Hejka! 🙂
Dzisiaj zacznę od tej wizualnej strony, bo to właśnie on mnie skusiła do sięgnięcia po tę pozycję. Wiecie, w głowie mam już coraz bliższą wizję wakacji i tego, że będę mogła wreszcie wziąć się za wszystkie te pięknie wydane tytuły Dostojewskiego, czy inne cegły, które leżA na moim stosie. Niestety na razie sięgam po te chudsze książki… ale przecież ilość stron nigdy nie ocenia jej jakości. Miałam nadzieję, że taka fajna, kolorowa, z różowym grzbietem Nebraska będzie świetnie spożytkowany czasem w autobusie… Jednak już po przeczytaniu nie podoba mi się nawet okładka, do której wcześniej byłam całkiem przychylna.
Wiem, pewnie dziwicie się za każdym razem, kiedy piszę Wam, że sięgając po książkę zupełnie nie wiem co się w niej znajduje (zazwyczaj) Tak samo mam z filmami i płytami. Lubię ten moment tajemnicy i poznawania czegoś zupełnie mi nieznanego. Po takim wstępie nie powinien Was dziwić fakt, że sięgając po pamiętnik byłam zdziwiona i niezbyt ucieszona po zobaczeniu w jakiej formie została napisana ta książka. Dość długo już miałam tę książkę w domu i zdążyłam napatrzeć się na nią leżąc w łóżku i wysnuć mnóstwo historii, które mogły się tam pojawić. Wymyśliłam sobie z lekka bohaterów. Okazało się, że jest to spis dni Zbigniewa Białas z pobytu w Nebrasce. Niezbyt pozytywny obraz. Jedno czego nie mogę zarzucić, to naprawdę dobre, lekkie pióro, które pozwoliło poprowadzić historię do przodu… ah, gdyby z moich pamiętników można było stworzyć choć kilka tak składnych zdań hahahha. Ale no cóż- w momencie kiedy czas goni mnie nieubłaganie, a ja staram się chwycić jakąkolwiek dobrą książkę, to zdecydowanie nie jestem usatysfakcjonowana, kiedy wpada mi do rąk taka pozycja.
I to moje niepodobanie nie wynika ze złego języka, z błędów logicznych i gramatycznych. Nie polega na nudnej akcji. Tylko tak po prostu. Więc jeśli ktoś lubi pamiętniki, to jak najbardziej. Tylko pamiętajcie, że to nie jest do końca pamiętnik podróżniczy. To pamiętnik Polaka z Sosnowca w Nebrasce. Tak o. Po prostu.
Buziaki! :*