Fioletowe-serce

mleko kokosowe i kuleczki z „resztek”

Hejka! 😀
Po pierwsze, póki nie zapomnę, przez okno-jedynie- widzę jaka dzisiaj piękna pogoda i aż serce się raduje, kiedy widzi się tak piękne oznaki zbliżającego się lata. Właśnie przed chwilą zaczął padać deszcz. Uwielbiam ten moment kiedy jest pięknie, kiedy jest słońce i kiedy jest deszcz. To takie typowo wakacyjne, kiedy masz na sobie krótkie spodenki i kalosze. Uwielbiam to, serio. Nie twierdzę, że chciałabym taką pogodę codziennie, ale no piękne to! 😀 Lubię na to patrzeć i lubię w tym uczestniczyć- dlatego tym milej pisze mi się notkę. A żeby nie było tylko super fajnie, to jest jeszcze fajniej. Mianowicie na Spotify dodano (nie wiem czy dawno, czy niedawno- ale ja odkryłam to teraz) soundtrack Córek dancingu. Co by nie mówić o filmie, Ballady i Romanse robią tam wspaniałą muzykę. Słucham i się zachwycam. Niedługo o płycie pojawi się prawdopodobnie osobny post… chyba, że muzyka sióstr Wrońskich sprawdzała się jedynie z niespecjalnie dobrym filmem. Zobaczymy 😀
Obudziłam się dzisiaj rano z taką myślą, że może warto zacząć ten dzień trochę inaczej. Nie ma co narzekać na siedzenie w domu- czas zacząć działać. Przecież w domu można robić tyle dobrych rzeczy. Może nie wzięłam kartki i nie spisałam swoich celi na ten dzień (daleko mi jeszcze do dobrego kołcza^^), ale postanowiłam, że wykorzystam! Jak dobrze zacząć dzień? Jedynie od dobrego śniadania- u mnie jedzenie to podstawa do szczęścia! 😀 Umiesz gotować? Zostań moim mężem- czekam na propozycje ^^. Na razie jednak bez męża muszę radzić sobie sama. Wywlokłam się z łóżka i w pidżamie z laptopem pod pachą poszłam do kuchni. Miałam niewyobrażalną ochotę na coś dobrego z mlekiem. Jednak zrodziły się w tym momencie dwa problemy: po diecie wegańskiej nie za bardzo już smakuje mi smak mleka od krowy z kartonu, a po za tym- nie miałam go nawet w lodówce. I tu się właśnie rodzi duma z siebie! 😀 Jestem bardzo szczęśliwa, że zdecydowałam się na miesiąc bycia weganką, ponieważ, wbrew pozorom, dieta wegańska wiele ułatwia. Oczywiście, jeżeli jedynie z niej czasem korzystamy, a nie postanawiamy przerzucić się na rośliny- wtedy nie jest aż tak prosto, ale do przeżycia i całkiem przyjemnie. Przypomniałam sobie, że przecież od dłuższego czasu chciałam się zabrać za wypróbowanie domowego mleka kokosowego. Czy znajdzie się kiedyś idealniejszy czas niż ten? Nie! Wpisuje w google: domowe mleko kokosowe i pierwszy proponowany blog. BANG! Zalej kokos wrzątkiem i odstaw na całą noc. Co?! O.o Przecież mleko kokosowe to podobno szybki i bardzo łatwy sposób na zastąpienie zwierzęcego produktu, czy nawet tego roślinnego z puszki. Mój kolega niestety spał, więc nie mogłam spytać go co i jak. Na chwilę się poddałam, ale postanowiłam poszukać dalej. Oczywiście, znalazłam racjonalny i normalny przepis- u mojej byłej wychowawczyni: Agamasmaka. Kokos. Woda. Tyle. Mleko gotowe w dziesięć minut (biorąc po uwagę poranne zaspanie^^). Dokładny przepis macie TUTAJ  Nie przejmujcie się jak nie macie gazy, spokojnie dacie radę z sitkiem. Trzeba sobie radzić w życiu.

Okey, mleko zrobione i wstawione najpierw za okno, a później do lodówki- picie ciepłego mleka to jedna z tych najgorszych rzeczy jakie można robić w życiu 😀 Ale co z resztą? Na stole zostało mi mnóstwo wiórków kokosowych, a przecież Aga mówiła, że pod żadnym pozorem mam ich nie wyrzucać. Ostatnio kupiłam w Empiku pojemniczki w kształcie serduszek na pralinki- może to dobry pomysł? Zaczynam szukać. Nie mam produktów. Mhy, zaczynam kombinować: może odejmę to? Dodam to? Może przymknę oko na to? E, może poszukam dalej. Szukałam, szukałam… google próbowało mi za wszelką pomoc, ale zupełnie mu nie wychodziło. W końcu jest! I co? Znowu ta Aga, no nieźle ^^. Pomysł na makowo-kokosowe paluchy. Z tego wegańskiego jedzenia zostało mi kilka nawyków, więc aktualnie rodzynki, owsianka- to podstawowe co musi się znajdować w moim domu, ale poza tym znaleźć bez problemu można daktyle, olej kokosowy, mak i siemie lniane. Do dzieła! 😀 Paluchy wizualnie całkowicie nie przypadły mi do gustu, więc już na wstępie postanowiłam, że rezygnuję z tego na rzecz zrobienia ładnych, małych kuleczek. Jak to ja- musiałam coś pominąć, czegoś nie zrobić. Już taka moja inwencja twórcza w kuchni. Prawdziwa artystka ^^ Zrobiłam i wyszły niebiańskie! Jeżeli kiedykolwiek mielibyście pół godziny wolnego- to zabierajcie się za robienie kuleczek makowo-kokosowych. Ja oczywiście dodałabym więcej cukru, ale skoro są dobre I ZDROWE, to myślę, że po którymś razie w końcu się przyzwyczaję. Do przepisu odsyłam Was oczywiście TUTAJ Banalnie i prosto, że też ja wcześniej myślałam, że to wegańskie jedzenie jest takie skomplikowane i drogie, eh ^^ Mam przepis na przepyszne kuleczki, które mają w sobie mnóstwo bakalii, są wspaniale słodkie i nie są wegańskie! Może jak w końcu znów je zrobię, to podam Wam przepis. Chcecie? 😉
Buziaki! :*

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *