Fioletowe-serce

niedziela

Hejka! 🙂
Wczoraj siedziałam cały dzień w Sopocie i chwilę przed wyjazdem postanowiłam, że może warto zabrać ze sobą aparat i wreszcie wyjść z nim na spacer- zrobić coś w końcu bardziej ambitnego niż swoje zdjęcia w lustrze (nie umniejszając oczywiście ^^). Wzięłam i zabrałam tylko jeden obiekt BŁĄD! Zachowałam się jak przed tysiącem lat, kiedy to kupiłam sobie nowy aparat z dwoma obiektywami i postanawiałam brać w drogę albo jeden albo drugi… ludzie! Kto wpada na takie głupie pomysły. Jak obiektywy są różne, to się bierze dwa! No i tak podczas pierwszych już zdjęć cierpiałam katusze, bo powiedziałam, że ten inny spisałby się o wiele lepiej. No ale nie o tym.
W tę sobotę pierwszy raz wyszłam z moim nowym aparatem na dwór. Czuję się jak typowy amator i naprawdę dopiero poznaję co i jak. Używam na razie jedynie funkcji tych, które używałam w moim starym Sony, tak więc minie jeszcze wiele czasu zanim zapoznam się ze wszystkimi cudami, które może mi zaoferować. Trochę się wkurzam, ale z drugiej strony sprawia mi to mega dużo radości, że to wreszcie sprzęt mnie przerasta i mam cel do którego dążę. Wcześniej niestety moje umiejętności były hamowane przez możliwości aparatu- a to chyba najgorsza z możliwych rzeczy! Brakuje mi niesamowicie obiektywu do lustrzanki…. analogowe obiektywy są świetne! Uwielbiam je i będę w nie inwestować całe życie, bo fotografie wychodzące spod ich oka są magiczne ♥ Tylko, że do niektórych sytuacji po prostu nie pasują. Przynajmniej nie mi. Oczywiście, analogowa fotografia na klisze sprawdza się zawsze…. tylko, że samym analogowym obiektywem mogę osiągnąć jedynie coś pomiędzy (no może troszkę bardziej przechylając się w stronę jakości analogowej 😉 ), a posiadając lustrzankę cyfrową chciałabym czasami jarać się ostrym jak żyleta zdjęciem. Bez żadnych szumów i czaderskich efektów starej kliszy (fu, stara klisza kojarzy mi się z tymi czarnymi podpalonymi rogami zdjęcia… nie o to mi chodzi^^) Także no- jeżeli interesujecie się moim życiem od strony sprzętu- to aktualnie zbieram hajs na obiektyw. UZBIERAM! 😀
Chciałam Wam dzisiaj napisać post o mojej fotografii… ale dziwnym trafem na moim facebooku znalazłam dzisiaj reklamę postu na blogu Izy. Daaaaawno tam mnie nie było, ale coś mnie podkusiło żeby wejść. Weszłam i okazało się, że kropka w kropkę jest tam zawarte wszystko to, co tworzy się od dawna w moim sercu. Od dwóch godzin zastanawiam się, czy powielać to co jest już gdzieś napisane, czy lepiej posłużyć się czyimś dobrym tekstem? Uznałam, że napiszę sama…. teraz, kiedy pisze- uznałam, że jednak warto zajrzeć i zobaczyć Jak poradzić sobie z zastojem fotograficznym? KLIK Cieszę się, że istnieją ludzie, którzy mają jak ja. Bałam się, że w świecie dzisiejszego BUM na fotografie tylko mi odwaliło i nie używam aparatu. Okazało się, że nie i troszkę mnie to podbudowało- tym bardziej, kiedy czytam, że dziewczyna wyszła z tego fotograficznego doła. I ja i ona kupiłyśmy aparat na pełnej klatce i mam nadzieję, że obydwie damy radę… i że jak też tak macie, to też sobie poradzicie. I jak nie chodzi o fotografie tylko o coś innego to też ^^
Wiecie, mam zamiar zmienić swoją fotografie. Diametralnie zmienić swój styl. Przez wiele lat oglądałam na fotoblogach (no jak Iza, wszystko mi się w tym jej poście zgadza. Serio. Czuję, że mamy tak samo. Aż do niej napiszę! :D) różne dziewczyny. Moim ideałem była Natalia Brączkowska. Jej fotografie były piękne, robione w studio, zazwyczaj dwie te same modelki, zdjęcia ładne, piękne, delikatne, kobiece. Patrzyłam na to milion godzin i zachwycałam się tym codziennie. Napatrzyłam się tego tyle, że nieświadomie sama chciałam robić takie zdjęcia. Oczywiście, dołożyłam dużo od siebie… ale ta uroczość w pewien sposób została. Minęło bardzo dużo lat, moja świadomość fotograficzna pogłębiła się,  a wrażliwość uległa totalnej zmianie. Aktualnie moimi mistrzami już nie jest Annie Leibovitz, której fotografie są bajkowe, przepiękne i dosyć sztuczne. Teraz chyba nie chcę podawać swoich ulubieńców, bo cały czas poszukuje… ale zachwyca mnie minimalizm, a z drugiej strony zakochałam się w czarnobieli, brudzie, poruszeniu, szumie i syfie- i nie, nie takim przez nieudane kolorowe zdjęcie, takim przez całkowitą świadomość. Już chyba przestaje bawić mnie wychodzenie z dziewuszkami na dwór. Chciałabym wejść w ludzi, w ich radość, w ich smutek, w ich emocje. Chciałabym robić fotografie, o której ludzie powiedzą, że ma sens! Chciałabym przestać robić zdjęcia dziewczynkom. Serio….
… jednak z drugiej strony lubię to! I chcę to robić nadal… ale trochę inaczej. Wiem, że minie dużo czasu zanim tak diametralnie zmienię swoje nastawienie- ale tak chcę i tak zrobię. Nie lubię swojej fotografii teraz. No….

Buziaczki! :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *