Hejka! 😀
Jednym z najważniejszych tematów w mojej głowie od kilku dni są oczywiście moje książki. Ich nowe ułożenie dało im mnóstwo świeżości, a poza tym pierwszy raz od bardzo dawna leżąc na łóżku widzę wszystkie grzbiety (co za tym idzie tytuły) pozycji, które posiadam w swoi zbiorze. I to właśnie podczas tych kilku dni uświadomiłam sobie jak bardzo moja biblioteczka rozrosła się od momentu, kiedy zaczęłam współpracę z wydawnictwem MG. Często powtarzam sobie, że była to jedna z najlepszych decyzji jaką podjęłam w swoim blogowym życiu, ale nie wiedziałam, że była ona aż tak dobra ^^ Aktualnie, przez to, że połowa moich książek kurzy się u mojej koleżanki, praktycznie połowa książek pochodzi właśnie stamtąd. Jednak spokojnie- do października to się zmieni, bo większość książek wreszcie do mnie wróci. Tęsknicie czasami za książkami? Ja bardzo! 😀 Kiedy robiłam te porządki i zauważyłam w jak wielkie zaległości w czytaniu ostatnio popadłam postanowiłam, że biorę na warsztat aż pięć najnowszych książek i napiszę o nich wspólny post… ale jednak mi się to nie uda, co można wywnioskować po dzisiejszym poście.
Aż trudno w to uwierzyć, ale ostatnią książkę, którą czytałam była Idealna, o której pisałam TUTAJ prawie miesiąc temu!!! Wieczorem postanowiłam, że skoro są wakacje warto wykorzystać każdy poniedziałek w sposób najlepszy, żeby chociaż przez te kilka tygodni postarać się polubić ten dzień tygodnia. No i udało mi się. Wstałam wyspana, prawdopodobnie w idealnej fazie Rem, sięgnęłam po książkę, które teraz mam na wyciągniecie ręki (tak, będę się zachwycać moim nowym ustawieniem jeszcze przez kilka dni, musicie mi wybaczyć ^^) i zaczęłam czytać robiąc przerwy jedynie na szybki prysznic, umycie zębów, założenie podomki i co jakiś czas wędrówki po jedzenie. Dzień idealny, na który już dawno nie miałam okazji ♥ Jak to się mogło skończyć? Był na to jedyny scenariusz- skończyłam i z miłą chęcią właśnie Wam coś o tym napiszę.
Prawo pierwszych połączeń zachęciło mnie rewelacyjnym tytułem. Nie wiem co w nim odkryłam, ale uznałam, że jest bardzo dobry i może w sobie kryć coś naprawdę fajnego. Dopiero kiedy do mnie przyszła zauważyłam, że autorką jest Agnieszka Tomczyszyn, której debiut udało mi się przeczytać i wcale nie przypadł mi go gustu- moich kilka słów na temat Ezotero. Córka wiatru TUTAJ. Jednak jak wiecie- uwielbiam dawać kolejne szanse, a już te drugie uważam za najbardziej magiczne, które potrafią zmienić każdą pierwotną opinię o sto osiemdziesiąt stopni! Tak więc tego pięknego poranka postanowiłam na pierwszy rzut wziąć właśnie tę pozycję.
Pierwsze co mnie zaskoczyło, to to, że jest to książka typowo młodzieżowa. Bardzo rzadko (chyba jeszcze nigdy) nie spotkałam się z literaturą młodzieżową w wydawnictwie MG, ale czasami lubię sięgnąć i po to, więc nie zraziło mnie to w ani jednym procencie. Przeczytałam jednym tchem i muszę Wam powiedzieć, że jest to naprawdę bardzo fajna pozycja na wakacje…. bo i w lecie się rozgrywająca. Głównym bohaterem jest Jonasz, nastoletni chłopak, którego rodzice wysyłają na obóz językowy na Korsyce.
Tym razem się udało. Druga szansa jak najbardziej potrzebna i dobrze wykorzystana 😀 No i jeszcze jedno słowo od strony graficznej: bardzo fajna okładka i fajnie, że została zachowana w stylistyce takiej jak poprzednie dwie książki autorki. Dobry font, dobre kolory- jak najbardziej na tak! + wyjaśnienie znaczenia prawa pierwszych połączeń było rewelacyjne i chyba zawiera w sobie mnóstwo prawdy.
Nie myliłam się! Spotify i Strachy na lachy towarzyszą mi od początku pisania dzisiejszego postu! 😀
Buziaki! :*
Ej, patrz – pisałaś już o tej autorce, a ja przeczytałam swój komentarz pod tamtym postem (gdzie pisałaś o ezotero) i wspomniałam w nim, że nazwisko autorki ciężko zapamiętać. I faktycznie, bo teraz zupełnie go nie skojarzyłam, dopiero jak zobaczyłam okładkę do ezotero, to mnie oświeciło XD
A ja się znowu przyczepię – jak piszesz zdanie, to nawet jeśli coś jest w nawiasie, to kontynuacja zdania nawiązuje do tego, co jest przed nawiasem. Więc zdanie:
"Bardzo rzadko (chyba jeszcze nigdy) nie spotkałam się z literaturą młodzieżową (…)
oznacza, że bardzo rzadko nie spotkałaś się z czymś, co już samo w sobie brzmi pokracznie XD
Lepiej byłoby po prostu "Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z (…)".
Przepraszam że robię na tym blogu za korektę, ale nie umiem inaczej XD
A z Twojej recenzji wiem tylko tyle, że książka jest o Jonaszu, który wyjechał na wakacje i że książka ma super tytuł. Niezbyt to zachęcająca opinia XD Więc chyba nie sięgnę…
Losie! Racja, bez sensu napisałam to zdanie hahaha- ale każdy mam nadzieję, że zrozumiał o co mi chodzi 🙂
Ja zazwyczaj niewiele mówię o samej historii, która znajduje się w książce,więc nie wiem dlaczego dopiero teraz zwróciłaś na to uwagę ^^