Mówiłam Wam, że chcę w tym roku nadrobić wszystkie spektakle, na które wcześniej nie miałam czasu? Jeśli nie, to mówię teraz. Taki mam plan. Przez moje zaniedbanie w postaci pamiętania o datach, godzinach i tytułach wiele mnie czeka do obejrzenia. Są jednak również takie sztuki, które z przyjemnością oglądam kilka razy. Po premierze „Amadeusza” zrobiłam przegląd repertuaru do końca roku i niesamowicie ucieszyłam się widząc, że w październiku grany będzie „Niedźwiedź. Oświadczyny”. Wybór był oczywisty, a to, że chciałam zabrać na niego więcej osób- naturalne! No więc poszliśmy. I bawiliśmy się genialnie! ♥
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ten spektakl mogę oglądać w każdym sezonie! Dwie jednoaktówki Czechowa na małej scenie to wyborne półtorej godziny z doskonałą dawką śmiechu.
Lubię kiedy coś jest na tyle dobre, że porusza mnie do zapoznania się z czymś więcej. I tak oto z miłą chęcią w wolnej chwili (co?!) zajmę się Czechowem, choć już kilka razy łapałam się na tym, że to co przedstawione w elbląskim teatrze jest o niebo lepsze od pierwowzoru 😀 Teatry jednak mają coś w sobie! ♥
Zawsze obawiam się małej sceny. Boję się aktorów i zaproszenia na scenę lub oczekiwania na mój głos. Nigdy nie smucę się, gdy mam do wyboru miejsca w najgłębszych kątach. Czuję się tam mocno komfortowo i niewidzialnie. Może to błąd? Jednak na razie działa 😀 Mimo, że nie lubię integracji ze mną wręcz uwielbiam gdy na małej scenie nawiązuje się dialog między widzem a aktorem. Tak jest również tu. I choć nie wiadomo, czy aktor od pierwszego kroku na scenie gra, czy jest autentyczny w niczym to nie przeszkadza, bo robi to fenomenalnie! Perfekcyjne uciszenie widowni i przejście do właściwych scen.
Obsada spektaklu to zaledwie pięć osób. Po trzy na każdy akt. Skromna scenografia, która na małej scenie chyba nigdy nie była niczym niesamowitym (choć ta do „My, dzieci z dworca zoo” miała swój niesamowity dworcowy klima!), skromne stroje nie wzbudzającego większego zachwytu… ale scenariusz (!), dialogi (!), historie (!) i aktorzy (!!) – rewelacja!
Nie ma w tym spektaklu NICZEGO do czego mogłabym się przyczepić. To drugi w kolejności, po „Edith i Marlene” z rewelacyjną główną rolą Aleksandry Wojtysiak, mój ulubiony spektakl w elbląskim teatrze. To naprawdę dobry wynik, bo (choć mam kilka do nadrobienia) widziałam sporo.
Grane jest jeszcze w niedzielę (08.10.2017) więc może ktoś z Elbląga lub okolic się jeszcze załapie? Gorąco polecam!