Hura! Wreszcie nauczyłam się nazwy miejsca, w którym znajdujemy się na plenerze. Może uważacie, że nie jest to nic nadzwyczajnego, ale dla mnie to naprawdę spore osiągnięcie. Miejsce znajduje się niedaleko Wilcząt i jest naprawdę piękne! Chociaż to wczorajszy dzień poświęcaliśmy na zapoznanie się z terenem, to tak naprawdę dopiero dzisiaj wraz z Grzegorzem zagłębiliśmy się w niektóre nieodkryte miejsca. Znalazłam piękne pola łubinowe- wizja artystyczna mi się włączyła i jutro na zdjęcia zabieram Wiktorie. Jeżeli cokolwiek wyjdzie (a z takim plenerem wyjść nie może), to postaram się coś tutaj dodać. Co ciekawe: zdjęcia będę robić aparatem kompaktowym cyfrowym, tym, który opisywałam jakiś czas temu na blogu (podlinkuje ten post po powrocie do domu)- to będzie jego kolejny test. Oczywiście od początku do teraz ciągle cierpię z powodu braku wizjera. Robienie jakiegokolwiek zdjęcia bez możliwości przymknięcia jednego oka i bycia twarzą w twarz z kadrem jest dosyć niekomfortowe. Przy każdej takiej sytuacji czuję się jak typowy turysta… a poza tym w takiej pozycji ręka jest o wiele mniej stabilna. Także jeżeli kiedykolwiek usłyszycie, że Sony wypuszcza ten sam model tylko z wizjerem- piszcie!- będę wymieniać bez dwóch zdań 😀 I właśnie przez ten jeden brak obawiam się jutrzejszych zdjęć… może wyjść dosyć dziwnie, ale póki nie spróbuje nie będę wiedzieć.
Naprawdę bardzo rzadko robię zdjęcia kwiatkom, niebu, czy jakiemukolwiek krajobrazowi… jednak dzisiejszy dzień mnie do tego zmotywował. Nie będę zarzucać Was tu wszystkimi zdjęciami, które zrobiłam, ale zostawiam Was z kilkoma i zachęcam Was do odwiedzenia tego miejsca- bardzo warto 😀
Buziaki! :*
Piękne zdjęcia! ❤️