Fioletowe-serce

10. RECENZJA PODSTAWOWYCH OHYDNYCH RZECZY WEGAN

Hejka! 🙂
Nadszedł dzień, w którym czas pożegnać się z mięsnymi grafikami. Jednak, jak już wspominałam, mięsożerca się nie kończy i będzie nadal- ale bardzo odświeżony i moim zdaniem bardzo fajny. Już nie mam siły patrzeć na te zdjęcia z pożeraniem mięsa. Eh, za szybko mi się wszystko nudzi- to mój podstawowy życiowy błąd, ale dzisiaj nie o tym. Wybiło dawno po dwudziestej drugiej. Nie, nie zasypiam jak grzeczna dziewczynka, nie ma co się łudzić- nie ma nawet opcji żebym kiedykolwiek wyrobiła się po szkole ze wszystkim do tak wczesnej pory. Tym bardziej, że po szkole jestem naprawdę padnięta i dzisiaj jak zabita padłam już w autobusie, a później jeszcze na kilka godzin w domu. Także moje późniejsze spanie może troszkę się tłumaczy? Idę zaparzyć zieloną herbatę i biorę się za dłuuuugi post. Ostatni i bardzo przeze mnie wyczekiwany. 

Nie zapominajmy, że w mięsożercy obalam mity. To, że widzicie w temacie słowo ohydne! nie oznacza, że wystarczy teraz tylko przelecieć zdjęcia i dowiedzieć się czego lepiej nie ruszać w normalnej diecie. Nie, chociaż kilka rzeczy rzeczywiście nie przypadło mi do gustu, ale przecież nie musiało- nie wszystko odzwierzęce również lubiłam. Pierwsze szablonowe punkty notki napisałam jeszcze na początku lutego, kiedy niczego nie znałam i jeszcze ze świeżością wchodziłam w dietę wegańską. Moją ciekawość wzbudzało przede wszystkim tofu- o co chodzi? Czemu zastępuje wszystko? Jak to smakuje? Jajko? Mięso? Ale jak?! Milion pytań bez odpowiedzi… do czasu 😀 Oczywiście na sprawdzenie poszło również mleko roślinne no i kotlety sojowe, które niby smakują jak prawdziwe. Przyznam szczerze, że wcześniej o tym nie myślałam, ale istnieją również różne wegańskie czekolady i nie chodzi tu jedynie o gorzką czekoladę kupowaną w sklepie. Byłam do niej bardzo dobrze nastawiona, ale moi znajomi wzbudzili we mnie obawę, że to na pewno nie będzie dobre, bo oni już jedli. Eh, słuchaj się ludzi, którzy żrą mięso cztery razy dziennie i nagle chcą spróbować czegoś wegańskiego…
Poruszyłam wątek jedzenia mięsa i urozmaicenia menu o dania wegańskie. Oczywiście, jest to możliwe. Tylko, że jeżeli na co dzień jesz ser i nagle ktoś przynosi Ci ser z ziemniaków (ostatnio mój kolega wynalazł na niego przepis *.* Muszę spróbować w najbliższym czasie, chociaż zupełnie nie ciągnie mnie na razie do serów na kanapkach) to murowane, że nie poczujesz w nim ani trochę sera. Jednak jeżeli ktoś takiego produktu nie jadł od miesiąca, to już jedynie w pamięci został mu ten smak i kiedy spotka się z czymś w konsystencji, nazwie, podaniu, kolorze […] podobnym do pierwowzoru, to naprawdę może zachwycać się zgodnością smaków! Także moja mała sugestia- jesz codziennie rano jajecznice? Nie rezygnuj z niej na rzecz tofucznicy- bo nie jesteś weganinem. Znasz smak jajka nie tylko ze wspomnień. Jesz schabowego? Nie próbuj wmawiać sobie, że raz zjedzony sojowy zamiast tego ze zwierzęcia będzie smakował tak samo. To są produkty jedynie w pewien sposób podobne i zastępujące. Nigdy nie będą smakowały tak samo. Oczywiście, może zdarzyć się, że wegańskie będą smakowały lepiej… ale moim zdaniem zdarza się to jedynie weganom. Niektórzy mają tak, że czują wielkie poczucie winy jedząc zwierzęta- więc jeżeli nagle mogą zrobić pasztet, który smakuje jak pasztet, ale żadne stworzenie na tym nie ucierpi, to są w siódmym niebie. Sama ta świadomość dodaje smaku potrawom. Pamiętajcie o tym czytając tę notkę i pamiętajcie, że jadłam je, kiedy całkowicie odrzuciłam produkty odzwierzęce 🙂
1. TOFU  to był szalony czas. Właśnie kiedy przeszłam na weganizm Biedronka zrobiła wielką promocję na ten produkt. Na facebookowej grupie, której jestem członkiem, ludzie kupowali po jedenaście kostek. Pytali jak mrozić, co robić, jak używać. Miałam w swojej głowie: powariowali?! No bez przesady! Jednak później dowiedziałam się, że tofu potrafi kosztować nawet jedenaście złotych, a w promocji kosztował niecałe cztery. Okey, musiałam przyznać, że jeżeli ktoś uwielbia tofu i używa go bardzo często, to rzeczywiście – niech mrozi, a co mu tak! 😀 Ja próbowałam jedynie tego z polsoja. Nie wiem czy jest jakaś różnica między firmami, jednak ja uznałam, że skoro mam tak mało czasu, to wolę nie kombinować i jak już chcę zrobić coś dobrego to i kupię ten dobry i sprawdzony produkt 🙂 Tofu używałam trzy razy … a jednak kostka czeka w lodówce na coś ekstra ^^ Z tego co wiem istnieją różne smaki, jednak ja za każdym razem decydowałam się na ten oryginalny. Co ważne- ma bardzo dobry skład, więc polecam.
tofucznica  Karolina, ale pamiętaj żeby zjeść tofucznicę! Jest pyszna i smakuje jak prawdziwa jajecznica. Milion razy wspominałam, że jeżeli jajka, to jedynie omlety (jestem mistrzem omletów tak swoją drogą… no chyba, że robię je dla Pawła- wtedy są najgorsze,ale to pewnie tak z miłości ^^). Całkowicie nie umiem robić jajecznicy. Te jajka są tak strasznie ścięte i suche i w ogóle nie smaczne. Tak, wiem, że dzieci pierwsze czego uczą się w kuchni to robić jajecznicę i później dumne z siebie robią śniadania do łóżka rodziców. Wybaczcie, moi rodzice nie mieli ze mną tak dobrze. Mój mąż również nie będzie miał (ale mój mąż będzie przecież kucharzem, więc to on będzie wymyślał idealne śniadania do łóżka- to tak murowane, jak ta moja biblioteka w domu. Jeeeeeej, swoją drogą śniadania do łóżka są ekstra super ♥) chyba, że nadejdzie już era dzieci. Przez to nie lubię jajecznicy, nie przepadam i w ogóle fuj! Chyba, że ktoś zrobi najlepszą na świecie np. Tata Pawła ooo, wtedy mogę jeść 😀 Albo taka wakacyjna ze świeżymi grzybkami, pomidorem, szczypiorkiem i szynką  to wegańska notka ^^ Także no. Jajecznica śniadaniem marzeń zdecydowanie nie jest, więc tofucznicy nie zrobiłam z tęsknoty za jajkami w tej postaci, a z czystej ciekawości. I jak? Zacznijmy od tego, że konsystencja jest całkiem przyjemna. Bardzo zbity twaróg, który można rozgniatać w dłoni… tylko, że podczas smażenia śmierdzi jak stary kapeć… lekko, ale mimo wszystko. Przedziwne. Wróciłam z porannego basenu, poczułam ten zdrowy tryb życia, więc postanowiłam zaserwować najlepszą i najzdrowszą wersję- czyli właśnie tą letnią. Nie wiem, czy bez utęsknionego szczypiorku i pomidora by mi smakowało… no wiecie, ten unoszący się zapach starego kapcia nie zachęcał jakoś szczególnie., ale ogólnie było całkiem smaczne, serio! Myślę, że za drugim razem byłoby w ogóle dobrze. Tylko chyba nie prędko mi do kolejnej jajecznicy, nawet jeżeli bez jajek. Tofu z czystym sumieniem przeznaczam na coś innego. Próbować jednak nie zaszkodzi. Działajcie. Korzystałam z przepisu z bloga Jadłonomia TUTAJ. Tak, widząc w składnikach: płatki drożdżowe i czarną sól prawie się poddałam, ale tak jak wspominałam w TEJ notce- skomplikowane przepisy siedzą tylko w Twojej głowie. Jeśli chcesz możesz je uprościć i już jest łatwo i przyjemnie. Może brak płatków drożdżowych nie daje smaku sera, ale nie oszukujmy się- tam nie ma sera, więc nie kłammy temu naszemu mózgowi tak bardzo przy każdym posiłku. Pomijając płatki drożdżowe też było dobrze, serio 🙂 Chociaż nadal się zastanawiam nad kupnem- może kiedyś w godzinach otwartych sklepów wybiorę się na stare miasto i kupię. Warto, bo są w każdym przepisie. Ciekawe, czy aż tak bardzo zmieniają smak?

Spaghetti bolognese z tofu zamiast mięsa da się? TAK! Czy wyśmienicie zastępuję mięso, że po prostu czujesz jakbyś pożerał mielone? Wcale! Nie wiem, może nie minęło jeszcze zbyt dużo czasu, albo może okazało się, że jednak jestem miłośniczką warzyw, a to mięso to zawsze było tylko urozmaicenie, ale w tym wszystkim zachwycałam się wszystkim, a nie smakiem podobnym do mięsa- czy tofu smakuje jak prawdziwe mięso. Nawet mi to przez myśl nie przeszło, jakoś tak- zapomniałam. Za bardzo cieszyłam się, że zrobiłam coś tak pysznego, a zasmakowało mi tak bardzo, że robiłam trzy razy i nie zaprzestanę! ^^ Długa lista składników to tylko takie pozory. Jak jesteś weganinem to po pierwsze: masz wszystko w domu, a to najważniejsze. Po drugie: włączasz muzykę, kroisz, dusisz, smażysz i nagle nie wiadomo kiedy kończysz i już możesz jeść. Polecam naprawdę bardzo serdecznie- myślę, że zamieniając tofu na mięso będzie też dobre, ale mimo wszystko polecam ten pierwotny przepis… tylko nie doszukujcie się mięsa, błagam 🙂 Skorzystałam z przepisu Eryka z bloga ervegan KLIK

2. MLEKO ROŚLINNE  przez miesiąc użyłam cztery takie opakowania, aż dziwne, ponieważ używałam praktycznie codziennie przynajmniej jedną szklankę. Jeżeli myślicie, że poradzicie sobie bez mleka podczas diety wegańskiej, to jesteście w błędzie. Nikt mi nie powie, że nie lubi naleśników! Dodawane jest również do majonezu (majonez wegański, polecam) ciasta i wszystkie produkty, w których na co dzień używane jest mleko zwierzęce. Tak, używałam i kupowałam. Kokosowe, ryżowe, sojowe (jest jeszcze milion innych). Czy da się je pić w szklance chociażby do Oreo? NIE! Tak bardzo kartonowy smak. Można do porównać do rozwodnionego mleka zwierzęcego, z naprawdę dużą ilością wody, oraz z dodatkiem aromatu kokosowego lub innego, ale w kokosowym można było to wyczuć najbardziej. Nadal nie zrobiłam swojego kokosowego mleka, ale to jeszcze nadejdzie! Poza tym kiedyś w szkole moja wychowawczyni mówiła, że mleko makowe dla dzieci na noc to objawienie. Także to wszystko jeszcze przede mną. Natomiast na razie jestem zdecydowanie na nie, jeżeli chodzi o mleko do szklanki… ale nie oszukujmy się, widzenie mnie ze szklanką mleka zwierzęcego nie należało to częstych widoków, a właściwie nie należało do żadnych widoków, ponieważ nigdy takich nie było. Ktoś w ogóle jeszcze pije sobie mleko tak przed komputerem? 
Abstrahując- ostatnio próbowałam zjeść Oreo tak jak należy. No wiecie przekręć, poliż, zamocz i … zjedz. Nie wiem kto tak robi, ale nie odczuwałam żadnej przyjemności w tak wielu czynnościach przy jedzeniu jednego małego ciastka i wcale nie było lepsze… może to przez to mleko. No ale jestem na nie. Czekam na Wasze opinie, bo o dziwo bardzo mnie to interesuje 😀 Właśnie włączyłam reklamę z tym uroczym dzieckiem i bardzo przystojnym Tatą… jest stanowczo za późno ^^



3. SOJA   z soi jest wszystko! Dosłownie wszystko! sojowe mleko, sojowe pasztety, sojowe pasty, sojowe kotlety, sojowe jogurty, śmietany […] Chcesz coś zjeść? Wiedz, że przynajmniej połowa z tych rzeczy będzie z dodatkiem soi 😀 Nie zrobiłam zdjęcia jogurtu, więc napiszę od razu tutaj- akurat ten co jest powyżej jest pyszny, ale bardzo sztuczny. Czekoladowe jogurty z Rossmana są spoko, ale smakują bardzo czekoladą w połączeniu z jakimś jabłkowym kwasem… dziwne. Poczułam, że oszukałam rzeczywistość, że zjadłam aż tak wiele jogurtów w ciągu miesiąca, a przez pół roku nie zjadłam chyba żadnego O.o Wegaństwo zmienia. Nie możesz zjeść naturalnego jogurtu i Twój rozsądek wariuje ^^ Tzn. oczywiście, możesz zrobić swój jogurt…. ale musisz najpierw kupić jogurt. Absurd O.o

kotlety sojowe nie wyobrażałam sobie, że po miesiącu nie będę miała zdania na temat kotletów z soi. Przyznam się już na wstępie, że nie robiłam jeszcze sama kotletów, bo zaczęłam od tych gotowców i zupełnie, ale to zupełnie mi nie smakowały! Chciałam dać im drugą szansę w tą sobotę, ale znalazłam w lodówce cukinię i pomyślałam, że połączę ją z innymi warzywami i ryżem i nie będę psuć sobie smaku kotletami. Biorę pod uwagę, że mogły mi nie wyjść i że prawdziwe, dobrze zrobione są przepyszne… no ale robiłam wszystko według wskazówek, więc ja nie wiem o co chodzi ^^ Dobrze, że miałam ziemniaki i sałatkę i mogłam zatuszować ich smak. Serio. Nie polecam. Jest tam mnóstwo pysznych warzywnych kotletów np. z czerwonej fasoli- roboty 5 minut, a w smaku rewelacyjne! 
sojowa pomidorowa pasta na kanapki  tak, czasami można iść na łatwiznę- tym bardziej jak skład takiej łatwizny jest całkiem zadowalający 🙂 Nie chciałam decydować się na żadne pasztety, bo nie czułam potrzeby oszukiwania systemu kupując sojowe pasztety, szynki, czy sery. Chciałam warzywne pasty- natrafiłam na tą i stwierdzam, że jest pyszna! ♥ Polsoja wyprodukowała jakieś dziwne pasty, które nawet nie mają określonego smaku na opakowaniu no i cóż- samemu też nie można ocenić, bo bez dodatku soli, pieprzu i pomidora nie miało to wszystko sensu. Natomiast pasta Orico stała się moim mistrzem. Bałam się, że się od niej uzależnię (czaicie? Uzależnić się od kupowanej pasty pomidorowej? O.o Rozumiem od domowej pasty groszkowej, bo uzależnienie od domowych produktów brzmi jeszcze całkiem rozsądnie… ale no… to jakbym się uzależniła od pasztetu O.o) w połączeniu z chlebem z samych ziaren robiła idealne połączenie! Nawet mi się chciało wstawać na siódmą do pracy 😀

4. WEGAŃSKA CZEKOLADA  to była pierwsza z rzeczy, które zrobiłam i byłam zachwycona! Słodka, smakująca jak czekolada, ale bardzo zdrowa! Składająca się z daktyli i kakao. Taaaak i teraz przeciwnicy diety bezmięsnej stwierdzą no pewnie, daktyle! Przecież to majątek w czystej postaci Serio? -.- Znowu zamienię się w Panią od Ekonomi Mrs Karolina eh, do czego Wy mnie zmuszacie 😀 Tyle ile tutaj przez ten miesiąc powiedziałam o pieniądzach, to chyba z nikim nigdy tyle nie mówiłam. Dobra do sedna. Po pierwsze: daktyle są zdrowe! Mają w sobie bardzo dużo potasu. Jak to w internecie wyczytałam są również skarbnicą cukrów prostych itp. Po drugie: na allegro znalazłam daktyle 200 g za 3,50 zł. Do czekolady potrzebujemy 100 g. Cały słoik w takim razie wynosi około 2 zł- dodając jeszcze koszt innych składników. Na zapytaj.pl napisane jest, że Nutella 250 g kosztuje 7 zł, gdzie pół słoika to cukier. Zostawiam to bez komentarza… Jeżeli ktoś zrozumiał swój życiowy błąd, to zapraszam po raz kolejny do przepisu z Jadłonimi KLIK 🙂 
To tyle na dzisiaj. Czekajcie na nową odsłonę mięsożercy! 😀 
Jest druga w nocy, nie chce mi się spać 🙁
Chyba powinnam sama sobie robić to mleko makowe, może i na mnie podziała ^^
Buziaki! :*
ps macie jakieś doświadczenia z podstawowymi wegańskimi produktami? 🙂

2 Comments

  1. "Bardzo zbity twaróg, który można rozgniatać w dłoni… tylko, że podczas smażenia śmierci jak stary kapeć…" – ojej, to ja tej tofucznicy nie zrobię, bo jeszcze umrę XD Chociaż smażona śmierć? Kurczę Karolina, Ty się lepiej nie bierz za pisanie książek kucharskich XDDD
    Hahaha, a co do Oreo, to mi ono nie smakuje w żadnej postaci, więc nie jestem chyba za bardzo wiarygodna 😀
    Sojowe jogurty? Ostatnio chyba taki jadłam w podstawówce XD
    Ojej, czekolada z daktyli, tyle razy chciałam zrobić a nigdy nie wychodziło. Chociaż raz zrobiłam coś bardzo podobnego i było boskie (i mega słodkie) – takie trufle z daktyli właśnie i kakao. Mega ♥

    1. ahahahhahahah, ojej- było już bardzo późno. Nie wiedziałam co piszę ^^ Ale w sumie… moja kucharska książka nie byłaby super, więc nie biorę się za nią. Spokojnie 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *