Hejka! 🙂
Wiecie jak to u mnie ostatnio jest z tymi książkami. Nawet nie staram się tego zmienić, bo wiem, że to nie czas. Aktualnie muszę poświęcić coś dla innych rzeczy i cierpi na tym niestety jedna z moich ulubionych dziennych czynności. Za ten post zbierałam się już od ponad tygodnia, ale jakoś tak nie miałam ochoty. Na szczęście kilka dni temu odebrałam płytę Disclosure i wreszcie nie muszę słuchać jej na Spotify! ♥ Właśnie teraz włączyłam i czuję, że świetnie będzie mi się pisało ten post 🙂
Już zapewne bardzo dobrze wiecie, że czasami, bardzo rzadko zostaję skuszona młodzieżową propozycją wydawniczą i wiele razy te małe grzeszki wychodzą mi na dobre. Istnieje naprawdę niesamowicie dużo dobrej młodzieżowej lektury… ale Uratuj mnie do niej nie należy. Już spieszę z wyjaśnieniami.
Oczywistym jest, że w tego typu książkach zmienia się w pewien sposób język, który dostosowuje się do tego młodzieżowego. Zazwyczaj umiem się przestawić, ale tutaj było to niesamowicie drażniące. Kojarzycie kanał Pawła Opydo? Bierze on tam złe książki na warsztat i czyta najbardziej bzdurne fragmenty przed kamerą. Czytając Uratuj mnie miałam w głowie wizje tego w jaki sposób Paweł mógłby potraktować tę książkę ^^ No ale nie czepiajmy się tak słów, chociaż nie (!) przecież książki są stworzone po to, aby nadawać im ogromną wartość! W każdym razie zajmijmy się historią: dosyć szablonowa i bardzo typowa dla tego rodzaju książek, jednak to co ciążyło mi najbardziej to dwójka głównych bohaterów (tak więc przyznajcie, że klucz). Macie w swoim towarzystwie pary, które są dla siebie przesłodcy aż do porzygu? Wiecznie używają wobec siebie dziwnych zdrobnień i gdyby mogli to pożarliby się spojrzeniem i tymi przepięknymi uprzejmościami jakimi siebie obdarowują. Znacie? Tragedia! 😀 Ja na żywo w najbliższym gronie swoich znajomych na szczęście zostałam oszczędzona takim sytuacjom, ale nie opuściło mnie to w książce. W literaturze nie powinny znajdować się tak dziwne rzeczy! Moje czytelnicze serce cierpiało.
W każdym razie: skleję Wam pokrótce treść zawartą w środku. Jest to historia młodej dziewczyny, która od kilku lat nie może pogodzić się ze śmiercią swojego ukochanego brata. Zamyka się w sobie i nie dopuszcza nikogo do swojego życia. Pewnego dnia jednak do miasta przeprowadza się chłopak, który nie zna przeszłości dziewczyny. Jest on pierwszą osobą, z którą ma ona ochotę rozmawiać. Zaczyna się przed nim otwierać i wyznawać swoje tajemnice.
Mimo wszystko, o dziwo, książkę przeczytałam i nie mogłam odłożyć jej w połowie, bo mimo wszystko byłam ciekawa co się wydarzy… a przy okazji- moja mama podczas mojej nieobecności wykradła mi ją z pokoju i również przeczytała. Tak więc chociaż Uratuj mnie nie jest książką najwyższych lotów, to jednak można stracić przy niej kilka godzin.
Musiałam zrobić nową kolumnę z książek, bo mój stos już mi się przewracał ze zbyt dużej wysokości 🙁 Macie jakiś sposób na trzymanie książek w pionie? 😉
Buziaki! :*
O, juz Cie lubie bo lubisz książki 🙂
Ostatnio czytam tylko książki na uczelnię haha 😀