Ciężkie jest bycie blogerką na wakacjach. Tym bardziej jeśli jest się blogerką zakochaną w ładnych rzeczach. Poszłam dzisiaj na plażę zrobić zdjęcia gazet. Tak sobie pomyślałam, że przecież musicie poczuć trochę tej plaży, skoro jestem nad morzem. Okazało się jednak, że prawda jest silniejsza niż ładne zdjęcie i pokazanie klimatu. Nie ma co się oszukiwać. Na tej plaży jestem kilka minut dziennie, a właśnie w lesie spędzam całe dnie. Więc po powrocie do domu i mega wkurzeniu na nieudane zdjęcia- wyszłam przed dom i zrobiłam zdjęcia. Usiadłam na ulubionej huśtawce i okazało się, że wszystko jest na miejscu! 😀
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić pismo, które od kilku tygodni bombarduje mnie swoim tytułem z każdej strony. Jestem jedna przekonana, że nie każdy obraca się w tych samych kręgach co ja i nie wszyscy słyszeli o tej gazecie. Wzbudzała we mnie tak wielkie emocje, że wręcz nie mogłam się powstrzymać przed zakupem wszystkich trzech numerów na raz.
Po raz kolejny zaznaczę Wam tutaj, że jestem chrześcijanką. Katoliczką. Boję się wyzwolonych Kobiet, bo są dla mnie niedelikatne, a ja uwielbiam w kobiecości właśnie delikatność najbardziej. Nie dla mnie manifesty o wyborze i ciele. Nie jestem zainteresowana erotycznymi gadżetami- nawet jeśli wyglądają naprawdę dobrze i wykonane są z minerałów. Tym bardziej nie interesuje mnie miłość w pojedynkę…
Nie wyklucza to jednak mojej kobiecości, seksualności, a przede wszystkim tego, że uwielbiam ciało. Nagie, ubrane, inne. Uwielbiam Kobiety jako formy wszelakie. I jak doskonale wiecie- jestem zakochana w ładnych rzeczach, a Grls room właśnie takie mi się wydawało.
Obawiałam się, że się nie polubimy. Bałam się, że ten post będę musiała poprzedzić swoim wywodem na temat mojego chrześcijańskiego feminizmu. Jednak nic takiego nie będzie miało miejsca na moim blogu, bo Grls room to po prostu magazyn cudo, w którym zakochałam się po pierwszych kilku przeczytanych stronach!
Dlaczego? Bo to nie jest gazeta jedynie dla feministek, z którymi spotykam się najczęściej w internecie. To gazeta dla wszystkich dziewczyn! To jedyna gazeta, którą przeczytałam w całości- od deski do deski (no dobra, może pomijając opowiadania- chyba po prostu do mnie nie przemawiają ;)) i to nie tylko pierwszy numer, ale wszystkie trzy! To nie jest gazeta, która mówi jedynie o Czarnym Proteście i masturbacji (choć też). To przede wszystkim mowa o poznaniu swojego ciała, swojej kobiecości, AKCEPTACJI. To pismo przepełnione seksualnością, ale nie erotyzmem jedynie. Niewulgarne, a świadome.
Ważne jest również to, że w gazecie znajdziemy mnóstwo odpowiedzi na to, czym jest prawdziwy feminizm. Różni się on od tego krzykliwego internetowego i zasłyszanego gdzieś na ulicy. Super jest to, że dla mnie tak niezrozumiała definicja słowa została wreszcie pięknie wyjaśniona na stronach Grls room. Bo przecież każda z nas chce być feministką- prawda?
Co jednak urzekło mnie najbardziej, to to, że znajduje się tam mnóstwo inspiracji. A ja uwielbiam dostawać jedną rzecz, z której mogę wynieść bardzo dużo, ale dostać jeszcze więcej. Mnóstwo tu wywiadów z fantastycznymi Kobietami, które tworzą swoje marki. Nawet nie wiecie ile nowych kont przybyło mi na Instagramie i jak bardzo powiększyła mi się lista zakupów pięknych rzeczy na następny miesiąc. I to jest w tym wszystkim niesamowite. To pismo o kobietach, które mają siłę. Którym się chciało zrobić coś bardzo dobrego. I cenię to jak mało co! ♥
Naprawdę nigdy nie zdarzyło mi się usiąść i przeczytać gazetę jak książkę. Wspominałam o tym nawet przy notce o PRZEKROJU, gdzie połowa artykułów (a może nawet mniej) zaciekawiło mnie bardzo. Na tyle, że jestem w stanie kupić kolejny numer za trzy miesiące… ale- cała magia chyba w tym, że Grls room skierowane jest do Kobiet, do tych, które wiedzą czego szukają. Kobiet, które szukają swojej własnej kobiecości i swojej seksualności.
Od strony wizualnej nie mam totalnie żadnego zastrzeżenia. Jest idealnie! Zaczynając od środka, a kończąc na idealnym, książkowym rozmiarze i okładkach. Nie wiem czy pamiętacie, ale kilka lat temu miałam swoją własną przygodę z tworzeniem okładek do pism. Wtedy wciąż toczyłam walkę z twórcami gazet, bo nie do przyjęcia były inne fotografie niż te, na których dziewczyna jest uśmiechnięta, w pełnym portrecie i na wprost. Ah! Jakie to było dla mnie okropne! I tak kiedy widzę okładkę, na której dziewczyna jest tyłem lub inna ujęta od nosa do biustu- to jestem zakochana z automatu!
Kilka dni temu dziewczyny napisały na swoim Instagramie, że niestety (a może to i dobrze? Trzeba jedynie gratulować!♥) wszystkie trzy numery się już wyprzedały. Więc czemu piszę o czymś czego nie można już dostać? Bo niedługo wyjdzie nowy numer- w całości poświęcony piersiom i już zacieram ręce na jego zakup! Wam również gorąco go polecam. Z racji tego, że Grls room stało się moim ulubionym pismem niewątpliwie PRZEGLĄD PRASY będzie uwzględniał ten magazyn przy każdym nowym numerze 😉 Mam nadzieję, że będziecie zainteresowani. Poniżej kilka zdjęć z wszystkich trzech numerów. Bardzo niewiele, ale jeśli chcielibyście moją listę inspiracji zaczerpniętych z magazynu, to z miłą chęcią podzielę się nią w komentarzach 😀