Hejka! 🙂
Tak się przypadkowo stało, że wczoraj znalazłam się w Liverpoolu i spędzę tutaj kilka dni. Szczerze mówiąc nie zrobiłam żadnego planu na ten czas i dzisiaj przed wyjściem z domu szybko sprawdziłam, co warto i trzeba zobaczyć będąc w mieście Beatlesów. Podoba mi się jedna bardzo ten brak planowania. Bardzo potrzebowałam zupełnego odprężenia od świata, który aktualnie niesamowicie mnie przytłacza i obciąża wszystko co możliwe w moim otoczeniu. Oh, oczywiście jestem świadoma tego jak wielką nieodpowiedzialność popełniam wyjeżdżając z Polski kilka dni przed maturalnym wystawieniem ocen i dyplomem, ale… postarałam się zrobić wszystko tak, aby i wilk był syty i owca cała. Cicho Wam się pochwalę, że oddałam dyplom do drukarni i prawdopodobnie jest już w moim domu, albo przynajmniej zbliża się wielkimi krokami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak wielka dzięki temu radość i spokój ogarnęło moje serce!
Już zapomniałam jak to jest wyjść z domu i przebywać poza nim cały dzień robiąc jedynie rzeczy dające szczęście i…. nie mieć w myślach wciąż dręczącej myśli, że przecież jeszcze tak wiele mam do zrobienia. Dzisiaj moim jedynym zmartwieniem było to, czy po powrocie do mieszkania będę miała wystarczająco sił, aby obejrzeć jakiś fajny film (a propos rano widziałam: „Mcimperium”- chyba polecam… ale muszę się jeszcze mocno zastanowić i ostatniego dnia marca dam Wam znać), czy może od razu pójdę spać. Uwierzcie, że było to dla mnie dawno zapomniane uczucie! 😀 Myślałam, że już tak nie umiem.
Bóg jest niesamowicie wielki i w czasie Wielkiego Postu pokazuje mi tak wspaniałe rzeczy! Mam nadzieję, że rozeznam to w swoim sercu i będę mogła się tym z Wami podzielić, ale na razie raduję się w swoim sercu. Przychodzi do mnie w tak niewielkich codziennych sytuacjach, jak tej dzisiaj… Jakiś tydzień temu na stronie K Mag widziałam artykuł o wystawie w Liverpoolu, bardzo żałowałam (jak zawsze), że nie mogę na niej być. Zupełnie przypadkiem pojawiłam się w tym mieście. Jutro wystawa jest już zamykana- a mi udało się dzisiaj na nią trafić! Czyste szaleństwo, ale jak bardzo cieszy! 🙂 Więcej o niej możecie poczytać TUTAJ. A ja chociaż niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się tam być samą wystawą nie jestem zachwycona… ale to chyba z powodu niesamowitej potrzeby oglądania sztuki dawnej, której ostatnimi czasy bardzo mi brakuje w życiu codziennym (nie, niestety nie mam czasu na odwiedzanie galerii i muzeów sztuki). Zauważcie jak wielkie poświęcenia robię dla tego bloga- pozowałam do zdjęcia oglądając pracę w galerii ahahahha, myślałam, że spalę się ze wstydu. Śmieszne takie rzeczy. Nowe. Ciekawe. Planuję na tym blogu wielkie rzeczy, więc może czas przyzwyczaić się do takiego pozowania? 😉
Tymczasem uciekam spać. Przepełniona niesamowitą energią i odzywam się do Was jutro. Buziaki! :*