Hejka! 🙂
Teraz możecie wstać i zaklaskać z wyrazami uznania, bo oto pierwszy raz od ponad miesiąca skończyła książkę. Nie, nie jest tak, że przez ten czas nic nie zaczynałam, z niektórymi tytułami zaznajomiłam się naprawdę całkiem dobrze, tylko jakoś nie mogłam dobić do mety. Tym razem się udało.
Dzisiaj będzie troszkę o najnowszej premierze wydawniczej Znaku tj. Chujowa Pani Domu. Dopiero siostra uświadomiła mnie jak ważny jest to tytuł dla Polek. W internecie wrze, każda Kobieta chce ją posiadać i zrobić sobie z nią zdjęcie, aby pojawiło się na fanpage’u Magdaleny Kostyszyn. Weszłam, sprawdziłam-rzeczywiście jest ich całkiem sporo ^^ Jedynymi słowami, które udało mi się przeczytać było: „jedyną wadą jest to, że zbyt szybko się czyta”. Uznałam, że to żadna wada, a w moim życiu takich książek teraz potrzeba. Zasiadłam, przeczytałam w ciągu podróży do Sopotu i z powrotem. Mam już wszystko bardzo dobrze poukładane w głowie, więc z przyjemnością podzielę się z Wami moimi przemyśleniami i odczuciami.
Patrzę na książkę zupełnie świeżym okiem, przez pewien czas miałam styczność z fanpage, ale najwidoczniej później przestał mnie zadowalać, bo aktualni nie należy do mojej listy polubionych profili. Tak więc jeśli znacie i lubicie, to nie przejmujcie się tym jednym akapitem.
Zawsze wydawało mi się, że na Chujowej Pani Domu autorka dodaje zdjęcia swoich poczynań kulinarnych, bałaganu domowego, czy innych dziwnych przypadków, w których to Perfekcyjna Pani Domu jest wybitna i uczy Kobiety jak żyć i postępować w swoich czterech kątach. Teraz przebiegłam szybko kilka postów na tablicy i teoretycznie rzeczywiście tak jest… a ta książka?!
Mam dziewiętnaście lat, ale prawie wszyscy moi znajomi są starsi. Mam z nimi stały kontakt i mówiąc w skrócie: wiem jak zachowują się trzydziestolatkowie. Tak więc już na wstępie pomińmy komentarze typu:”bo jeszcze żyjesz w bajce, nie wiesz co to prawdziwe życie!”.
W środku znalazłam naprawdę garsteczkę przykładów z nieperfekcyjnego życia Pani Domu. Troszkę się pośmiałam, troszkę było zabawnie…. i nagle ŁUP! Przez 283 strony zostałam porządnie zdołowana tym, co podobno nieuchronnie czeka mnie za kilka lat. Jestem świadoma tego, że literatura nie ma jedynie przedstawiać fajerwerków pięknego życia, to dobrze, że jest kontrą do seriali i bajkowego życia wprost z amerykańskich filmów, czy zawsze pogodnych dni u największych blogerek. Idealnie, kiedy nagle możemy na świat spojrzeć z zupełnie innej perspektywy, kiedy możemy powiedzieć: „Uf! Na szczęście ktoś również nie ma tak kolorowego życia!”. Jednak moim zdaniem ta książka to już zupełna przesada, serio.
Chylę czoła wszystkim Kobietom, które od pierwszego stycznia aż do końca Świąt Bożego Narodzenia codziennie borykają się z przeszkodami każdego rodzaju. Raz za chude nogi, to znów za gruby brzuch, zła praca […] Okey, autorka wspominała w książce siebie sprzed lat, kiedy to zapisywała w pamiętniku, że jak dorośnie to…. ja chyba jeszcze jestem na tym etapie. Wydaje mi się, że moje przyszłe dorosłe życie jeszcze nie istnieje, że męża znajdę za sto lat (chociaż jakby tak się przyjrzeć, to partię obok siebie mam najlepszą), a dzieci to urodzę za dwa wieki. Wiem, że to wszystko potoczy się już pewnie z szybkością światła za kilka lat, ale chcę żyć sobie jeszcze przeświadczeniem, że do swojej oficjalnej dorosłości (ludzie, ja już jestem oficjalnie dorosła, ale ciiii..) moja pościel będzie bielsza, uda chudsze, nogi dłuższe, włosy piękniejsze, paznokcie zawsze zadbane. Wydaje mi się, że w momencie, kiedy będę piękną Kobietą z domem składającym się z samych wielkich, czystych okien i białych ścian znajdę sobie męża kucharza i spłodzę z nim najpiękniejsze dzieci, które będą miały jedynie drewniane zabawki i ubrania od znanych projektantów. Tak sobie pomarzyć można zawsze ^^ Może ta książka nie trafiła w mój dobry czas, może ja nie chcę być tak strącana na ziemię…. tylko KURCZE! Moi trzydziestoletni znajomi chyba lepiej bawią się życiem niż bohaterka tej książki. Czułam mocne przygniecenie stereotypowym paskudnym życiem i nie podobało mi się to.
W książce było naprawdę wiele momentów świetnych, do zaznaczenia markerem i rozsyłania znajomym dla chwili śmiechu, bo to naprawdę dobre wspomnienia młodzieńczych lat…. ale całą resztę z miłą chęcią bym pominęła. Jest to niewątpliwie dobrze napisane pod względem językowym, o dziwo również humorystycznym- oczywiście, nie myślcie, że w książce jest tyle żalu, że trzeba nad nią siedzieć z chusteczkami, co to to nie. Jednak mimo całego tego żartu jest to po prostu smutne i mam nadzieję, ze uda mi się nigdy nie być tak niezadowoloną z życia Kobietą, tak smutną i wymęczoną. Mam nadzieję, że do końca życia będę lubiła jarać się mandarynkami w święta, że nigdy nie zacznie mi sprawiać problemu kupowanie prezentów pod choinkę… no a to, że Bóg mi trochę pomógł i nie muszę martwić się o swoją figurę oraz makijaż co rano- to tylko jedne z wielu punktów, w których różniłam się od bohaterki. Trochę to miłe, nie powiem, czytać o kimś kto pisze o tej innej lepszej i nagle okazuje się, że to właśnie z tą drugą identyfikujesz się bardziej. Broń Boże, nie czuję się lepsza od nikogo- ale to nie ja w tej książce zrobiłam ten podział.
Podsumowując, nigdy nie kupiłabym tej książki nikomu, bo nie lubię dołować ludzi, jednak mimo wszystko nie jestem ślepa i widzę jak dobrze przyjmuje się ta książka w świecie literatury Kobiecej. Mam tylko nadzieję, że te Panie po prostu z większym przymrużeniem oka biorą wszystko co jest w środku. Ogromnie zaciskam kciuki tylko nad tym, aby żadna z nich nie miała tak smutnego życia! Mam nadzieję, że mają mnóstwo radości w swoim życiu i spędzają je wyśmienicie- nawet jeśli czasami jest ciężko i są zmęczone. Ja też jestem, ale pomijając mój permanentny brak czasu jestem zakochana po uszy, mam wspaniałych znajomych, dobrą muzykę, wspaniałą szkołę, filmy, kino, rozwijam się artystycznie i nie tylko, mam dobrze urządzone swoje cztery ściany i fantastyczną rodzinę. Mój chrześniak rośnie na jednego z czterech najfantastyczniejszych chłopaków w moim otoczeniu, mam świetny sprzęt na którym szkolić mogę swój warsztat fotograficzny, szyję ciuszki i plecaki. I wiecie co? Pozwoliłam zawładnąć moim życiem Bogu- a to on jest Drogą! Jeżeli swoją dorosłość zaczynamy wtedy, gdy możemy świadomie i bez konsekwencji nadanej przez Mamę przestać chodzić do Kościoła… to moim zdaniem nie jest to dorosłość. Otwórzcie serce na Boga, a będziecie szczęśliwi. Testowałam. Nie tylko ja 😉
Co mam zrobić z tym fantem? Nie wiem. Jednak pisanie ten notki zdziałało cuda. Zaczynając ją pisać wiedziałam wszystko co chcę o niej napisać, teraz już nie wiem nic. Nie podobała mi się, ale musicie odróżnić złą książkę… od niewpadające w określony gust. Jestem pewna, że to nie jest zła książka! Jest napisana dobrze, szybko się ją czyta, wszystko się w niej zgadza, jest humor, jest normalność, jest okey… Ale moja osobowość nie pozwala mi na to żeby podobało mi się wieczne biadolenie i narzekanie. No po prostu nie! Spodziewałam się płakania nad rozlanym mlekiem (dosłownie!) lub nad nieudanym ciastem… dostałam żal za w stu procentach nieudane życie….
Cenię jednak tę książkę za fakt, że tak mocno zmusiła mnie do zastanowienia się nad swoim życiem i do tak głębokiego, jeszcze większego polubienia go! Może to właśnie powinien być pretekst do przeczytania jej? Zdanie sobie sprawy, że mamy wspaniale!? ♥♥
Jestem ciekawa Waszych opinii. Czytaliście? Podzielcie się ze mną wrażeniami:)
Buziaki! :*
O proszę… pierwszy raz widzę tą pozycję i nawet nie wiedziałąm, że wyszła książka 😀