Hejka! 🙂
Myślałam, że nigdy to nie nastąpi, ale wreszcie mogę napisać ten post. Przez kilka dni męczyłam się z brakiem czasu na przeczytanie jakiejkolwiek strony książki, bo albo chodziłam po górach, albo byłam zbyt zmęczona i wolałam pójść spać niż czytać. Dzisiaj jednak się zaparłam i postanowiłam, że ją skończę. Stanęłam w połowie. Odpuściłam sobie dzisiaj park miniatur (całe szczęście!!), usiadłam z kawą przed wejściem i przeczytałam całą. Tak mnie wciągnęła, że z każdą stroną byłam coraz bardziej zadowolona, że na nią trafiłam.
Wszyscy jesteśmy hipsterami, to całkiem świeżutka pozycja debiutującego na rynku polskiego pisarza. Szukając daty premiery (czerwiec 2016) niestety zdarzyło mi się trafić również na kilka recenzji. Czemu niestety? Ponieważ później jest mi trudno napisać całkowicie osobiste swoje zdanie. W głowie huczą mi trafne, wcześniej przeczytane, fragmenty, które z miłą chęcią umieściłabym u siebie. Dlatego, dla bezpieczeństwa, czytałam tylko po kilka słów i przechodziłam dalej. Wszystkie te recenzje były bardzo pozytywne i wołały głośno jak to wspaniale dobry debiut. Czy rzeczywiście?
Daniel Radecki przedstawił tak rzeczywisty świat, że pomimo zapewnień jak bardzo książka jest tylko i wyłącznie wymysłem jego wyobraźni- bardzo trudno mi w to uwierzyć i mówię to oczywiście w samych superlatywach. Nie będę dociekać, czy wszystkie wydarzenia są zgodne z prawdą czy nie- chcę jedynie poinformować, że niektórym pisarzom zabieg oszukania czytelnika i stworzenie pozorów czytania biografii nie wychodzi, natomiast tym razem wyszło to świetnie 🙂
Kim jest ten hipster? Próbowałam wyjaśnić mamie znaczenie tego słowa i niestety nie udało mi się. Kiedy do Polski dopiero co wchodziło to słowo z łatwością znalazłam definicję i przełożyłam ją na życie codzienne. Aktualnie słowo zmieniło znaczenie, chociaż w słowniku widnieje to co dawniej. I co teraz? ^^ Zabierając się za książkę stwierdziłam, że zapewne będzie o tych teraźniejszych hipsterach tj. ludziach tak bardzo chcących być innymi, że zakładają zerówki, zapinają koszule na ostatni guzik i podwijają nogawki. Bycie innym? Całkowicie nie 😀 Jednak w środku nie znajduję niczego o tego typu ludziach. Tytuł- tytułem, a historia- historią.
Trzydziestoletni mężczyzna opisuje swoje życie. Pokazuje jak bardzo udało się wszystko jego kolegom… a jak on został z niczym, w małym miasteczku, z którego każdy chciał uciec. To książka o przyjaźni, o Kobietach i o wódce. W bardzo prostu i dostępny, czasami dość komiczny sposób przedstawiający ludzi i ich szablonowe marzenia i oczekiwania wobec swojej przyszłości. Przede wszystkim jednak jest to książka naszpikowana tak wielką dozą goryczy, że po przeczytaniu jej zrobiło mi się szalenie smutno. Nie, nie chodzi o to, że zaczęłam płakać, bo ostatnie słowa pobudziły moją romantyczną duszę. Autor przez całą książkę uświadamiał mnie jakie to życie jest złe, paskudne i nie nadaje się do niczego. Jestem przekonana, że każdy znajdzie tutaj swoje odczucia i mogą różnić się od moich diametralnie… może Radecki pisał to wszystko z bananem na twarzy, ale to moja recenzja, mój blog, moje miejsce, moje wrażenia- ja przez całe trzysta stron odczuwałam blisko sobie niesamowicie nieszczęśliwego człowieka, który postanowił swój smutek przelać na papier i podzielić się nim z ludźmi. Fajnie, dobrze, że ludzie w taki sposób starają się oczyścić…. ale dla mnie czytanie smutnych prawd życiowych, które mogą dopaść mnie w najbliższym czasie jest dobijające. Nie lubię tak. Należę do osób, które wiedzą, że nieszczęście istnieje na świecie, ale które nie chcą codziennie gnębić się myślą, że każdy ma gorzej. Uwielbiam wiedzieć, że inni mają lepiej. Książki przepełnione pozytywną energią, to coś czego szukam! ♥ Oczywiście, uwielbiam również sięgnąć po książkę, w której dzieje się tyle krzywd, że są aż nieprawdopodobne. Losy mężczyzn z Wszyscy jesteśmy hipsterami są tak bardzo realistyczne, że dobijają swoją oczywistością. Wzbudzenie smutku nie polega na opisaniu śmierci piątki małych dzieci. Może on się ukazać w tych najprostszych, codziennych marzeniach, które się nie spełniają, a o których każdy myśli na okrągło.
Teraz bierze mnie na refleksje odnośnie mojego życia. Próbuje nie wplatać w tą notkę konkretów, dlatego owijam wszystko na około, co nie idzie mi zbyt prosto, ale w mojej głowie pojawia się istne szaleństwo analizowania i dochodzenia do wniosku, że jednak nic nie ma sensu. Eh, nie lubię takiego nastawienia. Mimo to książka mi się podobała, czytało mi się ją świetnie, chociaż aktualnie mam przez nią problemy ^^ Poza tym okładka jest świetna, chociaż ja zamieniłabym muszkę po czarno-białej stronie na zwykły krawat.. ale to tam tylko taki mały elemencik ^^
Buziaki! :*
Uf! Całe szczęście, już się o Ciebie martwiłam! 😀
Dziękuję za recenzję i cieszę się, że mimo wszystko się podobało 🙂
PS. I wcale jako autor nie twierdzę, że życie jest złe, paskudne i do niczego 🙂
Sposób pisania raczej nie jest "dostępny" a "przystępny" XDD A ja znowu się czepiam XDD
Ech, ale chyba nie sięgnę, nie jestem w nastroju na smutne rzeczy, bo już i tak jestem smutna, to nie zamierzam się pogrążać XD
A ja ostatnio przeczytałam "Pociąg do Babylon" i to też taka dość depresyjna książka, przynajmniej według innych, ja po prostu uważam że była dość smutna. Ale też była bardzo dobra i polecam! A jest krótka, więc 1-3 dni to max.
racja! 😀