„Niby lato, niby ogórki, a jaki ciekawy numer”
Hejka! 🙂
W czasie mojej ostatniej wizyty w Empiku na dworze było słonecznie, więc wreszcie nie miałam żadnych argumentów ku temu, aby zrezygnować z zakupu najnowszego numeru PRZEKROJU. Kiedy brałam go z półki od razu w mojej głowie rodził się wstyd. Dlatego, że nie znam jego historii, nie wiem czemu wszyscy się nim jarają… a co najważniejsze, nie wiem czemu jaram się nim ja. Okey, wiadomo- powrót Przekroju, rewelacyjne opracowanie graficzne. Przestałam przejmować się moją niewiedzą po powrocie do domu, po rozmowach z moimi znajomymi i tym, że oni również mają w planach zakup kwartalnika, ale po pierwsze jeszcze tego nie zrobili, a po drugie… w sumie też nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Zrobiło mi się lżej na sercu. Po raz kolejny próbuję wtłoczyć sobie w swoją głowę fakt, że nie wszystko muszę wiedzieć, nie wszystko muszę znać. W wieku dwudziestu lat jestem szczęśliwa, że mam chęć wszystkiego się dowiedzieć! Wkurza mnie kiedy starsi mówią do mnie z niedowierzaniem w głosie, że jak mogę czegoś nie znać, nie lubić i w ogóle nie wiedzieć o istnieniu. Jak? Normalnie. Ponieważ od czterech lat wychodzę ze strefy nic-nie-wiem-o-sztuce i choć myślę, że jestem już na dobrym etapie, to nie jest jeszcze to moment, w którym mogę znać wszystkich. Nikt nie jest. Starsi ludzie nie znają moich mentorów, moich przykładów w twórczości czy w życiu artystycznym i estetycznym. Jaką wtedy mają odpowiedz? Są już za staży. Przecież sztuka się nie skończyła! Nadal jest, nadal się tworzy. Chcę poznawać historię jej powstawania, ale nie chciałabym nagle załamać się, że tak mało wiem i spędzić miesiąc w książkach bez żadnej pasji w tym wszystkim, a jedynie z chęci pokazania wszystkim, że jednak wiem. Kurde… nie bądźmy tacy! Jednak fenomen Przekroju, który pojawił się w moim sercu spowodował, że kiedyś przecież musiałam się o nim dowiedzieć! Mam nadzieję, że Wy również chcielibyście dowiedzieć się chociażby tego, czy warto- czy warto kupować tę gazetę dla młodego człowieka spragnionego dobrego opracowania prasy. Postaram się dzisiaj wynaleźć wszystkie potrzebne mi do wstępu informacje, a resztę powiedzieć z własnego serduszka. Tak więc zapraszam do zapoznania się z moim zdaniem! 🙂
Na wstępie kilka suchych informacji, które pozwolą nam to wszystko zebrać do kupy. Po trzyletniej przerwie Przekrój powrócił z nowym redaktorem naczelnym. Został nim Tomasz Niewiadomski i w przeciwieństwie do poprzedniego cotygodniowego wydania, nowe miało być kwartalnikiem, czyli gazetą wydawaną co trzy miesiące. Twórcy, jak wyczytałam z bardzo obszernego artykuły z press.pl, miał być powrotem do początków, kiedy redaktorem naczelnym i zarówno twórcą Przekroju był Marian Eile. Do tej poru ukazały się trzy numery. Każdy z nich jest tych samych, dosyć pokaźnych rozmiarów, bo jego format to 24×34 cm.
Już po tym krótkim streszczeniu wiem o co chodziło. Wszystko sprowadza się do tęsknoty za dobrą ilustracją, niebanalnym rozłożeniem tekstu na stronie połączonego ze spójnością wizualną. Przekrój ma w sobie coś magicznego. Choć słońce Raczkowskiego na okładce trochę mnie przeraża chłonę prawie cały środek! Samo przekartkowanie czasopismu wpływa na mnie tak dobrze! ♥ Na nic się zdały wszystkie moje zarzekania się o niekupowaniu już nigdy więcej gazet, bo nigdy nie umiem ich czytać. Tej pozycji najzwyczajniej w świecie musiałam skosztować. Było warto! To ponad 160 stron zapełnionych do ostatniego miejsca. Nie ma tu miejsca na bezduszne reklamy. Oczywiście, zdarzają się reklamy, ale są tu jak najbardziej pożądane- możemy tu znaleźć między innymi: zaproszenie na festiwal muzyczny w Olsztynie, czy na festiwal filmowy we Wrocławiu; jest tu również reklama kosmetyków Tołpa, ale zrobiona w tak subtelny sposób, że zauważyłam ją dopiero kartkując wszystkie strony w poszukiwaniu reklam… urzekła mnie na tyle, że zrobiłam jej zdjęcie żeby Wam pokazać.
Co znajduje się w środku? Nie wiem jak czytać gazety. Za każdym razem próbuję przeczytać ją na raz, bo zdaję sobie sprawę z tego jak funkcjonuję i że jeśli odłożę ją na chwilę, to taka chwila będzie już trwać do końca. Z drugiej strony czytanie gazety w całości jest dla mnie totalnym niewykorzystaniem potencjału gazety, która widzi mi się w marzeniach jako coś na chwileczkę, do kawy, na przeczytanie dziennie jednego artykułu. Tylko jak to zrobić w momencie kiedy wolę sięgnąć po książkę niż milion różnych odrębnych historii? W czymś, co ma nam starczyć aż na trzy miesiące musimy znaleźć dużo treści i niewątpliwie musimy liczyć się z tym, że nie wszystko przypadnie nam do gustu, przynajmniej ja się z tym liczę. Daję sobie wolność nieczytania wszystkiego- mam nadzieję, że jest to normalne :p W każdym razie, może wreszcie odpowiem co się tam znajduje, pewnie wszyscy spragnieni tej informacji na to czekają. A więc- w czasopiśmie jest mnóstwo satyry, prześmiewczych pstryczków w nos, żartu i ironii- super, tylko w pewnym momencie zaczęło zastanawiać mnie, czy cokolwiek jest tutaj na poważnie, czy w cokolwiek mogę tutaj uwierzyć ^^ Na szczęście okazało się, że artykuły i wywiady są ku temu odpowiednie. W numerze, który dostępny jest teraz w salonach znajdziemy m.in. przekrój wiosny, czyli wszystkie istotne wydarzenia, które wydarzyły się od momentu wydania poprzedniego numeru; kapitalny artykuł o afrykańskim architekcie, który buduje szkoły w swoich rodzinnych stronach- Francis Kere. Samo wizualne patrzenie na ten artykuł robi mi po prostu świetnie, ale do tego dochodzi również bardzo treściwy artykuł; wywiad z autorem „Morfiny” (którą teraz mam ochotę przeczytać jeszcze bardziej!) Szczepanem Twardochem o byciu mężczyzną, czyli tematem nigdy niewyczerpanym i zawsze ciekawym. Wywiad bardzo krótki, ale niesamowicie wartościowy. To kolejne dwie strony, które zainspirowały mnie do poszerzenia wiedzy na temat ich bohaterów. Pokrótce opisane są również recenzje muzyki,filmów, książek- nie to, co akurat w modzie popularnej, a to co naprawdę warte polecenia- znalazłam tu również informację o książce studentki ASP, co dla mnie jest niesamowitym plusem dla gazety. Jest również wywiad o śpiewaczce pod wodą- jednak Julianna Snapper jakoś nie za bardzo mnie urzekła ;); co jeszcze…. o! na przykład wywiad z Jackiem Nocholsonem z 1976 roku! rewelacja! oraz krótka historia hawajskiej legendy (można tak napisać? Czy muszę zdecydować się, czy to historia, czy jednak legenda?^^) i Eddiego Aikau; na samym końcu znajdziecie krzyżówki. Oczywiście w czasopiśmie jest wszystkiego o wiele więcej, ale to były rzeczy, które zainteresowały mnie w szczególności i z którymi już miałam okazję się zapoznać. Ciekawi mnie jeszcze kilka rzeczy, ale chyba nie jestem stworzona do czytania felietonów, choć zawsze myślałam inaczej. Może nie jestem stworzona do czytania przekrojonych felietonów? W to potrafiłabym uwierzyć trochę bardziej.
Podsumowując- gdyby ta gazeta nie była tak piękna, to nie zwróciłabym na nią uwagi, nigdy bym jej nie kupiła i nigdy nie zawiesiłabym na niej oka, tak jak działo się to przed czterema laty (chociaż kiedyś kupiłam jedną dla okładki z Nosowską^^). Jednak cała ta piękna oprawa graficzna inspirowana latami powojennymi sprawiła, że jest to czasopismo tak wartościowe, że nie można przejść obok niego obojętnie. Wszystko tam jest dopracowane. Każdy szczegół, każdy najmniejszy detal. Każda strona jest przeciążona treścią. Na pytanie, czy jest to gazeta dla artystów (to moje pytanie xd) odpowiadam- moim zdaniem pod względem treści pisanej aż tak nie, jest dla każdego… ale z racji tego, że zazwyczaj tylko ludzie świadomi dostrzegają wizualne dobro- jak najbardziej tak! ♥ Ta gazeta kosztuje niecałe piętnaście złoty, a zawiera (jak już wspominałam) ponad 160 stron, a połowa z nich nie jest zajęta przez reklamy. Ludzie tworzący to dzieło robią dobrą rzecz i robią to z głową, ale mam nadzieję, że również z sercem. Kupowałabym dla samego posiadania i chyba będę tak robić! 😀 Potrzebuję od Was tylko informacji, czy co trzy miesiące chcecie post, w którym pokrótce będę streszczać moje pierwsze wrażenia na temat nowego numeru, albo może chcielibyście żebym dodawała swoją opinię na Instagrama lub Instarelacje… a może w ogóle nie chcecie- potrzebuję Waszego głosu w tej sprawie, bo to ładna rzecz idealnie wpasowująca się w konwencję bloga! :p
A do mnie wstepy przemawiaja! Internet peken jest tresci czysto informacyjnych a blog pojmuje jako autorska opowiesc. Jest miejsce na wstepy, dygresje, dykteryjki, historyjki!!! Jestem na tak!
Chyba tymi słowami będę się kierować, bo mam w głowie to samo! 😀 Dziękuję 😉
Nie widzę sensu w pisaniu o każdym przekroju, bo przekrój to mogę sobie kupić i przeczytać sama. W sumie trochę znudził mnie ten post, mimo że się z Tobą zgadzam – ale po prostu o istnieniu przekroju już wiedziałam i miałam świadomość, co mogę tam znaleźć, dlatego czytanie o tym po raz kolejny (w hipotetycznych kolejnych postach) dla mnie osobiście byłoby bez sensu.
PS Autorowi komentarza wyżej zapewne chodziło o coś w stylu „więcej treści, mniej lania wody” (a więc posty będą krótsze) – i to dobra wskazówka, bo to chyba powód, dla którego nie czytam Cię regularnie tylko wchodzę tu tak raz na miesiąc. Bardzo się rozwlekasz i ja się nudzę zanim dojdę do połowy notki, w której WRESZCIE powiesz o tym, o czym miał być cały post. Nie traktuj tego jako atak – po prostu taka uwaga. Zawsze może być lepiej w końcu, nie?
No widzisz, każdy jest inny- ja na przykład bardzo bym chciała przeczytać u kogoś innego coś takiego i pewnie dlatego sama u siebie próbuję dodać to, czego szukam u innych 😀 Super, że są ludzie, którzy kupują gazety i sprawdzają sami, ale na przykład ja uwielbiam najpierw dowiedzieć się co i jak w internecie :p Dlatego ta moja sugestia tych postów. Dziękuję Ci jednak za Twoją opinię- zobaczymy co i jak… jeśli będzie więcej głosów pozytywnych, to najwyżej będziesz omijała te posty. Jeden na trzy miesiące mam nadzieję, że dasz radę wytrzymać.
A co do lania wody… kurcze, to trudne nie napisać najpierw jakiegoś zupełnie w czapy wstępu z mojego życia, ponieważ to nie jest jedynie blog o produktach, a o samej mnie. Piszę posty codziennie i chyba chcę trochę lać wodę, bo chcę dzielić się tym co u mnie akurat się dzieje. Lubię czasami Was zanudzić informacją, że zjadłam dobre śniadanie, choć post ma być o książce, czy kosmetykach :p Taka już jestem- ale wskazówki biorę do siebie. W jutrzejszym poście spróbuję napisać mniej i zobaczymy 😉
Hej 🙂
Odkryłem Ciebie i Twojego bloga po wpisie o See Blogers. Przeczytałem kilka Twoich tekstów – super piszesz! Widać, że masz talent, że lubisz to, że sprawia Ci to radość. I o to chodzi 🙂
Taką jedną malutką radę mam tylko na przyszłość, jeśli mogę sobie na nią pozwolić. Spróbuj może pisać trochę krótsze teksty? Wiem, że pewnie wydaje Ci się to niemożliwe, trudne i w ogóle, ale uwierz – da się. A zauważyłem, że baaaaardzo lubisz długie wstępy 🙂
I pisz dalej!
Wiem, że się da, ale ja tak lubię jak napiszę dłużej. Czuję, że wtedy te moje notki są wypełnione mną i chyba o to mi zawsze chodzi. Nie chcę żeby zabrakło w tym wszystkim trochę mojego codziennego krzyku, bo wiele razy czytałam, że ludzie potrzebują na tym blogu czegoś o mnie. Nie chcę codziennie robić postów o niczym i to jest chyba mój sposób na przekabacenie cząstki siebie. Nie wiem czy mnie zrozumiesz :p Zastanawiam się, czy to kwestia przyzwyczajenia do postów na jeden konkretny temat, a u mnie nagle do gazety dochodzi jeszcze kilka akapitów o dziewczynie.. ale obiecuję- przy kolejnych postach będę zwracała na to uwagę, zobaczymy jak to wyjdzie 🙂 Dzięki za miłe słowa! 🙂
Jako starszy i zajmujący się blogami trochę zawodowo pozwolę sobie jeszcze Ci odpowiedzieć. Wydaje mi się, że musisz wyznaczyć sobie temat i się go ściśle trzymać. Jasne, możesz zrobić dygresję, coś wtrącić, ale właśnie – wtrącić. Proporcje są naprawdę ważne 😉
Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, co i gdzie chcesz promować. Mam na myśli blog i social media (widzę, że jesteś na FB i IG). Kanały SM wcale nie muszą, nie powinny wręcz, służyć tylko do przekazywania informacji o nowym tekście na blogu. One świetnie się sprawdzają właśnie do pokazywania autora.
To jest fakt! Mam z tym mega problem, próbuję to jakoś połączyć… tzn. informację o nowym poście, ale również o sobie- tylko, że w momencie, kiedy piszę posty codziennie, a nie chcę zaśmiecać sobą internetu wszędzie to rodzi się problem. Na razie nie chcę wyskakiwać z lodówki, nie czuję żeby ludzie tego potrzebowali. Myślę, że później nie będzie im przeszkadzało nawet kilka zdjęć dziennie na Instagramie. Na przykład na razie staram się dodawać chociaż inne zdjęcie na bloga, a inne na Instagrama- z różnym skutkiem, ale się staram 😀 Przez sześć lat prowadziłam jedynie bloga, nie przejmowałam się niczym innym… teraz uczę się powoli wszystkiego. Mam nadzieję, że za kilka tygodni będzie o wiele lepiej! 😀
A co do długich wstępów… może po prostu będę wstawiać jakiś znaczek w miejsce, gdzie zaczyna się notka? Wtedy ktoś kogo nie obchodzi za bardzo moje życie będzie mógł spokojnie śmignąć dalej :p Może trzeba się trochę nauczyć akurat tego mojego miejsca. Może jest inne od wszystkich, ale to nie znaczy, że gorsze?;)