Lifestyle

Od tygodnia wstaję o siódmej i… jeszcze nie umarłam!

Dzisiaj będzie taki post, że aż przebieram z podekscytowania nóżkami i nie mogę się doczekać kiedy świat o tym usłyszy! LUDZIEEEE!!! Nie chodzę do szkoły, a od tygodnia z własnej woli wstaję o SIÓDMEJ RANO! I żeby tego było mało CZUJĘ SIĘ IDEALNIE!

Może dla tych co mnie nie znają to nie brzmi źle, choć dla mnie takie słowa w połączeniu z godziną brzmiałyby absurdalnie. Jednak tak w gwoli ścisłości, bo może ktoś lubuje się we wstawaniu o piątej i mój sukces jest dla niego mierny: mam (miałam!!!) problemy ze wstawaniem. Koszmarne! Jeśli ktoś mnie nie obudził, to moją godziną była zazwyczaj dwunasta. Przy dobrych wiatrach dziewiąta. Nawet nazwałam ją kiedyś moją godziną REM… ale to było dawno 😉

Chodząc do szkoły umierałam. Wyglądałam źle (i Magda może to potwierdzić, bo wciąż o tym gada :D) i czułam się jeszcze gorzej. Wstawanie rano graniczyło z cudem, a najgorszy był czas później. Dlatego organizując sobie rok bez szkoły kalkulowała ile godzin będę miała więcej na to na co potrzebuję i… odliczałam trzy godziny na dodatkowy sen.

Minęło pięć miesięcy wstawania o której chciałam, albo wstawania na przymus wcześniej, gdzie później czułam się jak najgorszy śmieć, więc jak tylko mogłam rezygnowałam z nastawiania budzika.

Dzisiaj będzie trochę o tym jak jeden filmik na Youtube zmienił moje życie.

Pewnego dnia włączyłam zachęcający filmik o tym jak wstawać o 5 rano. Bardzo chciałam posiąść tę wiedzę, więc oglądałam z wytężonym słuchem i… wyśmiałam te wszystkie siedem reguł i uznałam, że to nie dla mnie. Ale… podświadomie nastawiłam budzik na siódmą rano (nic wielkiego, często tak robiłam i wstawałam o 12. Budzik to dla mnie żadne ograniczenie). Dzisiaj powiem Wam o radach z których na przestrzeni tygodnia skorzystałam i które mi baaaardzo pomogły.

Nastawienie na melodie budzika dzwonka

Trochę bałam się to zrobić, bo zazwyczaj melodia budzika po jakimś czasie jest znienawidzona, a ja swój dzwonek w postaci piosenki Crazy Gnarls Barkley uwielbiam od lat. Zaryzykowałam i przed pierwsze dna dni zrywałam się z łóżka równo o siódmej ponieważ myślałam, że ktoś do mnie dzwoni. Niestety dłużej nie dało się oszukiwać mózgu i teraz już potrafię nastawić drzemkę, ale…

staram się być konsekwentna

Jeśli rzeczywiście nastawiam budzik na 7 i wiem (po obejrzeniu filmiku), że po pewnym czasie będzie to dla mnie łatwe (a w sumie ja przechodzę to naprawdę bezboleśnie i już teraz bez problemu wstaję między 7.00 a 7.30) to chcę w tym wytrwać. Czemu? Bo mam motywację!

Ustaliłam co mnie motywuje i czemu chcę to robić

Pierwsze i najważniejsze- bo wkurzałam się na siebie, kiedy jadłam śniadanie o 11 lub jeszcze później. Wkurzałam się na siebie, że nie mogę sobie poradzić ze snem i widzę w tym ewidentny problem i brak funkcjonalności przez cały dzień jeśli muszę wstać wcześniej. Poza tym widziałam same plusy we wstawaniu wcześnie rano.

Chill

Nie napinam się. Czas od siódmej do dziewiątej to moment dla mnie. To nie wcześniejsze rozpoczęcie pracy, czy pisanie postu. To chwila z książką, z powolnym śniadaniem i długim byciem w łazience, gdzie mogę w spokoju umyć włosy, ogolić nogi i użyć swoich ulubionych balsamów. To czas, w którym kiedy skończę wszystkie wyżej wymienione czynności i tak mam wcześniejszą godzinę niż wcześniej się budziłam 😉

Dobre samopoczucie

No i najważniejsze! Czuję się naprawdę genialnie!!!! Wstaję o siódmej. O dziewiątej zaczynam żyć. Chyba, że na siódmą już mam siłownię, wtedy wszystko wygląda troszkę inaczej i szybciej. Jestem wypoczęta. Nie mam dziwnego WIECZNEGO uczucia niewyspania i takiej mgiełki w mózgu (ale dziwnie to nazwałam!). Jest wręcz idealnie. Ale wiem, że to jedynie dlatego, że przez cały dzień mogę robić co chcę, a nie co ktoś mi każe.

Staram się chociaż po wyjściu spod prysznica nie używać komputera

Ciężko w cholerę! Ale staram się. Zmieniłam nawet miejsce mojej lampki, żeby przynajmniej przez kolejne pół godziny czytać książkę (jest to dla mnie bardzo trudne, wiele razy już Wam mówiłam o tym, że nie umiem przeczytać całej książki w jedną noc… bo dla mnie połączenie kołdry, poduszki i czytania nie idzie w parze, niestety). Przed samym snem nie przeglądam Instagrama. Staram się przeżyć ostatnią aktywną godzinę „delikatnie”.

Piotr też próbuje tak żyć, ale idzie mu znacznie gorzej. Potrzebuje w ciągu dnia drzemki, ciężej mu się wstaje rano i…. o dwudziestej pierwszej lub drugiej jest już padnięty. A ja nie po to wstaję wcześnie żeby chodzić spać po dobranocce :p Cieszę się, że nie mi się to przytrafiło. Nie tym razem 😉

Tak więc mam nadzieję, że komuś pomogłam, a może chociaż dałam wiarę w to, że da się! Albo jeszcze jeden cel mam- może ktoś kto mnie zna, ale nie ma ze mną kontaktu przeczyta to i pomyśli: „wow, nie przypuszczałam, że jej się kiedyś uda”- no! To się teraz zdziw 😀

4 Comments

  1. Staram się wprowadzić to także u mnie – tylko że godziny w których muszę wstawać są nieregularne i ciężko ustalić jedną porę. Raz mąż wychodzi do pracy i wstaję z nim o 4.30 a innym razem ja idę do pracy i wstaję po 6. Nie ma opcji żebym przestawiła się na codzienne wstawanie o 4.30 😀 ale może w końcu wypracuję jakiś kompromis :-))

    1. Ah! Stary post, nic już z niego nie zostało 😀 Studia wprowadziły mi swój porządek dnia, niestety. Teraz muszę wstawać o 6.. więc jeśli mam możliwość pospać dłużej- to to robię. Dla organizmu sen przecież też jest ważny. Ja ogólnie mam problem z regularnością- zarówno w wstawaniu jak i jedzeniu. Eh… Strasznie nie zazdroszczę wstawania o 4.30! 😮

      1. Ja zastanawiam się, jak na studiach znajdowałam energię jak wstawałam o 6 bądź wcześniej a kładłam się w okolicach północy . A teraz takie coś bardzo mnie męczy 😛

        1. Ja w gimnazjum mogłam spać po 2 godziny i być super wypoczętą! Eh, jak bardzo za tym tęsknię hahah 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *