Fioletowe-serce

Ziaja cupuacu

Hejka! 🙂
Dzisiaj kosmetycznie. Tak, czasami warto^^ Ostatnio chciałam Wam się żalić, że straciłam chęć i wenę do pisania bloga i że chyba zaprzestaję… ale jak to mój pan od grafik mówi- nie ma czegoś takiego jak wena, jest tylko brak dyscypliny… czy jakoś tak. Może i coś w tym jest. Kiedy tam wkurzałam się na tego bloga i nie wiedziałam całkowicie o czym pisać wreszcie postanowiłam, że koniec. Rozejrzałam się po pokoju, zapisałam w telefonie notki na poszczególne dni i notki będą pojawiały się codziennie. Taką mam nadzieję.
Nie wiem czy też tak macie, ale ja nienawidzę tego uczucia, kiedy w pierwsze ciepłe dni zakładam spódniczkę i moje nogi odbijając promienie słoneczne swoją bladością biją po oczach wszystkich, których mijam! Tragedia najgorsza na świecie. No ale cóż- chociaż chodząc na basen nadal widzę, że moja opalenizna od stroju plażowego nadal nie zeszła, to jednak w spódniczce wygląda to do lipca źle, a przynajmniej ja bardzo źle się z tym czuję. No wiecie- jak nie lubi się swoich nóg, to chce się jakkolwiek poprawić ich wygląd, przynajmniej jeżeli chodzi o kolor ^^. 
Zapewne na blogu zauważyliście, że jestem uzależniona od wszelkich rodzajów balsamów, a może nie? W sumie czasami wspominam, ale chyba rzadko piszę o jakimkolwiek produkcie osobny post? No nieistotne. W każdym razie- jestem uzależniona, balsamów używam codziennie i jedną z najgorszych uczuć dla mnie, jeśli chodzi o ciało, jest brak nawilżenia i biała skóra. Fuj! No tak więc walczę z tym swoim ciałem jak mogę używając wszystkiego co dostępne. Zaczynając od żeli pod prysznic z balsamem, po olejki, balsamy, masła […] Zazwyczaj sięgam po produkty Ziaji, ponieważ wydają mi się jakkolwiek naturalne, poza tym znajdują się w aptece i nawet jeżeli to tylko zabieg marketingowy- to przekonują mnie tym. Produkty są o odpowiedniej wielkości, ładnym zapachu i dobrym działaniu. Także dla mnie bomba. Przynajmniej na razie. Może gdybym miała niesamowicie dużo czasu, to chodziłabym po drogeriach i testowała wszystkie kremy i balsamy jakie istnieją w każdej drogerii. Do takich luksusów trzeba chyba być vlogerką, a ja jeżeli nawet kiedykolwiek zacznę nagrywać vlogi na youtuba, to niewątpliwie moją przewodnią tematyką nie będą kosmetyki. Co to oznacza? Zapewne tyle, że póki ktoś nie poleci mi jakiegoś niesamowitego kosmetyku, to zostanę przy swojej sprawdzonej Ziaji ^^.
Zbyt długie wstępy jak zawsze, także do brzegu. Kilka lat temu opaliłam się w spodenki- wiadomo, początek wakacji, po mieście chodzi się w spodenkach, a nie bikini. W sumie opalam się tak co roku, nic na to nie poradzę. Jednak pewnego roku bardzo mi to przeszkadzało i we wrześniu postanowiłam zainwestować w samoopalacz. NAJGORSZA INWESTYCJA MOJEGO ŻYCIA! Jeżeli kiedykolwiek ciągnęło Was do zakupu tego kosmetyku, to bardzo nie polecam. Śmierdzi, nadaje pomarańczowy, bardzo nienaturalny kolor skórze no i oczywiście musicie uważać, bo jeżeli kremu nie położycie w jakiekolwiek miejsce, to będą plamy, których nie pozbędziecie się przez kilka dni, a z plamami na dwór wychodzić trochę wstyd. Także swoją buteleczkę w koszyku kosmetyków mam, ale nigdy więcej nie użyję.
Moje ulubione balsamy do ciała mają niestety to do siebie, że po ich użyciu moja skóra staje się bielsza (zapewne jest to spowodowane ilością, którą ładuję na nogi, ale wolę żeby były nawilżone, niż posiadały jakiś niesamowity kolor, zwłaszcza jeżeli chowam je pod zimowe spodnie.), dlatego postanowiłam w tym roku przygotować się do wakacji trochę wcześniej. Mam ten komfort, że nie muszę pół roku wcześniej martwić się o swoją sylwetkę i płakać w poduszkę, że nie wyjadę z chłopakiem nad morze, bo zobaczy, że jestem grupa. Uf! O jedno zmartwienie mniej!☻ Może nie jednym, ale tym przewodnim problemem jest to, że przed pokazaniem się komukolwiek bez długich spodni powinnam najpierw śmignąć na kilka dni na plażę. Nie zawsze jest taka komfortowa sytuacja, więc warto posiłkować się czymś, co można dostać w drogeriach. Posiadałam kiedyś fantastyczny krem, który poprawiał koloryt skóry, ale był zwykłym balsamem do ciała. Nie wiem na czym polegał, ale był ekstra. Ostatnio szukałam go w Rossmanie dobre dwadzieścia minut, ale chyba został wycofany (tak samo jak mój olej do włosów, płaczę bardzo mocno, bo mogłam ostatnim razem zakupić kilka buteleczek! Potrzebuję znaleźć coś nowego i dobrego- polecajcie mi, proszę… bo jestem zrozpaczona. Moje włosy idealnie rosły po tym specyfiku 🙁 ). Nie znalazłam nic, ale poszłam do salonu Ziaji i moim oczom rzuciłam się brązowa seria kosmetyków. Musicie przyznać, że wśród białych produktów trudno ich nie dostrzec. Byłam zachwycona designem. Wzięłam, poczytałam, uznałam, że jest idealny! Podeszłam do pani i na wszelki wypadek spytałam jeszcze raz: „Czy to na pewno nie działa jak samoopalacz?”. „Nie, jest bardzo delikatny”- odpowiedziała. Uwierzyłam.
Wróciłam do domu i użyłam na palec żeby zobaczyć zapach- identycznie ohydny jak ten z samoopalaczy. Nie wiem czy znacie tą woń, która ciągnie się za Wami całe dwa dni i nie możecie na niczym się kupić, bo cały czas to czujecie, dziewczyny- jestem przekonana, że znacie, facie chyba nie używają, więc ich nie pytam ^^. Samoopalacze mają to do siebie, że te intensywne perfumowane zapachy są po prostu nie do wytrzymania. Dystrybutor cupuacu pisze, że to delikatny zapach pobudzający zmysły- ewidentnie kłamie! Już na wstępie wiedziałam, że będę używać go jedynie na noc. Jednak co mi po nocy, kiedy nie będę mogła przez to spać? Mimo wszystko to zrobiłam. Rano byłam zadowolona z efektu. Nie była to niesamowita zmiana, ale ja zauważałam lekki kolor, a o to mi właśnie chodziło.
Wczoraj użyłam produktu jak każdego swojego balsamu, pamiętając aby po użyciu dokładnie umyć ręce i przedramiona (tak się zawsze wczuwam, że one również zawsze są w kremie… jej, serio. Proces nakładania kremów na moje nogi trwa zawsze kilkanaście minut, no chyba, że mi się nie chce- to tylko kilka). Poszłam spać, ale na wszelki wypadek wywaliłam swoją białą pościel w maki i do spania wzięłam szary koc. Rano obudziłam się z mega pomarańczowymi nogami!! Pobiegłam pod prysznic i zleciało wszystko co zbędne i został jedynie ładny, ale mimo wszystko bardzo intensywny kolor. A co z przedramionami- plamy! Rewelacja -.- A gdzie zapewnienia, że to nie samoopalacz i jedynie delikatnie poprawia koloryt? Myślałam, że używanie go przez miesiąc poprawi mi kolor nóg może o jeden, dwa odcienie. Nie spodziewałam się, że wystarczy jedna noc. I całe szczęście, że nie postanowiłam użyć tego na inne partie ciała.
Czy jestem zadowolona z zakupy? Zdecydowanie nie. Nienawidzę tego zapachu, którego nie mogę się pozbyć. Spodziewałam się o wiele mniejszej intensywności i zdecydowanie nie przewidywałam pomarańczowej skóry… nawet jeżeli tylko po obudzeniu. Żeby jednak tak nie negować jedynie to wymienię teraz plus- idealnie nawilża! Gdyby pominąć te wszystkie, niesamowicie istotne(!) minuty, to używałabym codziennie i byłabym niesamowicie szczęśliwa. Niestety w tej sytuacji to odpada 🙁 I mogłabym aplikować nawet mniejsze ilości kremu…. ale ten zapach za każdym razem jest okropny, więc nie ma nawet takiej opcji żebym kiedykolwiek się jeszcze na niego zdecydowała. Także apeluję do dziewczyn, które nienawidzą zapachu samoopalaczy- nie kupujcie!

Czy znacie jakieś DOBRE kosmetyki na poprawę kolorytu skóry? Czekam na propozycje 🙂
Buziaki! :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *