Hejka!
Płakaliście mi, że się lenie, że nic nie dodaję, że nie taka była umowa… ale mogę Was zapewnić, że ostatnia rzecz jaką robię, to lenię się. Okey- w niedzielę nie zrobiłam totalnie nic, tak, mogę się tym pochwalić. Poza tym w poniedziałek postanowiłam wyłączyć wszystko i iść wcześniej spać. Tak. Macie racje- niewybaczalne. A tak na serio- jutro jest ostatni dzień szkoły, więc przez tydzień notki powinny pojawiać się regularnie, ale wiecie jak to jest: ja, święta i komputer niezbyt ze sobą współgrają. W każdym razie lubię pisać codziennie i gdybym tylko miała na to czas i siły to robiłabym to całodobowo każdego dnia, serio ^^
Dzisiaj pięć słów, bo jest już chwila po północy, a ja jeszcze mam do zrobienia naprawdę dużo rzeczy- jeżeli dzisiaj zasnę chociaż na godzinkę, to będzie naprawdę wspaniale! ♥
Wczoraj skończyłam książkę, która od pierwszej chwili zawładnęła moim sercem. Jestem naprawdę wielką miłośniczką podróży. Jednak dla mnie wyjechanie samej na tydzień do Wrocławia jest największym aktem szaleństwa… także chyba nie mam co się odzywać ^^ Wyobrażacie sobie mnie na bezludnej wyspie spokojnie śpiącej podczas, gdy przez całą noc chodziłyby po mnie małe szczurki? Tak… ja też nie ^^
Wiecie, na początku myślałam, że jak napiszę Wam tę notę, to będę pierwszą osobą, która poinformuje Was o tak odważnym człowieku, ale już pierwsza próba powiedzenia komuś o niesamowitej książce jaka trafiła do moich rąk skończyła się komentarzem: „O wow! Znam jego program na pamięć”. Okey, uznałam, że trafiłam na człowieka, którego zaszokować nie zdarzyło mi się nigdy, więc próbowałam dalej i dalej bez skutku. Ed Stafford jest znany chyba każdemu człowiekowi świata- pomijając oczywiście mnie, na szczęście jedynie do poprzedniego tygodnia.
Teraz moja notka stoi pod znakiem zapytania- czy komukolwiek trzeba tłumaczyć o co chodzi? Zapewne Wy również oglądaliście na Discovery Channel poczynania tego mężczyzny. Mimo wszystko- zaryzykuję. Może ktoś z Was jednak z mojego bloga dowie się o takiej postaci ^^
Ed Stafford postanowił przeżyć na bezludnej wyspie sześćdziesiąt dni. Wyrzucony na wyspę nie posiadał przy sobie niczego- nawet ubrania. Wyposażony został jedynie w kamery i aparaty (jedynie… chciałabym tak być jedynie wyposażona eh ^^) do nagrywania materiałów, które później w formie programu podzielonego na odcinki miał być wypuszczony do telewizji. Mężczyzna miał sześćdziesiąt dni na poradzenie sobie ze znajdowaniem pokarmu, z problemem zimna w nocy, brakiem szałasu, wody, odzieży oraz przede wszystkim musiał poradzić sobie z brakiem jakiegokolwiek człowieka blisko siebie.
Książka jest napisana rewelacyjnie! Opisany został każdy dzień i chociaż na początku notki może troszkę ubolewałam nad tym, że nie znałam tego człowieka wcześniej, to po głębszym zastanowieniu z całą pewnością mogę stwierdzić, że bardzo się cieszę, że najpierw trafiłam na spisany pamiętnik! ♥ Oczywiście, w najbliższej przyszłości mam zamiar sięgnąć po wszystkie odcinki Poza cywilizacją jednak możliwość poznania wcześniej tak intymnie człowieka, którego później będę widziała jedynie kilka minut na ekranie jest nieziemsko fantastyczna! 🙂 Żyjemy w czasach, w których zupełnie już nas nie dziwi kłamstwo zawarte w programach telewizyjnych. Swoją drogą, z przyjemnością godziny się na niektóre zakłamania. Już w podświadomości mamy zakodowane co zaciekawi widza, a co niekoniecznie. Papier przyjmie wszystko. Karta pamięci w kamerze niekoniecznie. Wydaje mi się, że nawet jeżeli ktoś oglądał wszystkie odcinki po dziesięć razy, a w domu na najcenniejszej półce ma całą serie DVD, to mimo wszystko może być zaszokowany czytając to wszystko, co zostało spisane. Ed otwiera się tutaj maksymalnie, spisuje wszystko w wielkiej szczerości. Udostępnia ludziom swego rodzaju pamiętnik i robi to w rewelacyjny sposób!
Ja jestem zauroczona, chociaż mimo wszystko wyczuwam, że moje nastawienie do poziomy szaleństwa wycieczkowego w swoim życiu nie zmienię w najbliższej przyszłości ^^ Czasami coś czytam/słyszę/widzę i myślę sobie: „jej, też tak chcę!”. Idealnym przykładem są ludzie z Na nowej drodze życia – mogłabym czerpać z ich życia garściami. Chciałabym, aby moje życie kiedyś wyglądało właśnie tak. Pomimo młodego wieku spełniają w dwójkę swoje marzenia. Są młodym małżeństwem, które z każdym dniem pogłębia swoją miłość do siebie i do Boga. Zwiedzają cały świat i są mega szczęśliwi- kto by tak nie chciał?! Ja bym chciała bardzoooo! Ale żeby tak wyjeżdżać na bezludną wyspę i z własnej woli codziennie popadać w depresję? Moja pierwsza myśl była: „e, spoko. Przynajmniej bym odpoczęła. Słoneczko, kokosy, słoneczka, morze mmm- wspaniale”- no to ten tego, wiadomo czemu nigdy nie mogłabym znaleźć się na miejscu Stafforda. Przez całe sześćdziesiąt dni praktycznie ani na chwilę nie miał chwili wolnego. Musiał walczyć o swoje życie. Nie mógł zapominać o odpowiednim nawodnieniu, jedzeniu, spaniu i innych podstawowych- całkowicie naturalnych- czynnościach. Chociaż biorąc się z książkę gdzieś z tyłu głowy chodziły mi myśli: „jej, tak bardzo chcę mieć tak jak on!”- to po pierwszym rozdziale zupełnie zmieniłam zdanie. Nawet gdybym miła dostać za to pięć domów z basenem, nie zgodziłabym się na to nigdy- z jednego prostego powodu… co mi po pięciu domach z basenem, kiedy na wyspie nie przetrwałabym nawet jednego dnia?^^
Jeszcze tak szybciutko na temat okładki- rewelacyjna! Aż miło mi się ją otwierało w autobusie, czy pociągu. Wiedziałam, że mocno przykuwa uwagę, że jest bardzo charakterystyczna i bardzo zachęcająca. Chciałam żeby ludzie na nią patrzyli, zapamiętywali tytuł i po powrocie do domu sami po nią sięgali 🙂 Całe wydanie wydaje mi się bardzo właściwe i prawidłowe.
Jak widzicie- jestem zachwycona. Bardzo gorąco polecam! ♥ Nie wiem, czy należycie do osób, które traktują wielkanocnego króliczka jak św. Mikołaja (ja to tych osób nigdy się nie zaliczałam… chociaż kinder niespodzianka zawsze czeka na mnie z samego rana ^^), ale jeżeli tak- to polecam zakupić na prezent dla każdego. Chyba ze świecą szukać kogoś, kto nie byłby zainteresowany tematem jaki jest tam poruszony! 😉
Lecę, buziaki! :*
Książka sama w sobie wydaje się interesująca..:)
http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
pierwsze słyszę 😉
też ostatnio zaniedbywałam bloga przez brak czasu, ale w końcu moge nadrabiać 😀
Pozdrawiam i życzę miłego dnia 😉
Anru,