Książki, Sztuka

PRZEGLĄD PRASY #7 VOGUE POLSKA

Miało nie być tej gazety w moim domu. No bo po co? Przecież ja się nawet modą nie interesuję… a przynajmniej nie w tym najpełniejszym znaczeniu tego słowa. Lubię dobrze wyglądać i mam swój sposób na to. To chyba moda? Ale moja. Nie lubię oglądać jej na wybiegach. Dlatego przygotowania do pierwszego numeru polskiego Vogue’a przeszły mi gdzieś koło ucha i nagle w walentynki zobaczyłam okładkę- przepadłam! Od razu chciałam biec do sklepu i mieć ten magazyn. Na szczęście przyszedł głos rozsądku, który przypomniał mi o minimalizmie, zerowaste i stosie książek, którymi warto się zainteresować. Niestety kilka dni później przyszedł film Radzkiej i… kilka godzin później Vogue był już mój 😀

Dobrze się składa, że mam tu taką swoją małą rubryczkę z przeglądem prasy, więc z mojego zakupu mogłam zrobić pewien rodzaj obowiązku! No bo przecież czytelnicy czekają hhahha. A ku mojemu największemu zdziwieniu po dodaniu zdjęcia na Instastory okazało się, że czekają naprawdę. No to co? Do dzieła!

Będzie o okładce, ilości reklam, modzie (chyba) i przede wszystkim o tym, czy ktoś kto nie interesuje się modą wybiegową (tak się mówi?) odnajdzie tu coś dla siebie.

OKŁADKA

Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko zobaczyłam pierwszą na którymś z moich obserwowanych kont. Weszła w moje serce i oko. Była taka polska. Po prostu. Nie przegadana, agresywna, brutalna, mocna i po prostu piękna! Cieszyłam się, że jest Pałac Kultury, bo może z ignorancji do historii (choć nie wydaje mi się) lubię widzieć go w Warszawie, cieszył mnie brak liter poza nazwą magazynu. Niesamowicie cieszyło mnie również to, że dwie polsko-światowe modelki są jedynie pewnym elementem naszej polskiej okładki. Cieszył mnie mały śnieżek i fakt, że to zdjęcie jest najzwyczajniej w świecie proste, dobre i nieprzegadane.

Później zobaczyłam przeróbkę elbląską. Zaśmiałam się. Jednak gdy zobaczyłam tych przeróbek pięć odechciało mi się na nie patrzeć. Zastanawiam się dalej o co chodzi z tym wielkim atakiem. Przecież to śmieszne, to tylko okładka 😀 I znalazłam w swojej głowie kilka teorii po obejrzeniu przeróbek. Zastanawiałam się, czy chodzi o to, ze ta nasza polskość na tej okładce nie jest polska? Ludzie burzą się, że nie ma starych samochodów, wąsa, sandałów i siatek z biedronki? A czy rzeczywiście taka jest Polska? Pełna blokowisk i smutnych ludzi? Dla mnie nie. W ogóle! I tak sobie myślałam, czy ludzie burząc się nad tą okładką myśleli, że twórcy tej okładki byli przekonani, że właśnie tak wyglądają Polacy na co dzień? Myślę, że nie 😉 Polskości nie określa się tylko codziennością. Polskością możemy nazwać te dwie kobiety z okładki, bo robią dobre rzeczy (jeśli chodzi o świat mody i o okładkę o tej samej tematyce). Więc tak sobie myślę- zluzujmy gacie 😀 Mi może jest łatwiej, bo ja się zakochałam, ale jak ktoś się nie zakochał to… to tylko okładka. Serio 🙂

SESJA OKŁADKOWA

Tu już jest gorzej, choć oczekiwałam cudów! Myślałam, że skoro coś tak dobrego jest na pierwszej stronie, to w środku też będzie dobrze… a w środku ta Anja wyprawia tak dziwne rzeczy 😮 Super, że sesja była zrobiona w środku Pałacu Kultury, ale modelka się tak wygina, leży na ziemniakach, na kapustach, wygina się na stołach i podłogach. Jej 😉 Już takie to dla mnie nawet poniżające jakieś było… ale no takie tylko moje jakieś niespełnione estetyczne zachcianki. I widzicie- nie podoba mi się, ale no okey. Niech sobie będzie jak mieli taki pomysł. Na tapetę w telefonie sobie nie ustawię. Natomiast twórczością Juergena Tellera zainteresuję się pewnie w najbliższych dniach troszkę bardziej niż na przestrzeni tych kilku wcześniejszych lat znając wyrywkowe dzieła 😉

Jest również druga sesja. Polaków. Znajduje się tam Lech Wałęsa, Kasia Nosowska, Monika Brodka, Jakub Gierszał, Krystyna Janda […] to bardzo dobry pomysł, choć zdjęcia zrobiłabym inne, ale 😉

SONIA SZOSTAK

Pamiętam jak kilka lat temu na tym blogu w jakiś inspiracjach niedzielnych mówiłam o moim odkryciu tej dziewczyny. Myślałam, że jest na poziomie startującym, że coś tam jej się udaje i za każdym razem jak widzę ją w jakimś wielkim, pięknym projekcie to uśmiech pojawia się na mojej twarzy 😉 To jest to czego szukam w fotografii! To są zdjęcia, na które chcę patrzeć ♥ Cudownie, że pojawiła się w pierwszym wydaniu Vogue. Zdjęcia były wyborne jak za każdym razem.

VOGUE KULTURA

Poza okładką kupiłam tę gazetę ze względu na szefową działu kultury, czyli Andę Rottenberg. I… nie zawiodłam się, ale też nie dostałam porcji satysfakcjonującej mnie w stu procentach. W pierwszym numerze przeczytać możemy m.in. jej genialną rozmowę z Barbarą Hoff, która swoim klimatem przypominała mi książkę Barbara Hulanicki. Całą rozmowę rozpoczyna rewelacyjna ilustracja- koniecznie sprawdźcie w sklepie 😉 ; jest artykuł o Sławomirze Pawszaku, który zrobił cuda na elewacji siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej; jest też informacja o The Designer Gallery w Galerii Mokotów czynnej do kwietnia, a z racji tego, że w marcu będę w Warszawie, to był to dla mnie impuls do zapisania wydarzenia w kalendarzu; artykuł o Jagodzie Szelc, Annie Karasińskiej (ale zrobili mi apetyt na jej spektakl! ♥); Rachel Whiteread, Rachel Waisz, czy baaaardzo krótka i zwięzła (ah, jak szkoda) rozmowa z Małgorzatą Szumowską i Mateuszem Kościukiewiczem, gdzie obejrzeć możemy przepiękne trzy czarno-białe fotografie zakochanych. Napatrzeć się na nie nie mogę! ♥

Czy wystarczyło? Zdecydowanie nie! Jednak mimo wszystko, to co wymieniłam Wam wyżej było bardzo interesujące, a nie wymieniłam Wam wszystkiego 😉

HISTORIA VOGUE

To niewątpliwie jedna z najfajniejszych rzeczy w tym numerze. Przekrój wielu okładek i niezbyt dużo tekstu, który objaśnia rolę fotografa, okładki i mody bez vogue w świecie 😉 Tak sobie patrzyłam na te wszystkie okładki i z czystym sercem muszę przyznać, że ta nasza jest najlepsza no! Ja nie wiem co Wy ludzie do niej macie. Naprawdę 😀 Jednak historia Vogue w tej gazecie nie jest warta 16 zł. Jeśli chcecie ją kupić jedynie dla tego artykułu, to lepiej posiedźcie troszkę dłużej w internecie, bo choć jest tu wiele ciekawego, to jest to zdecydowanie zbyt mało. Liczyłam na więcej.

POLSKA SZKOŁA/ NASI PROJEKTANCI

To 14 stron wypełnionych przepiękną sesją! Najpiękniejszą modową sesją tego magazynu. Zaczynając od wnętrza, na modelkach kończąc. Wszystko razem stwarza idealny klimat i ja mogę wpatrywać się w każde zdjęcie godzinami. Cuda!!! Gorąco zachęcam zapoznać się z twórczością Boo George, bo to co on wyprawia tym aparatem w głowie się nie mieści! ♥

OLŚNIENIE

Nie lubię szpar między zębami- to tak na wstępie, okey? 😀 Bardzo lubię na żywo u ludzi jakieś krzywizny w zębach, serio. To jest dla mnie bardzo urocze i dodaje wdzięku (o dziwo, jak się tak dłużej nad tym zastanowić), ale szpara nie… więc w zdjęciach, o których mówię podoba mi się wszystko tylko te zęby mnie rozpraszają, ale to na tyle intensywnie, że musiałam Wam o tym powiedzieć. Kończąc dygresję przejdźmy do sedna.

Olśnienie to sześć stron, na których prezentowane są przepiękne, choć bardzo awangardowe makijaże przepełnione brokatem. Znaleźć je możemy na powiekach, rzęsach, policzkach, czy ustach. Wszystko wygląda przepiękne, a z ogromnymi zbliżeniami, rudymi włosami, dużymi oczami robi mi najzwyczajniej w świecie dobrze. Autorką zdjęć jest Zuzanna Krajewska- możecie ją kojarzyć np. z przegenialnej kolekcji ubrań z nagrukowanymi fotograficznymi kolażami zrobionymi we współpracy z Bartkiem Wieczorkiem. Ja ich bluzki mam aż trzy i każdą kocham nieustannie taką samą miłością ♥

REKLAMY

Mówiłam sobie i Piotrowi, że to przecież ok, że w miesięczniku o modzie są wszystkie kampanie reklamowe domów mody, projektantów, sieciówek itp. To dobrze prawda? Później uznałam, że nawet dobrze, że jest biżuteria i kosmetyki, bo czemu nie? Trochę mnie wkurzyło jak były banki, samochody i kawy- ale ok. Niech będzie. Jednak to było podczas mojego pierwszego oglądu w KFC, gdzie byłam przejęta czekaniem na frytki (jutro Wam powiem czemu już jem frytki ;))  nie zwracałam za bardzo uwagi na nic innego jak kolorowe strony.

Przyszła jednak druga w nocy i zachciało mi się przy Big Macu (jutro o tym też będzie ^^) poczytać sobie co nie co, żeby przygotować się do postu i tak po prostu, wiadomo, poczytać magazyn, który kupiłam. Jaka ja byłam zła, gdy po przekartkowaniu czterdziestu stron znalazłam pierwsze jakiekolwiek litery!

Oczekiwałam, że to będą przepiękne zdjęcie, piękne kampanie, które poruszą moje serce jak wystawy domów mody… a okazało się, że to te same, zwykłe kampanie reklamowe, które widzimy wszędzie. Eh. Jest ich tak dużo, że czas z magazynem jest dosyć nieprzyjemny, a wertowanie kartek w poszukiwaniu jakiegokolwiek artykułu niezbyt komfortowe.

Co ciekawe, jedyną reklamą spełniającą moje oczekiwania estetyki modowej była reklama… banku i kart kredytowych O.o

Analizowałam to wszystko, bo wiedziałam, że te reklamy musiały się tam pojawić i tak sobie myślałam, że no okey- kasa z reklam, domy mody w vogue, moda w vogue- to wszystko się zgadza… tylko… to nie jest po prostu dobrze zaprojektowane. To nie jest w ogóle zaprojektowane! Przecież można by było zrobić coś naprawdę dobrego! Jeśli jest to magazyn o modzie i niewątpliwie czytelnicy są ciekawi kampanii reklamowych- czemu nie zrobić z tego osobnych krótkich tekstów (i tak sponsorują te strony ;)). Ja nawet całą gazetę poświęconą reklamom bym kupiła. Gdyby jeden dom mody zajmował jedną stronę, pokazał kilka zdjęć, kilka ubrań i gdyby powiedział parę słów: inspiracje, czemu tak, po co, na co, dlaczego. Może coś o marketingu, a może o kolorach, o sezonie, o cenach… no nie wiem. Cokolwiek? Nie wiem czy taka reklama przyniesie duże skutki 😉 Ja nie zwracam na nie uwagi… chociaż nie, zwracałam, bo szukałam specjalnie na bloga choć jednej dobrej. No i znalazłam. Banku 😉 Uwielbiam zdjęcia i wiem, że zdjęciem można załatwić robotę… ale jedynie dobrym zdjęciem! A tu? Dobra modelka, dobry fotograf, dużo kasy, dobre miejsce i takie to wszystko żadne. Eh. Dlatego mi przykro. Niech i sobie będzie 1000 marek, które chcą się reklamować w Vogue Polska, ale niech to robią dobrze! Niech ktoś się weźmie za projektowanie tych reklam na stronach, bo każdy artykuł tracił na swojej elegancji przez trzy reklamy przedzielające poszczególne etapy rozmowy… Irytowało mnie to bardzo. I do złudzenia przypominało polską Pani czy Twój Styl. Tam w środku jest tak samo! A Vogue niby jest ponad to. Elita. Elegancja. Luksus. Tak mi się przynajmniej zawsze zdawało. A Wam?

WARTO?

Kupiłam ją z kilku wyżej wymienionych powodów, ale również dlatego, że Radzka mówiła o tym, że to pierwszy historyczny, bardzo ważny numer polskiego Vogue. Pomyślałam sobie, że gdyby moja Babcia posiadała pierwszy numer Vogue w ogóle (hehe) to po tylu latach miło by mi się go oglądało. Więc dacie wiarę, że kupiłam to dla moich wnuczek? Tak, czasami jestem pro rodzinna aż za bardzo hahaha. Ale no tak patrzyłam na ten magazyn i myślałam sobie, że w sumie ta moja wnuczka nie zobaczy tu nic specjalnego. Nie zobaczy jak ubierano się w moich czasach, bo wszystko tu było zupełnie inne i takie jakieś… nawet te wyżej wspomniane reklamy nic nie wnosiły do stylu naszych czasów.

Jednak gdy ten wielki, ciężki, gruby numer z piękną (dla mnie) okładką leży na moim pięknym, kawowym stoliku to czuję prestiż! 😀 Czuję, że dobrze wygląda. Wiem, że dobrze robi i z miłą chęcią zrobiłabym dla niego osobną półeczkę, bo najzwyczajniej w świecie jest PIĘKNY! A ja jestem bardzo szczęśliwa, gdy patrze na okładkę.

Kosztuje tylko 16 zł, więc może warto kupić, sprawdzić? Tylko wtedy jeśli podoba Wam się okładka 😉

Jakbyście chcieli wiedzieć coś więcej, to piszcie 😉 Bo ja mogę o ty magazynie rozmawiać godzinami 😀

Przeczytaj o innych magazynach, które polecam: Grls_room, WhiteMAD i Przekrój. Niedługo będą nowe 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *