no. 4, bo już po pierwszym spokojniejszym przejrzeniu jej w domu byłam zła. Czułam się oszukana. Liczyłam na gazetę, a dostałam album ze zdjęciami, których pełno za darmo w internecie. Tak więc pomyślałam sobie dzisiaj- że zacznę od czegoś najkrótszego i najszybszego. Jednak czy rzeczywiście tak było? Czy to tylko nic niewarty album ze skopiowanymi z Internetu zdjęciami?
NIE! Jeśli tylko przeglądamy tę gazetę, to możemy ulec takiemu złudzeniu, ale gdy już zaczynamy czytać wywiady i artykuły, to najzwyczajniej w świecie ta ilość zdjęć jest pożądana!
Magazyn podzielony jest na cztery części: moda, architektura, design, portfolio. Dokładnie te kategorie są zawsze. Tym razem mi podpasowały. W K MAG, który już dawno przestałam tolerować było to wszystko w jakimś dziwnym bałaganie, mnóstwo reklam, mnóstwo mody takiej o. Jakoś tak czułam się nieswojo. I choć kupowałam dla pięknych fotografii, to nigdy nie czytałam. Chyba muszę kupić dla testu, czy nadal bym nie czytała, czy może po prostu wtedy nie był ten czas (tylko ten śliski papier, chyba nie dam rady). Tu wszystko jest takie spokojne, ustabilizowane, posegregowane.
Rzec by można było POLSKIE, choć gdy pierwszy raz nasunęło mi się to słowo podczas czytania- nagle zaczął się tekst o Kazachstanie. Mimo wyjątków, przynajmniej dla mnie, jest bardzo polsko. I to jest w tym takie piękne! Po moim cudownym i inspirującym doświadczeniu z każdym numerem Grls_room doznałam cudownego uczucia, że nie tylko tam można w trakcie czytania odnaleźć mnóstwo inspiracji również na przyszłość. Nawet tej błahej jeśli chodzi o samo zalajkowanie konta na Instagramie osoby intrygującej.
I tak oto w modzie znajdziemy dwa wywiady z projektantami: okładkowym Maciejem Zieniem oraz Lilianą Pryma i jeden tekst o niesamowitym dyplomie artystycznym Ewy Gołaszewskiej. Kolekcja ubrań miała wykonanĄ tak piękną sesję zdjęciową, że zakochałam się w tym wszystkim z automatu.
W architekturze ukazał się tekst o wrocławskiej Nanan, gdzie już tak bardzo mam ochotę być!!! i o której huczy totalnie każdy (z tego wspominanego już przeze mnie „mojego” internetu). Bardzo dużo zdjęć, zbyt mało testu (choć w kolejnej wybranej przeze mnie gazecie jest chyba więcej!). Jest również o domach jednorodzinnych i wspomnianym Kazachstanie oraz o teatrze w Lublinie (aż chcę się tam jechać!).
W designie boski „wywiad” z Janem Wróblewskim, oraz Janem Ponińskim, który w danej sytuacji był dla mnie mocno inspirujący jeśli czytaliście tekst o najładniejszym miejscu w Elblągu. W tym designie jest jeszcze o wiele więcej- zostawię Was z lekką tajemnicą 😉
No i na końcu znajduje się również portfolio. Czytałam sobie, patrzyłam i tak marzyłam sobie o tym, że świetnie by było się kiedyś w takim magazynie znaleźć w tej rubryce… czas pokaże :p
Ten numer pojawił się w lipcu, a magazyn jest kwartalnikiem, więc dobrze licząc- nowy numer powinien być w listopadzie? Ale właśnie znalazłam super opcję! Jeden numer kosztuje 20 zł, ale jeśli nie macie ani jednego, to cztery łącznie kosztują 45 zł… nawet posiadając ostatni zastanawiam się, czy nie skorzystać z tej świetnej promocji. Możecie kupować je na oficjalnej stronie magazynu. Polecam 😀
Podsumowując, to naprawdę dobry magazyn! Z miłą chęcią będę zaglądała do niego częściej, bo to spora dawka inspiracji, od których (jak wiecie) jestem uzależniona 😀