Płytę rozpoczyna singiel Tarantino. Już na wstępie powiem tylko, że jeżeli chcecie oceniać płytę po stylistyce teledysku, to nie róbcie tego- to nie będzie dobra ocena i na szczęście będzie błędna. W teledysku dzieje się tak dużo, że naprawdę nie wiadomo na czym skupić uwagę. Dochodzi jeszcze tekst aktorek i wszystko robi wspólny harmider. Ciężko. Nie polecam. Natomiast sama piosenka tak jak już kilka razy wspominałam jest naprawdę świetna. Ja co prawda bardzo nie lubię piosenek o problemach dzisiejszego wieku, jakimi są facebook, internet, brak rozmów, globalne ocieplenie, Ikea itp. a ta płyta składa się głównie z tej problematyki. Na całe szczęście Marcell robi to z bardzo dobrym smakiem. Świetne teksty z rewelacyjnym wokalem i chórkami (!). Melodie wpadają w ucho i kiedy płyta się kończy mam w głowie tylko jedną myśl- puścić to wszystko jeszcze raz. Mnóstwo tutaj firm, korporacji i udziwnień XXI wieku, ale to naprawdę dobrze ze sobą gra. Poza tym niesamowicie cenię sobie artystów, którzy tworzą teksty piosenek, które później sami śpiewają, a przy tym jeszcze grają na instrumentach w trakcie koncertów. Wow! Człowiek orkiestra. Za każdym razem jak dowiaduje się, że jakieś naprawdę bardzo głębokie teksty nie płyną prosto z serca głosu, który słyszę robi mi się trochę smutno…. także piątka, Julia! 😉
Krążek zawiera osiem piosenek. OSIEM! Powinno być chyba jakieś prawo, które ustalałoby minimalną liczbę utworów na płycie. Mimo wszystko- nie liczy się ilość, a jakość. Szczerze mówiąc tą zadziwiająco małą liczbę zobaczyłam dopiero przed chwilą, kiedy chciałam zabrać się za ten akapit. Słuchając płyty zupełnie nie odczuwam żeby trwała zbyt krótko. Po przesłuchaniu jej jeden raz nie mam w sobie żadnego uczucia niedosytu. Czuję tylko, że chcę jeszcze raz posłuchać ich wszystkich. Teksty są naładowane bólem, cierpieniem i niezgadzaniem się z teraźniejszością (przynajmniej ja to tak odbieram), jednak dzięki dobremu brzmieniu płyta nie jest ciężka, można by było wręcz rzec, że gdyby nie wsłuchiwać się w testy- jest bardzo lekka. Całkiem przyjemna. Jeżeli Waszą jedyną obawą przed kupnem płyty jest ta ósemka, to uwierzcie, że jest to jedna z lepszych ósemek, które zostały wydane w tym roku w Polsce (z gatunku muzyki, której słucham, oczywiście- w innych nie wiem). Ja niewątpliwie już niedługo zmotywuję się do zakupienia Proxy. Uwierzcie, że nie ma tutaj ani jednej złej piosenki. Są tylko dobre i wybitne, a co dla mnie najważniejsze- są po polsku! Tak, jestem zakochaną w Polsce dziewczyną i uwielbiam Polskę, polskich artystów, polskie teksty piosenek, polskie filmy. Tak- jakbyś był nowy, to właśnie się dowiedziałeś, jak jesteś już tutaj stary- to na pewno długo już to wiesz i Cię to nie dziwi :p
Nie obędzie się bez komentarza do okładki. JEST IDEALNA! IDEALNA! To jest najpiękniejsza okładka jaką widziałam w ostatnim czasie. Oczywiście, na początku mi się w ogóle nie podobała- za dużo się w niej działo, ale później przekonywałam się do niej coraz bardziej, a kiedy zobaczyłam ją w dużym formacie byłam zakochana! Zobaczenie tych wszystkich szczegółów, posiniaczonego kolana, kraba, jednorożca, psa, pistoletu […] wszystkiego jest bardzo dużo, ale nie za dużo. Mogłabym wywołać ją sobie w wielkim formacie i powiesić w domu- byłabym zachwycona. Kto wie, może i tak zrobię 😀 Autorką zdjęcia jest Sonia Szóstak, o której niedługo jeszcze więcej na tym blogu. Od wczoraj jestem tak wielką fanką, że serce mi się raduje, że ludzie są tacy utalentowani! ♥♥♥