Książki

Małe kobietki

Hejka! 🙂
Na wstępie powiem jedynie, że właśnie w moim domu jest dwóch panów, którzy postanowili sprawić dzisiaj szczęście dwóm Kobietom i dniem dzisiejszym prawdopodobnie zakończą remont kuchni. Jestem bardzo szczęśliwa i już nie mogę się doczekać jakiegoś wolniejszego dnia, kiedy będę mogła tam wejść i już nie wychodzić ^^
Dzisiaj jednak głównym tematem nie jest kuchnia, a  książka. Szło mi to jak po grudzie, chociaż zapowiadało się niesamowicie. Pamiętam, że Małe kobietki chodziły za mną od momentu nawiązania współpracy z wydawnictwem MG ( a wydaje mi się, że trwa to już całą wieczność. Ludzie jednak przyzwyczajają się do dobrych sytuacji! ^^ ) Jakoś tak mnie ciekawiły, ale zawsze były inne propozycje i za każdym razem rezygnowałam. W wakacje, kiedy byłam we Wrocławiu, pierwszy raz widziałam tą książkę na żywo i moja chęć przeczytania jej powróciła ze zdwojoną siłą. Uznałam, że to znak i nie mogę tym razem odpuścić. Zaczęłam ją czytać dokładnie o piątek rano, przed wyjściem na basen. Po jednym rozdziale niestety musiałam wyjść z domu, ale na basenie myślałam jedynie o powrocie do wspaniałej historii. Uwielbiam takie sytuacje, kiedy żyjesz tylko tym, że za kilka godzin będziesz miał okazję otworzyć jakiś inny świat i poznawać go strona po stronie. 
I okey, przez pierwsze sto stron było znakomicie…. ale nagle się wypaliłam i książka już do ostatniej strony niesamowicie mnie nużyła. Nie widzę chyba większego sensu w pisaniu książek zwykłych. Okey, zwykłe życie jest jak najbardziej okey i zapewne lepiej kiedy jest zwykłe niż złe, ale po co pisać o tym książki? Kiedy już poznałam wszystkie cztery bohaterki nie czułam żadnego napięcia związanego z ich losami. Wszystko było poprawne, nawet nie nudne… ale po prostu zwykłe. Chyba oczekuję od książki czegoś innego. Co by nie mówić- dzięki książkom chciałabym dostawać więcej dawek emocji. 
To tak samo jak z filmem. Może Wam się wydawać, że reżyser siada z pustą kartką i przelewa swoją wizję na papier…. poniekąd tak jest, jednak w głowie ma również kilka punktów, które są obowiązkowe- czyli przede wszystkim dramaturgia! Nikt z nas nie lubi chodzić na nudne filmy. Oczywiście, niestety takie powstają, ale nie wyrażamy się wtedy o nich dobrze. I nawet jeżeli czasami narzekamy na schematyczność komedii romantycznych, to i tak na zawsze będziemy je kochać. Te niesamowite zaskoczenie kiedy jednak im się udaje, kiedy są na zawsze szczęśliwi. To jest fajne, to jest urok właśnie tych filmów! Napięcie i dramaturgia są potrzebne. Chodzimy do kina i czytamy książki aby poznać coś innego, aby oderwać się od swojego zwykłego życia….
W Małych kobietkach zupełnie tego nie dostałam, a szkoda! Liczyłam niesamowicie na tą książkę. Mimo wszystko nie mówię stanowczego nie. Może najzwyczajniej w świecie dzięki przebrnięciu przez całą bibliografię Bronte poznałam już ten świat, życie małych i większych kobietek i już tak nie pochłaniam z zainteresowaniem każdej chwili opisanej w tamtych czasach. Oczywiście, jestem pewna, że nadal taka tematyka może mnie zaciekawić i poruszyć moje serce, ale niewątpliwie jest to o wiele trudniejsze niż kilka lat temu. 
Mimo wszystko poleciłabym ją, bo może dla niektórych to będzie dobry czas. Może odpocznie, może mimo wszystko ktoś inny odnajdzie w tej książce to czego mi tak bardzo zabrakło. Zbliżają się święta, więc to może dobry prezent? 🙂
Ostatnie zdanie oczywiście na temat okładki. Jestem zdecydowanie na tak! Uwielbiam tę okładkę. Jest wykonana naprawdę z pomysłem i to po prostu dobra robota graficzna. Aktualnie mam do zrobienia okładkę do książki tak więc inspiracji szukam w dobrych rzeczach… ta okładka jest niewątpliwie bardzo inspirująca. Wszystko w niej gra! Nie uważacie? 🙂

Idę dzisiaj do kina na Obce niebo. Mam nadzieję, że to będzie dobre kino! Za dużo ostatnio tego zwykłego 🙁
Buziaki! :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *